Rozdział 9. Adrian Mejs i jego problemy

723 84 10
                                    

Patrzył, jak krew skapuje na jasne płytki, rozbryzgując się na nich w nieregularnych kształtach. Przełknął ślinę i podniósł powoli spojrzenie najpierw na nieznajomego, który tylko dzięki ścianie znajdującej się tuż za nim nie wylądował na podłodze, a następnie przeniósł wzrok na ciężko dyszącego Mejsa.

– Jak śmiesz pokazywać mi jeszcze swój ryj?!

– Adrian! – krzyknęła przeraźliwie Alicja i już miała dopaść do swojego chłopaka, ale ubiegł ją w tym jej brat. Szarpnął go za przód koszuli, szykując swoją pięść do kolejnego ciosu, gdy usta nieznajomego wykrzywiły się w przerażającym, zabarwionym na czerwono uśmiechu.

– Dawno się nie widzieliśmy, co? – zapytał, mrużąc przy tym prowokująco oczy, a Maks momentalnie stwierdził, że sam kręcił na siebie bata. Przecież widać było, że Adrian stracił nad sobą jakąkolwiek kontrolę.

Tylko... dlaczego? Kim był ten facet, że brat Alicji nie mógł nawet na niego patrzeć?

Nie miał jednak czasu nad tym myśleć, wszystko toczyło się zbyt szybko i jeśli nikt nie zareaguje, będą mieli w mieszkaniu krwawą miazgę. Mejs warknął wściekle, zamachnął się, uderzając chłopaka ponownie. Posoka znalazła się już nawet na ścianie, ale Maks nie zwrócił na to nawet uwagi. Dopadł do Adriana, doskonale wiedząc, że jakoś musi odciągnąć go od swojej ofiary, wybrał sobie na to jednak zły moment. Właśnie brał zamach i nieświadom znajdującego się za nim Łukowskiego, wbił swój łokieć w jego policzek. Jak na zawołanie poczuł metaliczny smak w swoich ustach, jednak wiedziony emocjami i świadomością, że tylko on mógł zażegnać ten konflikt, złapał Adriana w pasie, usiłując go odciągnąć.

– Już! Spokój! – wydarł się, na co Mejs aż zamarł. Obejrzał się na Maksymiliana, na moment zapominając o osobie, którą najchętniej wgniótłby teraz w ziemię, rozsmarowując jej twarz na wszelkich powierzchniach płaskich.

– Ja... kurwa, przepraszam – szepnął, przerażony, że mógłby coś Maksowi zrobić.

– Boże! Artur! – pisnęła Alicja, dopadając do swojego chłopaka. – Adrian, co ci odpieprzyło?! – krzyknęła ze strachem wymalowanym na twarzy. – Czyś ty do reszty zwariował?!

– Wyrzuć go stąd – warknął przez zaciśnięte zęby. – Wyrzuć albo ja sam to zrobię.

Maksymilian drgnął, przez moment obawiając się cokolwiek zrobić. Jeszcze nigdy nie widział kogoś tak ogarniętego furią. Zupełnie, jakby stracił wszelki grunt pod swoimi stopami. Wszystko przestało się dla niego liczyć, poza wściekłością do znajdującego się przed nim chłopaka o imieniu Artur.

– Jesteś nienormalny! – krzyknęła jego siostra. – Sam się wynoś!

Przez moment w ciemnych oczach pojawił się przebłysk tak silnego bólu, że Maks, chociaż nie miał pojęcia, czego dotyczyło całe zamieszanie, poczuł go niemal fizycznie. Nie wiedział jednak co zrobić, znalazł się między młotem a kowadłem – bo faktycznie, Adrian nie powinien był reagować taką agresją, ale z drugiej strony na pewno miał jakiś powód, czyż nie? A z kolei Alicja również miała prawo być wściekła, w szczególności, że pewnie nie wiedziała więcej niż on sam.

– Kurwa – przeklął jeszcze i rzucił ostatnie, pełne niechęci spojrzenie w stronę Artura, po czym się odwrócił. Dopiero trzask drzwi oprzytomniał Maksa, który wlepiał pusty wzrok w podnoszącego się z podłogi chłopaka.

– Myślę, że powinieneś już iść – powiedział tak nieustępliwie, że aż sam siebie zaskoczył. Jasne oczy popatrzyły na niego z niechęcią, ale Łukowski nie stchórzył, nie odwrócił wzroku. W mężczyźnie było coś takiego, co irytowało już przy pierwszym spotkaniu i za co sam miał ochotę mu przyłożyć. Cały aż kipiał wydumaną arogancją, nawet jeśli jeszcze chwilę temu nieźle oberwał, więc zdawało się, że powinien podkulić ogon i uciec. Ale on dumnie podniósł się z podłogi, otarł twarz i jakby nigdy nic skierował swoje kroki ku łazience.

Na granicy katastrofy |bxb|Where stories live. Discover now