- Nie sądziłem, że będzie mi dane kiedykolwiek zjeść obiad w twoim towarzystwie, Malfoy. - Kpiący głos Adama Fletchera rozległ się znad niedużego stolika, który znajdował się w szpitalnej kawiarni.
- W końcu zatrudnili nowych lekarzy, więc nie musimy się ciągle wymieniać. - Draco wzruszył ramionami spożywając niespiesznie swój posiłek.
- Twój ostatni urlop mnie wykończył. Miałem wrażenie, że nigdy nie opuszczam kliniki. - Ciemnowłosy mężczyzna skrzywił się teatralnie. - A weź pod uwagę, że jestem jeszcze młody i...
- Merlinie, będziesz mi to wypominał do końca życia?
- Tak, pewnie tak. - Adam uśmiechnął się pod nosem. - Zaliczyłeś chociaż matkę swojego syna?
- Kurwa, Fletch, byliśmy na pogrzebie, bo zmarł jej ojciec. Co jest z tobą? - Draco spojrzał na kumpla z niedowierzaniem.
Tamten przewrócił tylko oczami i nagle zastygł z zainteresowaniem wymalowanym na lekko zarośniętej twarzy, bo w ich kierunku zmierzała właśnie całkiem ładna blondwłosa dziewczyna, która zatrzymała się przed stolikiem i spojrzała na Malfoya z delikatnym uśmiechem na ustach.
- Przepraszam, że przeszkadzam, panie doktorze... - Zagadnęła pewnym głosem, a Draco uniósł brwi w zdziwieniu.
Bo stała przed nim jego pacjentka. Ta, której uratował twarz. I to chyba całkiem dobrze, bo na jej policzku widniała tylko niewielka czerwona blizna. Nic poza tym.
- W czym mogę pomóc, panno Darcy? - Zapytał, ignorując wymowne spojrzenie Adama.
- Chciałam panu podziękować. - Odparła uśmiechając się szeroko. - Za to. - Dodała, gestem wskazując swoją twarz.
- To moja praca. - Odpowiedział i zanotował, że Fletcher taktownie się zmywa kiwając im głową na odchodne.
- Tak pomyślałam, że... Może dałby się pan zaprosić na kolację? - Rzuciła i wsunęła dłonie w kieszenie jeansów. - W ramach podziękowania.
Zmarszczył czoło, bo stojąca przed nim dziewczyna była sporo od niego młodsza. I była jego pacjentką. Co prawda byłą już pacjentką, ale...
- Nie czułbym się komfortowo z myślą, że kobieta stawia mi kolację. - Odparł z uśmiechem i zlustrował wzrokiem jej sylwetkę.
Była naprawdę zgrabna i pewna siebie. Lubił takie kobiety.
A potem wyciągnął w jej stronę swoją dużą dłoń i...
- Draco.
Odwzajemniła uśmiech, a kącik jej ust podjechał do góry jeszcze wyżej, gdy odparła:
- Mara.
*
- Mamusiu, poczytaj mi jeszcze... - Senny głos Scorpiusa rozległ się w niedużym pokoiku, a ona pogłaskała jego jasne włoski i patrzyła z czułością jak jej syn powoli odpływa do krainy snów.
Potem przygasiła lampkę nie wyłączając jej całkowicie, bo Cory bał się ciemności i wyszła z jego pokoju zostawiając za sobą uchylone drzwi.
Szybko ogarnęła różdżką bałagan po kolacji i kiedy w końcu udało jej się usiąść na kanapie było już dosyć późno.
Jednak nie na tyle późno, żeby nie sięgnąć po telefon i nie wykręcić dobrze znanego numeru.
- Coś się stało? - Usłyszała zaniepokojony głos Dracona po drugiej stronie po kilku sygnałach oczekiwania.
- Nie, nic takiego, po prostu... - Oparła, ale zamrugała gwałtownie, bo w tle dosłyszała kobiecy głos.
- Merlinie, przepraszam, jesteś zajęty? - Zapytała czując nieokreślone ukłucie w miejscu, gdzie znajdowało się serce.
- Tak, nie mogę rozmawiać. - Powiedział krótko. - Z Corym okej?
- Tak, okej. Nie przeszkadzam. Na razie. - I nie czekając na jego odpowiedź, rozłączyła się.
Zacisnęła powieki wyrzucając sobie głupotę, bo przecież nic się nie zmieniło między nimi. Było o wiele lepiej, to fakt. Ale wciąż daleko im było do idealnej relacji...
A potem jej umysł zalały wspomnienia, bo... Dlaczego nie?
- Gdzie byłaś? - Zapytał, a jego szare oczy zabłyszczały złowieszczo.
- Widziałam się z Harrym. - Odparła z przekorą i zsunęła z ramion kurtkę, którą rzuciła leniwie na oparcie fotela.
- Spotkałaś się z Potterem... Tak ubrana? - Wymruczał i już był przy niej, a jego silne dłonie zamknęły się na jej biodrach.
- Lubię czasem ładnie wyglądać, co w tym złego? - Spojrzała na niego z zacięciem, ale nie usłyszała odpowiedzi, bo jego zachłanne usta zamknęły się na jej wargach.
Och, Merlinie... Tylko on potrafił tak ją całować. Tak, że zapominała jak się nazywa. Że traciła rozum i zmysły...
- Masz szczęście, że Potter ma żonę. - Syknął do jej ucha, a potem pociągnął ją do sypialni, żeby pokazać jej jak bardzo należała do niego. Cała.
Długo nie mogła zasnąć tej nocy, bo głupie myśli przychodziły jej do głowy. Ostatnio jej relacje z Draconem były na tyle dobre, że często o nim myślała. Wspominała ich burzliwy związek. Zdecydowanie zbyt często. Chyba zaakceptowała jego nową, bardziej dojrzałą formę. Przekonał ją do siebie, bo przestała go unikać i zamiast tego potrafiła do niego zadzwonić tylko po to, żeby usłyszeć jego głos. Och, zawsze miała jakąś wymówkę. Scorpius zawsze był najlepszą z nich.
No i najwyraźniej zaczął jej też... Doskwierać brak faceta, bo gdy zamykała oczy, nie mogła pozbyć się z umysłu widoku męskiego ciała, silnych wytatuowanych ramion, płaskiego brzucha i szerokiej klatki piersiowej. Bo przed paroma dniami była świadkiem jak Scorpius oblewa swojego ojca kakao, a Draco po prostu ściągnął z siebie koszulkę by namoczyć ją pod kranem. Miał naprawdę świetne ciało. Tylko taki wniosek jej się nasunął po tej sytuacji.
Ewidentnie było z nią gorzej niż przypuszczała...
![](https://img.wattpad.com/cover/223827525-288-k660216.jpg)
YOU ARE READING
Skazani na siebie - Dramione
Fanfiction"Rozłąka jest dla miłości tym, czym wiatr dla ognia - małą gasi a wielką roznieca."