11.

3.8K 226 40
                                    

Bardzo lubię jak zostawiacie komentarze :) Wszelkie słowa krytyki i uznania naprawdę pomagają autorowi i dają dużo weny. Także zachęcam do komentowania, jedno małe słowo znaczy czasem więcej niż tysiąc wielkich ;) Pozdrawiam serdecznie, PP.


- Hermiono, masz klienta. - Karcący głos Fanny dobiegł do jej uszu, gdy chaotycznie wkroczyła do biura, roztaczając wokół siebie aurę nieogarnięcia. - Może kupię ci budzik? Znowu zaspałaś...

Zaspała, to fakt. Kiedy Cory nocował u Malfoya chodziła później spać. A potem nie mogła wstać o czasie. Co było bardzo naganne i niedopuszczalne...

- Masz. - Fan wcisnęła jej w dłonie filiżankę z kawą i ucałowała jej policzek. Chciała też jeszcze coś powiedzieć widząc jej ubranie, ale Hermiona zbyła ją machnięciem ręki i ruszyła do swojego gabinetu, w którym znajdował się już wysoki ciemnowłosy mężczyzna stojący plecami do wejścia i wyglądający przez okno z rękami wsuniętymi nonszalancko do kieszeni garniturowych spodni.

- Dzień dobry, przepraszam za spóźnienie... - Powiedziała przymykając drzwi, a potem on się odwrócił i napotkała dziwnie znajome spojrzenie granatowych oczu.

- Masz krzywo zapiętą bluzkę, Granger. - Theodor Nott rzucił z lekkim uśmiechem, a ona zerknęła na swoje ubranie, które wyglądało jakby zakładał je trzylatek.

- Cholera... - Mruknęła i odstawiła filiżankę na blat biurka, a potem obróciła się na pięcie i doprowadziła się do porządku.

- W czym mogę pomóc... Theodorze? - Zagadnęła chwilę później przypominając sobie nagle jego imię i usiadła na fotelu zapraszając go gestem na ten przeznaczony dla gości.

- Potrzebuję, żebyś mnie rozwiodła. - Odparł rzeczowo, a ona ponuro kiwnęła głową.

Bo nie znosiła takich spraw. - Słyszałem, że jesteś najlepsza w prawie cywilnym.

- Niestety nie mogę sam siebie reprezentować, bo to niezgodne z przepisami... - Dodał, a ona przypomniała sobie też, że widywała w prasie jego nazwisko, gdy czytała o głośnych sprawach przestępstw gospodarczych. No tak. On także był prawnikiem.

- Wizengamot dość jasno to reguluje. - Przytaknęła. - Jesteś stroną oskarżającą czy oskarżaną? - Zapytała z powagą, sięgając po długie orle pióro, które zamoczyła w atramencie, a jej dłoń zawisła nad czystym pergaminem w oczekiwaniu.

- Oskarżaną. - Wyznał bez cienia skruchy. - Zależy mi, żebyś ocaliła mój majątek, bo moja wkrótce była żona ma na niego niesamowitą ochotę. - Dodał i założył dłonie na piersi eksponując cholernie drogi zegarek.

Spojrzała na niego oceniająco, bo Theodor Nott był naprawdę... Przystojnym mężczyzną. Bystre granatowe oczy, staranny zarost, który dodawał mu niesamowitego uroku, ciemne włosy, które były ułożone, ale bez cienia przesady. Miał w sobie jakąś nieopisaną elegancję, a aura, która niemal od niego biła zahaczała o... Drapieżność?

- Jakie wniosła powództwo? - Zapytała ponownie przesuwając wzrok na pergamin. - Niezgodność charakterów? Poglądów? Osoby trzecie?

Uśmiechnął się pod nosem.

- Wpisz: Pracoholizm.

Uniosła brwi w zdziwieniu, ale posłusznie zanotowała to na papierze mając jakieś dziwne wrażenie, że wpatrywał się w nią zbyt... Wnikliwie. Na tyle wnikliwie, że czuła wpychający się na policzki rumieniec.

*

- Kto to był? - Ciekawski głos Fanny wtoczył się do jej biura tuż przed swoją właścicielką, a potem jej przyjaciółka zaanektowała krzesło dla gości i obdarzyła ją świdrującym spojrzeniem. - Merlinie, co za tyłek!

Skazani na siebie - DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz