16.

3.7K 198 2
                                    

- Przeżyłem Notta. Dam radę i z Fletcherem... - Draco mruknął pod nosem, bo życie ewidentnie chciało bardzo go ukarać i wpychało swoimi przebiegłymi łapami Hermionę w objęcia Adama. Miał nadzieję, że nic z tego nie będzie, bo w głębi duszy wciąż był egoistą. Egoistą, który chciał ją... Dla siebie. Co prawda powiedział Adamowi, że nie, absolutnie, nie ma z tym problemu, może się z nią umawiać o ile będzie tego chciała. No, a ona... Chyba chciała, chociaż z tego co słyszał, spotkali się do tej pory zaledwie raz czy dwa.

On sam spławił Marę już jakiś czas temu. Postawił sprawę jasno.

Nie widział dla nich przyszłości. Obraziła się, ale nie spodziewał się po niej niczego innego. W końcu jako dwudziestojednolatka miała w głowie inne priorytety niż on. On miał syna, ona chciała się bawić, imprezować. Ewidentnie ich oczekiwania się rozmijały.

- Co tam mruczysz, Malfoy? - Blaise zagadnął znad kolorowanki, bo Aria owinęła tatusia dookoła malutkiego palca, więc w efekcie Zabini robił wszystko co tylko chciała. No i właśnie siedział i kolorował przy małym dziecięcym stoliku.

- Nic takiego. - Draco odparł beznamiętnie, ale rozjaśnił się odrobinę, bo Cory wkroczył do dużego salonu Zabini Manor ciągnąc swoją piękną ciotkę za rękę.

Bo Zara była naprawdę piękną kobietą. Zjawiskową wręcz. Zab był szczęściarzem, bez dwóch zdań, bo jego żona nie dość, że była najbardziej ciepłą osobą jaką znał, to jeszcze śmiało mogła pretendować do zaistnienia na okładce Magazynu Czarownica. Pełniła jednak zbyt ważną rolę w Ministerstwie, żeby tak się wygłupiać.

- Blaise, skarbie, niedługo wpadnie moja siostra z dzieciakami, zajmiesz się nimi, dobrze? Ja mam spotkanie...

Zabini skrzywił się odrobinę, bo oczywiście uwielbiał robić za niańkę.

- Jasne, mam do pomocy Malfoya... - Odparł i z uwagą przyglądał się swojej kolorowance, bo coś co miało być wesołym króliczkiem w ogóle go nie przypominało.

W tym momencie zadzwonił jednak telefon Dracona, a on go odebrał widząc na wyświetlaczu numer Hermiony.

- Halo? - Zagadnął z niepewną miną.

Bo przecież Cory tej soboty był z nim. Dlaczego więc...

- Draco, błagam, tylko się nie śmiej. Nie uwierzysz co się stało...

A on oczywiście wybuchł śmiechem i zostawił syna pod opieką przyjaciela, bo zaistniały okoliczności, które wymagały... Jego asysty.

*

- Schlebiasz mi, myślałem, że poprosisz o pomoc Adama. W końcu też jest lekarzem... - Draco rzucił ze złośliwym uśmieszkiem opierając się o futrynę łazienkowych drzwi, na co

Hermiona wykrzywiła twarz w grymasie i westchnęła ciężko.

- Adam nie ma telefonu. Poza tym nie jesteśmy aż tak blisko, żeby oglądał mnie w takich okolicznościach. - Dodała i naciągnęła na siebie zasłonę prysznicową, która na szczęście nie była do końca prześwitująca.

- A my jesteśmy blisko? - Zapytał lustrując spojrzeniem jej sylwetkę.

Leżała w wannie okryta zasłoną, bo przecież musiała się poślizgnąć i zrobić sobie kuku. Cała Mia.

- Urodziłam twojego syna, więc to plasuje cię na jednym z pierwszych miejsc. - Odparła z przekąsem. - Pomożesz mi czy nie?

- Oczywiście, że tak, daj mi jeszcze chwilę. Chciałbym ponapawać się... Tym. - Machnął ręką w jej stronę, ale z jego ust wciąż nie znikał kpiący uśmiech. - I dlaczego kąpiesz się z telefonem? - Zagadnął beztrosko, bo oczywiście nie miała przy sobie różdżki, a komórkę owszem.

- Rozmawiałam z mamą. - Wyjaśniła wzruszając ramionami. - Gdybym sobie coś złamała...

