Rozdział V - ,,Ufasz mu?''

143 6 8
                                    

***
Noc była ciemna, a bezchmurne niebo rozświetlały miliony migocących gwiazd. Ogromny księżyc, będący akurat w pełni, rzucał na nas swój jasny blask. Ulice opustoszały. W odległości kilku kilometrów nie było widać żywej duszy, co zdawało się lekko nietypowe jak dla tak dużego miasta.

Było około godziny dwudziestej trzeciej, gdy wszyscy, wraz z Oroku Sakim, zmierzaliśmy w przeciwnym do T.C.R.I. kierunku. Moje wszelkie domysły znalazły wreszcie potwierdzenie – siedziba mężczyzny znajdowała się w zupełnie innym miejscu niż dotychczas przypuszczaliśmy. Ten fakt wzbudził we mnie jeszcze większe podejrzenia w stosunku do naszego nowego sprzymierzeńca.

Spojrzałam na idącego obok mnie Lucasa. Szturchnęłam go, by skupił na mnie swoją uwagę, po czym spytałam nieco przyciszonym głosem:

— Ufasz mu?

Chłopak zmieszał się, słysząc moje pytanie.

— Sam nie wiem... — westchnął, wzruszając nieznacznie ramionami. — Ale... Ty chyba nie niespecjalnie mu ufasz... — rzucił, wpatrując się bystrym wzrokiem w moje oczy. — I raczej nie jesteś zadowolona z obecnej sytuacji...

W tym przypadku Lucas miał całkowitą rację... Cała ta współpraca wydawała mi się absurdalna i zresztą niepotrzebna. Po co naprawiać coś, co działa bez zarzutu? To wszystko wydawało się naprawdę podejrzane i coraz bardziej utwierdzałam się w przekonaniu, że lepiej byłoby działać jak do tej pory, bez zbędnego sojuszu... Jednak... Byliśmy rodziną, klanem, jednością... Decyzja nie była zależna wyłącznie ode mnie. Gdyby tak było, ta sytuacja nigdy nie miałaby miejsca...

— Ten cały Oroku Saki nie wydaje ci się nieco podejrzany? — spytałam czarnowłosego po chwili milczenia.

— Hmm... — niebieskooki zmyślił się, dotykając dłonią podbródka. — Nie znam go... Widzę tego mężczyznę pierwszy raz w życiu... Może jest trochę... — urwał na chwilę, szukając odpowiedniego określenia. —Trochę... Oschły iiii... Tajemniczy...

Połowałam potakująco głową, patrząc w zamyśleniu przed siebie. Zdanie Lucasa było dla mnie naprawdę ważne. Nie tylko dlatego, iż był moim najlepszym przyjacielem, znającym mnie na wylot; lecz również dlatego, że w niektórych kwestiach był po prostu nieomylny. Od zawsze służył mi dobrą radą i znajdował najlepsze możliwe sposoby na rozwiązanie problemów.

Podążając w zupełnej ciszy pod osłoną nocy, po dłuższej chwili dotarliśmy w końcu do zamierzonego celu. Przed naszymi oczami wznosił się ogromny budynek wykonany w stylu gotyckim – o charakterystycznych strzelistych wieżyczkach oraz ogromnych, smukłych i zjawiskowych oknach – w pewnej części stanowiących witraże. Prowadzące do niego wejście stanowiły dużej wielkości drzwi, przed którymi znajdowały się kamienne schody.

Kątem oka spojrzałam na zaniemówionych przyjaciół, z zachwytem oglądających budynek

ओह! यह छवि हमारे सामग्री दिशानिर्देशों का पालन नहीं करती है। प्रकाशन जारी रखने के लिए, कृपया इसे हटा दें या कोई भिन्न छवि अपलोड करें।

Kątem oka spojrzałam na zaniemówionych przyjaciół, z zachwytem oglądających budynek. Co było w tym takiego niezwykłego? Siedziba w znacznym stopniu wyglądem przypominająca kościół?

 [TMNT 2012] Nieuchwytni - Stowarzyszenie Cieni जहाँ कहानियाँ रहती हैं। अभी खोजें