•UCIECZKA•

421 16 7
                                    

(Na gdyby co nie ma tam Francji i Angli)
Minął już tydzień, od kiedy Josephine ostatnio się pojawiła w mojej celi. Słyszałem kiedy przechodziła ,ale nawet nie wchodziła. Przez to,że ona mi nie pomaga z ranami, ONI musieli to robić. To na prawdę nie było fajne. Czasami zaciskali bandaże bardzo mocno, lub mówili że będę kaleką. Mówili też takie teksty jak ,,No co tam Polen? Nie ma już twojej pielęgniarki? A teraz to koniec twoich pogaduszek". Czuję się gorzej niż pies, ale najgorsze jest to, że mnie tak traktują. Ja nie chcę tu umrzeć!

Było ciemno (ponieważ ZSRR zgasił moją żarówkę) i zimno. Usłyszałem delikatne skrzypnięcie drzwi, więc delikatnie się zerwałem. Do pokoju weszła postać która szła w moją stronę. To był mężczyzna (chyba) niestety nie widziałem jego twarzy z dwóch powodów. Po pierwsze miał maskę, a po drugie było wyłączone światło. Podszedł do skrzyni a z niej wyciągnął... kombinerki. Podszedł do mnie i przeciął kajdanki. Kiedy to robił zauważyłem kluczę do drzwi i...pistolet. Zaczynałem się delikatnie stresować, więc delikatnie odsuwałem się od niego ale on zrobił coś niespodziewanego.Wziął mnie na ręce i zaczął mnie nieść do wyjścia.

Skradał się cicho więc mogliśmy szybciej wyjść. Delikatnie otworzył drzwi bunkru i zaczął biec!Za nami ktoś krzyczał. Po chwili padł pierwszy strzał, drugi,a za trzecim trafił on w ramię jego...znaczy jakby jej! Zamiast syknięcia głosu chłopaka (nw jak to napisać sorry XD),był głos dziewczyny! Dziewczyny którą znałem. Josephine! O mój kochany pierogu dziękuje za to, że to ona mnie ratuje! Ale jej rana była głęboka, więc pewnie ją bolała. Słyszałem krzyki po rosyjsku i niemiecku. Ja wiem kto to jest, JA TO KURNA WIEM! Oczywiście moi ulubieni koledzy przyszli, bo usłyszeli jak bardzo skrzypiąc drzwi!

Niedaleko był koniec lasu i dom. Niewiedziała jaki to dom, ale chyba tam właśnie zmierzamy. Byliśmy daleko,ale oni nie przestawali nas gonić. Wreszcie wyszliśmy z lasu, a oni zniknęli. Na moment położyła mnie przy drzewie. Oderwała od płaszcza kawałek materiału i zawiązała go na postrzelonym ramieniu. Po chwili byłem znowu na rękach (chociaż prosiłem by tego nie robiła) i zbliżaliśmy się do domu. Zapukałem za nią a w drzwiach pojawił się...WĘGRY!
-LENGYELORSZÁG!!!-krzyknął widząc mnie na jej rękach
-WĘGRY!-odkrzyknąłem, a brat wziął mnie na ręce i przytulił. Wziął mnie na łóżko i przykrył mnie, a Josephine zaprosił ale ona...odmówiła. Tak po prostu wyszła z domu...bez ,,pa" albo ,,spadaj". Myślałem że może porozmawiamy, lub zawiążemy sobie bandaże. Ale ona wyszła i teraz nie ma już pogaduszek z nią, tylko z Węgrami

Minęły dwa dni, a ja powoli dochodziłem do siebie. Dalej myślałem o tej całej sytuacji.-Węgry ile mnie nie było?-zapytałem, bo przecież długo to było.-Tylko mi nie zemdlej. Nie było ciebie...11 miesięcy-CO KURNA?! Straciłem tak dużo czasu! Tyle pierogów zmarnowanych, a tyle ran zadanych na moim ciele! Nie rozumiem tego! Czego oni ode mnie chcą! Wojna już się dawno skończyła!
-wiem że jesteś oszołomiony, ale nie mdlej mi tutaj proszę- powiedział Węgry. On na prawdę nie wie co się dzieje...

___________________________
Przepraszam że tak krótko ale w szkole jestem więc mi komórkę zabiorą XD
Nie bójcie się napiszę więcej jutro albo po jutrze

Papatki <3

:•ZRANIONY•: ZAKOŃCZONY ✅Where stories live. Discover now