8.

3.8K 238 26
                                    

Bo rozdział 7. jest króciutki, dlatego serwuję od razu dwa ;) 

I tak dla jasności... Gwiazdki i komentarze zawsze miło widziane i bardzo pożądane!


- Hej, Granger! - Usłyszała wołanie za swoimi plecami, ale gdy tylko się odwróciła i zobaczyła sylwetkę swojego najmniej ulubionego Ślizgona, prychnęła pod nosem.

- Czego chcesz, Malfoy? Mieliśmy patrolować korytarze, ODDZIELNIE. - Powiedziała z naciskiem przeklinając w duchu Minerwę McGonagall za to, że uczyniła Draco Malfoya drugim Prefektem Naczelnym. Bo serio? On? Mogła dać Zabiniego, tamten przynajmniej miał poczucie humoru, które jej odpowiadało.

- Uczniowie twojego domu to niezłe ogiery, wlepiłem już ze dwa szlabany i odebrałem mnóstwo punktów za seksy po kątach. - Odparł z kpiącym uśmieszkiem, ale nie mogła zignorować jego oczu, które wzbudzały w niej coś... Dziwnego. Były cholernie bystre, prześmiewcze, o pięknym kolorze stali. Gubiła się czasem w tych oczach. Chociaż nie przyznałaby się do tego głośno.

- Tylko to chciałeś mi powiedzieć? - Zapytała znudzonym tonem, ale uniosła gwałtownie głowę, bo wymruczał:

- Może dasz się zaciągnąć do jakiegoś schowka na miotły? - Sugestywnie poruszył brwiami, a na jej policzki wkradło się gorąco. - Słyszałem, że rozstałaś się z Weasleyem, pewnie jesteś samotna...

- Idź się lecz, Malfoy.

I odeszła słysząc jego głośny śmiech, który sprawiał, że jej serce waliło jak szalone. Bo ostatnio zbyt często o nim myślała. Kiedy nie był skończonym dupkiem, był... Całkiem fajny.

Odłożyła na półkę album ze szkolnymi zdjęciami, który sprawił, że wróciły wspomnienia. A potem przyłożyła mocniej telefon do ucha, bo...:

- Urządziłaś się już? - Ciepły głos rozległ się po drugiej stronie, a ona przysiadła na dużym kartonie i spojrzała bezradnie na zagracone wnętrze.

- Jeszcze nie. To jest jakiś koszmar. I nawet magia tu nie pomaga. - Odparła wzdychając ciężko. - Odbiorę Scorpiusa od ciebie we czwartek, przyślę jutro do was Polly, dobrze?

- Dobrze. - Odparł, a ona czuła się strasznie dziwnie rozmawiając z Draconem przez telefon.

Kupił sobie komórkę i nalegał, żeby go nauczyła ją obsługiwać. Więc to zrobiła.

Nie wiedziała czemu w sumie nie wpadli na to wcześniej. W ten sposób mogła mieć z nim kontakt, gdy Cory nocował w Malfoy House. I mogli... Po prostu sobie pogadać.

Bo ostatnio zdarzało im się to dość często. Niezobowiązujące rozmowy o niczym. Chyba trochę się przełamała, pozwoliła mu wkroczyć za barierę, którą dla niego ustawiła.

- Jak ci minął dzień? - Zagadnęła beztrosko i pociągnęła łyk wina prosto z butelki.

W końcu była sama, nie musiała się ograniczać.

- Trafił dzisiaj na oddział koleś, który chyba próbował uprawiać seks z rurą od... Odkarzacza? Tak to się nazywa?

- Odkurzacza. - Poprawiła go z uśmiechem.

- No właśnie. I wyobraź sobie, że ten kretyn...

Słuchała go śmiejąc się wesoło. W końcu dała sobie spokój z ogarnianiem mieszkania i usiadła na podłodze opierając plecy o pustą ścianę.

- To jest miłe, prawda? - Zapytała po jakimś czasie paplania o niczym.

Usłyszała, że westchnął po drugiej stronie.

- Tak. Brakowało mi tego. - Powiedział poważnie, a potem szybko zmienił temat. - Chciałbym zabrać Scorpiusa do mojej matki. Stęskniła się za nim. Pójdziesz z nami?

- Zastanowię się, dobrze? - Odparła, bo spotkania z Narcyzą Malfoy nigdy nie kojarzyły jej się zbyt pozytywnie.

