Bo rozdział 7. jest króciutki, dlatego serwuję od razu dwa ;)
I tak dla jasności... Gwiazdki i komentarze zawsze miło widziane i bardzo pożądane!
- Hej, Granger! - Usłyszała wołanie za swoimi plecami, ale gdy tylko się odwróciła i zobaczyła sylwetkę swojego najmniej ulubionego Ślizgona, prychnęła pod nosem.
- Czego chcesz, Malfoy? Mieliśmy patrolować korytarze, ODDZIELNIE. - Powiedziała z naciskiem przeklinając w duchu Minerwę McGonagall za to, że uczyniła Draco Malfoya drugim Prefektem Naczelnym. Bo serio? On? Mogła dać Zabiniego, tamten przynajmniej miał poczucie humoru, które jej odpowiadało.
- Uczniowie twojego domu to niezłe ogiery, wlepiłem już ze dwa szlabany i odebrałem mnóstwo punktów za seksy po kątach. - Odparł z kpiącym uśmieszkiem, ale nie mogła zignorować jego oczu, które wzbudzały w niej coś... Dziwnego. Były cholernie bystre, prześmiewcze, o pięknym kolorze stali. Gubiła się czasem w tych oczach. Chociaż nie przyznałaby się do tego głośno.
- Tylko to chciałeś mi powiedzieć? - Zapytała znudzonym tonem, ale uniosła gwałtownie głowę, bo wymruczał:
- Może dasz się zaciągnąć do jakiegoś schowka na miotły? - Sugestywnie poruszył brwiami, a na jej policzki wkradło się gorąco. - Słyszałem, że rozstałaś się z Weasleyem, pewnie jesteś samotna...
- Idź się lecz, Malfoy.
I odeszła słysząc jego głośny śmiech, który sprawiał, że jej serce waliło jak szalone. Bo ostatnio zbyt często o nim myślała. Kiedy nie był skończonym dupkiem, był... Całkiem fajny.
Odłożyła na półkę album ze szkolnymi zdjęciami, który sprawił, że wróciły wspomnienia. A potem przyłożyła mocniej telefon do ucha, bo...:
- Urządziłaś się już? - Ciepły głos rozległ się po drugiej stronie, a ona przysiadła na dużym kartonie i spojrzała bezradnie na zagracone wnętrze.
- Jeszcze nie. To jest jakiś koszmar. I nawet magia tu nie pomaga. - Odparła wzdychając ciężko. - Odbiorę Scorpiusa od ciebie we czwartek, przyślę jutro do was Polly, dobrze?
- Dobrze. - Odparł, a ona czuła się strasznie dziwnie rozmawiając z Draconem przez telefon.
Kupił sobie komórkę i nalegał, żeby go nauczyła ją obsługiwać. Więc to zrobiła.
Nie wiedziała czemu w sumie nie wpadli na to wcześniej. W ten sposób mogła mieć z nim kontakt, gdy Cory nocował w Malfoy House. I mogli... Po prostu sobie pogadać.
Bo ostatnio zdarzało im się to dość często. Niezobowiązujące rozmowy o niczym. Chyba trochę się przełamała, pozwoliła mu wkroczyć za barierę, którą dla niego ustawiła.
- Jak ci minął dzień? - Zagadnęła beztrosko i pociągnęła łyk wina prosto z butelki.
W końcu była sama, nie musiała się ograniczać.
- Trafił dzisiaj na oddział koleś, który chyba próbował uprawiać seks z rurą od... Odkarzacza? Tak to się nazywa?
- Odkurzacza. - Poprawiła go z uśmiechem.
- No właśnie. I wyobraź sobie, że ten kretyn...
Słuchała go śmiejąc się wesoło. W końcu dała sobie spokój z ogarnianiem mieszkania i usiadła na podłodze opierając plecy o pustą ścianę.
- To jest miłe, prawda? - Zapytała po jakimś czasie paplania o niczym.
Usłyszała, że westchnął po drugiej stronie.
- Tak. Brakowało mi tego. - Powiedział poważnie, a potem szybko zmienił temat. - Chciałbym zabrać Scorpiusa do mojej matki. Stęskniła się za nim. Pójdziesz z nami?
- Zastanowię się, dobrze? - Odparła, bo spotkania z Narcyzą Malfoy nigdy nie kojarzyły jej się zbyt pozytywnie.
- Dobrze. Muszę kończyć, jutro mam poranną zmianę. Stópka zajmie się Corym do czasu, aż pojawi się Polly. Okej?
- Okej. Dobranoc, Draco.
- Dobranoc. - Odpowiedział i rozłączył się po chwili milczenia.
A ona przymknęła powieki, bo nagle poczuła się strasznie samotna.
*
- Babciu, wiesz, że latałem samolotem? Był duży i polecieliśmy do babci Jean... - Scorpius wdrapał się na kolana Narcyzy i wysmarował jej nieskazitelną bluzkę czekoladą, którą trzymał w małej rączce. - Było super! I bawiliśmy się z tatusiem w Mugoli...
Pani Malfoy przytuliła drobne ciałko do siebie, kompletnie nie przejmując się swoim eleganckim ubraniem.
- Chyba ci się podobało, co Scorpiusie?
- Bardzo! I potem przyjechał wujek Harry...
Hermiona siedziała sztywno w fotelu próbując okiełznać gwałtowne bicie serca. Bo każda wizyta w Malfoy Manor przyprawiała ją o ataki histerii. Może to z powodu przeszłości. Przeszłości, w której Bellatrix torturowała ją swoim pieprzonym crucio. Do tej pory miała bliznę na przedramieniu w postaci rozmazanego napisu szlama.
- Mamo, co się stało z różami? - Draco zagadnął niepewnie wyglądając na zewnątrz przez duże okno, które wychodziło na... Pusty ogród.
- Kazałam je ściąć. Położyłam je na grobie twojego ojca. - Odparła cicho wsuwając palce w jasne włosy Cory'ego. - Niedawno była rocznica jego śmierci...
Draco kiwnął sztywno głową.
Bo doskonale o tym wiedział. Szósta rocznica samobójstwa Lucjusza Malfoya, który postanowił zakończyć swoje życie za murami Azkabanu.
- Macie już jakieś plany na urodziny Scorpiusa? Pomyślałam, że moglibyśmy je wyprawić tutaj... - Pani Malfoy zagadnęła beztrosko.
Piąte urodziny Cory'ego zbliżały się wielkimi krokami. Urodził się dokładnie w dniu urodzin swojej matki, dziewiętnastego września.
- Chcieliśmy je wyprawić w Malfoy House. - Hermiona wtrąciła pewnym głosem. - Będzie dużo dzieci, nie chcemy, żeby coś niechcący uległo zniszczeniu... - Dodała obserwując kunsztowny kryształowy wazon stojący na małym stoliku, który był wart więcej niż jej roczne zarobki.
- Oczywiście jest pani zaproszona. - Wtrąciła z niepewnym uśmiechem.
- Prosiłam, żebyś zwracała się do mnie po imieniu, Hermiono...
- No tak. - Brązowowłosa kobieta kiwnęła sztywno głową. - Jesteś zaproszona, Narcyzo.
- Babciu, a co mi kupisz na urodziny? - Scorpius złapał jej dostojną twarz w swoje lepkie rączki i spojrzał jej prosto w oczy.
- Cory! - Hermiona zganiła go kręcąc głową.
- A co byś chciał, kochanie? - Narcyza pocałowała go z czułością w małe czółko.
- Możesz kupić mi ciuchcię? Taką dużą, co robi puf puf...
- Oczywiście, Scorpiusie. Dostaniesz ciuchcię.
A Hermiona westchnęła ciężko, bo cholera, babcie to jednak były niereformowalne. Niezależnie od statusu krwi.
- Nigdy nie byłam wielką zwolenniczką waszego związku, ale nie sądziłam też, że mój syn może zachować się w tak nieodpowiedni sposób. Wstyd mi za niego.
Hermiona wpatrywała się Narcyzę Malfoy próbując za wszelką cenę skupić się na Corym. który biegał po kudłatym dywanie goniąc magicznie wyczarowane iskierki.
- Dziękuję ci, że pozwoliłaś mu być częścią waszego życia, Hermiono.
- Nie chciałam, żeby Scorpius miał tylko matkę. Ojciec to zawsze ojciec. - Odparła i utkwiła wzrok w swoich złączonych dłoniach.
- Masz rację. Cieszę się, że chociaż ty masz rozum we właściwym miejscu.
![](https://img.wattpad.com/cover/223827525-288-k660216.jpg)
YOU ARE READING
Skazani na siebie - Dramione
Fanfiction"Rozłąka jest dla miłości tym, czym wiatr dla ognia - małą gasi a wielką roznieca."