Prolog

7.9K 258 62
                                    

Głowa pełna pomysłów, więc oto wjeżdża coś nowego 😊

- Tatusiu, zbudujemy domek na drzewie? 

Draco spojrzał na jasnowłosego malucha, który wpatrywał się przez okno w duże drzewo znajdujące się w sporym ogrodzie należącym do posiadłości o dumnej nazwie Malfoy House.

- Myślę, że możemy. Ale musimy najpierw wszystko zaplanować. Jaki byś chciał ten domek, Cory? 

Scorpius zsunął się z pufy, na której musiał stanąć, żeby w ogóle dosięgnąć parapetu i podszedł do niego na swoich długich, ale wciąż małych nóżkach.

- Chcę, żeby miał drabinkę i huśtawkę. I może… - Tu zamyślił się na chwilę przypominając w tym momencie miniaturową kopię swojej matki. - Pokój na zabawki?

- Dobrze. - Draco odparł z uśmiechem czułości i posadził go sobie na kolanach. - Kupię wszystkie materiały i następnym razem kiedy do mnie przyjdziesz, zbudujemy razem ten domek.

- Nie możemy teraz? - Chłopiec zagadnął niecierpliwie, a jego ojciec pokręcił głową gładząc jasne włoski.

- Niedługo będzie twoja mama. Nie zdążymy.

- Wolałbym, żebyśmy mieszkali w jednym domu. Byłoby prościej. - Ponury głos dziecka dotarł do jego uszu, na co westchnął cicho w odpowiedzi.

Oczywiście, że byłoby łatwiej. Cholernie go bolało to, że Scorpius musiał się tułać między rodzicami. Nie mógł jednak nic na to poradzić.

Po prostu mu nie wyszło z…

- Dzień dobry. - Ciepły damski głos rozległ się nagle w salonie, bo w wejściu pojawiła się drobna kobieta z delikatnym uśmiechem na ustach. - Pukałam do drzwi, ale chyba nie słyszeliście...

- Mama! - Chłopiec zerwał się z jego kolan i wpadł w objęcia kucającej postaci. 

- Ale się za tobą stęskniłam! - Pocałowała z czułością mały policzek zamykając syna w uścisku.

- Tatuś obiecał, że zbudujemy domek na drzewie. Chodź, pokażę ci… - I pociągnął ją do okna, więc ruszyła za nim pewnym krokiem.

Draco mimowolnie zlustrował wzrokiem jej sylwetkę, bo w dalszym ciągu uważał, że była bardzo piękna. Długie brązowe włosy opadały jej na plecy delikatnymi falami, orzechowe oczy ukryte były co prawda za dużymi okularami, ale wydzierało zza szkieł jej błyszczące spojrzenie, które zawsze na niego działało wyjątkowo mocno.

Potem było drobne ciało, którego nie zniekształcił nawet poród, bo mimo, że urodziła Scorpiusa niemal pięć lat wcześniej to wyglądała dokładnie tak samo co wtedy. No, może była jeszcze bardziej szczupła, bo jeansy przewiązała grubym paskiem, a wsunięta w nie koszulka tylko uwydatniała chudość jej ciała.

- Zobacz, tam będzie domek. I huśtawka. I myślisz, że będę mógł zaprosić Arię do środka? - Scorpius zagadnął z entuzjazmem, gdy podniosła go do góry stając przy oknie.

- Myślę, że wujek Blaise nie będzie miał nic przeciwko, żeby Aria się z tobą pobawiła w twoim domku. Tylko najpierw musisz go zbudować. - Dodała ze śmiechem. - Pójdziesz pobawić się do ogrodu? Chciałabym porozmawiać z tatusiem przez chwilę.

Kiwnął jasną główką, bo zawsze był bardzo grzecznym i posłusznym dzieckiem i moment później już bawił się na zewnątrz pod czujnym okiem skrzatki domowej.

- O czym chciałaś porozmawiać? - Draco spojrzał na nią w oczekiwaniu i gestem wskazał, żeby usiadła.

Opadła na zamszową kanapę i spojrzała na niego z błyskiem niepewności w orzechowych oczach. Wiedziała, że nie lubił, gdy czymś go zaskakiwała. Nie przepadał za niespodziankami. Tak już miał.

- Chciałam zapytać, czy mógłbyś zająć się Scorpiusem w przyszłym tygodniu. - Powiedziała cicho i nieświadomie przygryzła wargę. - Zmieniamy mieszkanie i ekipa potrzebuje paru dni, żeby je ogarnąć. A Polly musiała wziąć wolne i...

Uniósł brwi w zdziwieniu.

- A co ze starym mieszkaniem?

- Sprzedałam je. - Wyznała z lekką krępacją. - Nowy właściciel chce wprowadzić się na już, więc stąd moja prośba.... Ja zatrzymam się w hotelu, ale wolałabym nie przysparzać Cory’emu więcej zamieszania niż to konieczne…

- Możesz zatrzymać się u mnie. - Powiedział niespodziewanie. - Mam dużo miejsca, zmieścicie się oboje. - Dodał z uśmiechem, a na jej twarz wpłynęło zaskoczenie.

- Och no nie wiem, nie chcę ci się narzucać…

- Hermiono, nie pleć bzdur. - Odparł stanowczo. - A co do opieki nad Corym, to nie ma sprawy. Zamienię się na dyżury z Fletcherem. Ten pajac wisi mi za ostatni raz, kiedy postanowił nagle wyjechać na Ibizę ze swoją nową dziewczyną. Więc spędziłem w szpitalu cały pieprzony tydzień. - Wyjaśnił i rozluźnił się nieco widząc jej rozbawienie.

Rzadko bywała przy nim wesoła. Wiedział, że to przez niego. Bo to on kurewsko tu zawalił. I był tego boleśnie świadomy.

Skazani na siebie - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz