Rozdział 9

262 28 31
                                    

Od prawie godziny na miejscu spotkania nie ma nikogo... Tylko ona wciąż siedzi na drzewie czując się na nim bezpiecznie... Mogłaby tu zamieszkać. Nie miała ochoty wstać a raczej zejść i pójść do domu nie wiedziała co jest jej domem teraz wszystko było owiane kłamstwem i oszustwem. Nie wiedziała co tak naprawdę bardziej w nią uderzyło. Nie wiedziała co czuje.
W myślach toczyła walkę...
Dlaczego nigdy nic nie idzie po jej myśli?
Dlaczego wszystko się komplikuje? Kim jest ta tajemnicza kobieta?
I co oznaczało "Nie odejdę póki nie zabiorę tego co moje, tu nie chodzi tylko o tereny i chorą władzę ,bo tego co moje nie masz prawa mieć"?
Co jest jej?
Co jest jej a ma Zayn?
Czy wiedziała o jej obecności?
Co do tego mają jej rodzice?
Jakie prawa?
Władza?
Rada?
Kim oni są?
Dlaczego ona nie wie o niczym?

Sama nie da z tym rady, mimo wszystko liczyła na Ally ale wiedziała, że jeśli teraz nie wróci do domu to może zapomnieć o odpowiedziach na swoje pytania nie będzie mogła pójść tak po prostu o tej porze wejść do jej domu nie chciała odbierać jej snu i spokoju...Nie chciała tracić niczyjego czasu.

Wszystko jej zdrętwiało, nienawidziła tego uczucia jakby chodziły po niej mrówki a ona nie może się normalnie ruszać. To było uciążliwe. Wszystko było dla niej uciążliwe. Najchętniej by się gdzieś zaszyła potrzebowała przemyśleć to wszystko co się stało i to co może się stać.

Ciemnymi uliczkami szła samotnie a towarzyszył jej tylko lekki wiatr nocny rozwiewajacy jej włosy i przesuwający chmury po granatowym niebie...
Spomiędzy nich można było czasem dojrzeć blask księżyca, który przykuł jej uwagę. Zamarła w bezruchu zapatrzona jak z każdą chwilą chmury rozwiewały się ukazując księżyc otoczony srebrzystą poświatą...

- Pełnia... - spomiędzy jej warg wydobył się pomruk zadowolenia. Uwielbiała na niego patrzeć, czuła taki spokój i lekki dreszczyk strachu. Kochała to. To jak dużo sprzecznych emocji czuła patrząc na niego. Czuła lekkość ale także ciężar. Czuła się przez niego obserwowana, przenikał przez jej myśli odcinając od myślenia o konsekwecjach i zagrożeniach czychajacych na nią.

Poczuła jak jej ciało przeszedł dreszcz,nie należał do przyjemnych, za sobą poczuła czyjąś obecność. Parę centymetrów dzieliło ją od niej czuła, że to ona...
Oddech nieznajomej spotkał się z skórą szyji co spotkało się z kolejnym pomrukiem z ust Camili nie spodziewała się po sobie takiej reakcji... Ale to na pewno przez strach miesza się jej w głowie.

Zrobiła parę kroków do przodu by następnie odwrócić się przodem do nieznajomej by spojrzeć w twarz kobiety naprzeciwko. Blada twarz skąpana w srebrzystym blasku księżyca,który dodawał jej srogiego wyglądu podkreślając rysy twarzy,pełne usta i szmaragdowe tęczówki, które  wodziły wzrokiem po jej ciele. Twarz wyrażała skupienie a gdy ich spojrzenia się ze sobą połączyły czekoladowooka zobaczyła w martwym szmaragdzie nutkę złości.

Nim zdążyła mrugnąć czarnowłosa stała tak blisko niej, że ich klatki piersiowe stykały się ze sobą a zimna dłoń kobiety uniosła jej podbrudek by spojrzała w jej oczy. Dotyk jej dłoni był niezwykle przyjemny, odganiał lęk i niepewność młodszej.

- W końcu mam co moje,lecz ten pies zapłaci za to co ośmielił się zrobić...-chłód w jej głosie sprawił, że serce brunetki zamarło a nowe fakty sprawiły jego szybsze bicie - cała watacha tego przeklętego pokolenia Cabello zdechnie -wysyczała a oczy zajarzyły się czerwienią- Nikt nie ma prawa do tego co należy do mnie Camilo... - jej głos się obniżył a chłodne palce zaczęły przemieszczać się wzdłuż lini szczęki na co oddech przyspieszył a ciało spięło się jak struna - Nikt nie ma prawa utrudniać zdobycia mi tego... - palec wskazujący zjechał na smukła szyję zatrzymując się na tętnicy, na co przełknęła ciężko ślinę. - A tym bardziej nikt nie ma prawa by posiąść tego co moje Camilo ,nikt nie miał takiego prawa by to zrobić... Malik przekroczył granicę, nikt go nie powstrzymał... Umowa była inna- czuła jej oddech na szyji... To było dla niej straszne w jakiej sytuacji się znalazła ale cholernie podobało się jej to co robiła nieznajoma, jej ciepły oddech na skórze był przyjemny a strach to potęgował.Satysfakcje z dotyku - A teraz mam to co moje,lecz on zabrał...oni zabrali mi niewinność mojej rzeczy... Zapłacą za to... Należysz tylko do mnie - przez gardło brunetki wydobyło się westchniecie gdy poczuła jak nieznajoma przesunęła koniuszkiem języka wzdłuż tętnicy szyjnej nie była w stanie nic powiedzieć nie była w stanie by zaprzeczyć ,czy to źle, że to co mówiła kobieta podobało się jej?- Moja... Tyle czekałam na ciebie... Lecz to nie miało wyglądać tak i będzie niestety inaczej niż miało Cami...

Jeszcze raz być razemOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz