Rozdział XI - ,,Szepcząc w ciemności "

82 7 23
                                    

Ciemność...
Smutek...
Strach...
Złość...
Dusza owładnięta emocjami, uczucie pustki w sercu, poniesionej klęski, popełnienia ogromnego, życiowego błędu...

Szare, kamienne ściany, metalowe kraty w drzwiach, oknach... Nikłe, znikome ilości światła wpadające do pomieszczenia przez niewielkie szparki w suficie i przypominające o ciepłych, przepełnionym pięknem oraz radością dniach – odległych, dawno minionych.

Kajdany, połyskujące srebrem łańcuchy, które boleśnie zaciśnięte na dłoniach niemal przykutych do ściany, nie pozwalają swobodnie się poruszać, a tym samym – nie pozwalają zapomnieć o przeszłości, straconej młodości...

Twarda, kamienna posadzka – zimna niczym lód, pokryta kropelkami skraplającej się wody, łzami spływającymi każdego dnia po twarzy oraz krwią  sączącą się z niezagojonych ran...

A pośród tego wszystkiego – nędzy, rozdzierającej duszę rozpaczy,  spoczywał bezsilny, wyczerpany chłopak, który już dawno pogodzony ze swym losem, obwiniał się za wszelkie poniesione klęski. Czarne jak smoła, zniszczone włosy bezwiednie opadały na jego niezwykle bladą twarz, łącząc się że spływającymi po niej kroplami zimnego potu. Oczy – podkrążone, przepełnione cierpieniem, pozbawione koloru, spuchnięte i czerwone od płaczu bądź nieprzespanych nocy – martwo spoglądające w jeden punkt.

Wszelka, dawno utracona nadzieja, odcisnęła w sercu nastolatka bolesne piętno – krwawiące na nowo z każdym dniem. Wysuszona i osłabiona z braku pożywienia sylwetka sprawiła, iż jego niezwykłe wyrzeźbione mięśnie stały się jeszcze bardziej widoczne. Tatuaże pokrywające niemal całe ciało przysłoniły znamię znajdujące się na jego ramieniu od pierwszych chwil życia. Potężna, teraz ledwo widoczna Ognista Pieczęć zdawała się w tym momencie wręcz zbyteczna...

Brunet wykrzywił swe sine usta w ledwo widocznym, pełnym cierpienia uśmiechu, po czym unosząc wzrok ku niebu, gotów na czyhającą w odmętach podziemi śmierć, zaczął się modlić. Na myśl o zagrożonej, dopiero co odnalezionej po latach rozłąki siostrze, łzy zaczęły napływać mu do oczu.

Rozdzierający ból...
Przezroczysta ciecz spływająca powoli po policzkach...
Krople głośno uderzające o posadzkę...
Krwawiące rany...
Blizny...
Złamania...

Nastolatek zmrużył ociężałe powieki z ogromną nadzieją, iż wszechobecna rzeczywistość jest jedynie snem – koszmarem, z którego nie może się obudzić. Jego wysuszone usta zdawały się poruszyć. Mimo to, nie wypłynęło z nich żadne słowo.

Cichy dźwięk dobiegający z zewnątrz uderzył w chłopca niczym pocisk. Wesołe śmiechy przechodzących ludzi – nieświadomych jego isnienia, nie mających nawet pojęcia, że kilka metrów pod ich stopami umiera niewinny nastolatek, któremu nic ani nikt nie może pomóc...

Przepełniony trwogą i zmęczeniem czuł, jak cząstka jego duszy stara oderwać się od ciała, które stopniowo zapada w wieczny sen...

— Nie mogę umrzeć... — pomyślał, próbując z całych sił otworzyć oczy. — Ona na mnie czeka... Ona mnie potrzebuje...

Po czym jego głowa bezwiednie opadła na tors, a kolana zetknęły się z twardą, zimną posadzką... Nie mógł się poruszyć... Zbliżał się jego koniec...

***
Heja!
Jak widać, rozdział dość krótki i nietypowy... Nie ma tu ani Katniss ani klanu Hamato, jak zresztą zauważyliście. Nie chciałam zakłócać tej tajemniczości wprowadzając też coś o klanie Cieni.

Mam nadzieję że udało mi się Was zaciekawić ^^ Dodam jeszcze, że szybko owa postać się nie pojawi i że wcale nie miałam jej wprowadzać tak szybko, ale... Jest jak jest XD

Co sądzicie?

Pozdrawiam ^^
Julia-Paula

 [TMNT 2012] Nieuchwytni - Stowarzyszenie Cieni Where stories live. Discover now