- To byś nie rozmawiała ze mną tak spokojnie. - Wtrącił i w końcu do niej podszedł.

Kucnął przed wanną i obdarzył ją wesołym spojrzeniem.

- Nie mogę się ruszyć. - Powiedziała takim tonem jakby za wszelką cenę próbowała usprawiedliwić jego obecność w swojej łazience.

- Może uszkodziłaś jakiś nerw... - Mruknął i wyciągnął w jej stronę silne ramiona.

Wstrzymała oddech na sekundę, a potem jej policzki oblał rumieniec, bo powiedział:

- Musisz to z siebie zdjąć, przez mokrą zasłonę wyślizgniesz mi się z rąk.

- Możesz ją przetransmutować w ręcznik czy coś? - Zapytała, a on posłusznie sięgnął po swoją różdżkę i zrobił to o co prosiła.

Gdy podnosił ją z wanny krzyknęła tak głośno, że aż zadzwoniło mu w uszach.

- Może jednak coś złamałaś? - Powiedział widząc jak krzywi się okropnie i zagryza wargę walcząc z bólem.

- Można złamać sobie tyłek...?

Parsknął i pokręcił głową.

- Tyłka nie, ale kość... - Nie skończył, bo jej paznokcie wbiły się brutalnie w skórę jego przedramienia.

- Merlinie, kobieto!

- No co? Boli, do cholery!

- Jeżeli mnie znokautujesz to będziemy musieli wezwać Magiczną Pomoc Ratunkową! - Warknął i zaniósł ją do sypialni by po sekundzie ułożyć ją na łóżku.

- Hermiono, muszę to zobaczyć. - Powiedział przewracając oczami, bo sięgnął do krawędzi ręcznika, a ona strąciła jego dłoń.

- Czy to konieczne...? - Mruknęła z desperacją i zasłoniła oczy w zawstydzeniu.

- Widziałem twój goły tyłek tyle razy w swoim życiu, że naprawdę...

- Zamknij się, Malfoy. - Przerwała mu z jękiem. - Po prostu rób co musisz.

Uśmiechnął się pod nosem i przewrócił ją delikatnie na brzuch. A potem podwinął materiał, żeby zobaczyć jej kształtne pośladki i okropnego siniaka widniejącego na dole pleców.

Fala gorąca zalała go niemal od razu, ale zacisnął zęby, bo, na Merlina, był profesjonalistą i świetnym lekarzem. No, facetem też był, ale to naprawdę nie miało teraz znaczenia, chociaż z niedowierzaniem przyjął, że przestrzeń w jego spodniach nagle zrobiła się jakby... Ciasna?

Otrząsnął się i ponownie sięgnął po różdżkę. A gdy rzucił czar diagnozujący powiedział tylko:

- Nie martw się, z twoim tyłkiem wszystko w porządku. To tylko zbicie...

- Świetnie. - Mruknęła w poduszkę. - Możesz już przestać się na niego gapić?

Parsknął i pociągnął ręcznik ku dołowi muskając jednocześnie palcami jej skórę.

A ten jeden drobny gest wzburzył całą ich samokontrolę. Dlatego musiał szybko uciekać z jej mieszkania, bo mógłby pokusić się o coś... Bardziej nieodpowiedniego niż niewinny pocałunek.

*

- Zab chce, żebyśmy poszli na podwójną randkę. - Powiedział i wyciągnął jej książkę z rąk, co tylko ją zirytowało, bo spojrzała na niego zmrużonymi oczami.

- Mam dosyć Blaise'a i jego randek. Mógłby w końcu znaleźć sobie dziewczynę. I przestać nas angażować. - Mruknęła i przeciągnęła się rozkosznie.

- O tej mówił z entuzjazmem. Poznał ją w bibliotece...

- Zabini i biblioteka? Kto go tam zaciągnął? - Parsknęła i przyciągnęła Dracona do siebie ciągnąc za jego t-shirt.

Opadł na nią z uśmiechem i musnął nosem jej nos.

- Cholera wie, może w końcu przejął się tym, że chcą go wywalić z uczelni. Ponoć Zara jest naprawdę mądra...

- Zara? Ładne imię... - Wymruczała mu do ucha i po chwili oboje zapomnieli o skomplikowanym życiu uczuciowym jego przyjaciela, bo Draco postanowił pozbawić ją ubrania i skupić się na tym, co znajdowało się pod spodem.

Skazani na siebie - DramioneWhere stories live. Discover now