- Dobrze. Muszę kończyć, jutro mam poranną zmianę. Stópka zajmie się Corym do czasu, aż pojawi się Polly. Okej?

- Okej. Dobranoc, Draco.

- Dobranoc. - Odpowiedział i rozłączył się po chwili milczenia.

A ona przymknęła powieki, bo nagle poczuła się strasznie samotna.

*

- Babciu, wiesz, że latałem samolotem? Był duży i polecieliśmy do babci Jean... - Scorpius wdrapał się na kolana Narcyzy i wysmarował jej nieskazitelną bluzkę czekoladą, którą trzymał w małej rączce. - Było super! I bawiliśmy się z tatusiem w Mugoli...

Pani Malfoy przytuliła drobne ciałko do siebie, kompletnie nie przejmując się swoim eleganckim ubraniem.

- Chyba ci się podobało, co Scorpiusie?

- Bardzo! I potem przyjechał wujek Harry...

Hermiona siedziała sztywno w fotelu próbując okiełznać gwałtowne bicie serca. Bo każda wizyta w Malfoy Manor przyprawiała ją o ataki histerii. Może to z powodu przeszłości. Przeszłości, w której Bellatrix torturowała ją swoim pieprzonym crucio. Do tej pory miała bliznę na przedramieniu w postaci rozmazanego napisu szlama.

- Mamo, co się stało z różami? - Draco zagadnął niepewnie wyglądając na zewnątrz przez duże okno, które wychodziło na... Pusty ogród.

- Kazałam je ściąć. Położyłam je na grobie twojego ojca. - Odparła cicho wsuwając palce w jasne włosy Cory'ego. - Niedawno była rocznica jego śmierci...

Draco kiwnął sztywno głową.

Bo doskonale o tym wiedział. Szósta rocznica samobójstwa Lucjusza Malfoya, który postanowił zakończyć swoje życie za murami Azkabanu.

- Macie już jakieś plany na urodziny Scorpiusa? Pomyślałam, że moglibyśmy je wyprawić tutaj... - Pani Malfoy zagadnęła beztrosko.

Piąte urodziny Cory'ego zbliżały się wielkimi krokami. Urodził się dokładnie w dniu urodzin swojej matki, dziewiętnastego września.

- Chcieliśmy je wyprawić w Malfoy House. - Hermiona wtrąciła pewnym głosem. - Będzie dużo dzieci, nie chcemy, żeby coś niechcący uległo zniszczeniu... - Dodała obserwując kunsztowny kryształowy wazon stojący na małym stoliku, który był wart więcej niż jej roczne zarobki.

- Oczywiście jest pani zaproszona. - Wtrąciła z niepewnym uśmiechem.

- Prosiłam, żebyś zwracała się do mnie po imieniu, Hermiono...

- No tak. - Brązowowłosa kobieta kiwnęła sztywno głową. - Jesteś zaproszona, Narcyzo.

- Babciu, a co mi kupisz na urodziny? - Scorpius złapał jej dostojną twarz w swoje lepkie rączki i spojrzał jej prosto w oczy.

- Cory! - Hermiona zganiła go kręcąc głową.

- A co byś chciał, kochanie? - Narcyza pocałowała go z czułością w małe czółko.

- Możesz kupić mi ciuchcię? Taką dużą, co robi puf puf...

- Oczywiście, Scorpiusie. Dostaniesz ciuchcię.

A Hermiona westchnęła ciężko, bo cholera, babcie to jednak były niereformowalne. Niezależnie od statusu krwi.

- Nigdy nie byłam wielką zwolenniczką waszego związku, ale nie sądziłam też, że mój syn może zachować się w tak nieodpowiedni sposób. Wstyd mi za niego.

Hermiona wpatrywała się Narcyzę Malfoy próbując za wszelką cenę skupić się na Corym. który biegał po kudłatym dywanie goniąc magicznie wyczarowane iskierki.

- Dziękuję ci, że pozwoliłaś mu być częścią waszego życia, Hermiono.

- Nie chciałam, żeby Scorpius miał tylko matkę. Ojciec to zawsze ojciec. - Odparła i utkwiła wzrok w swoich złączonych dłoniach.

- Masz rację. Cieszę się, że chociaż ty masz rozum we właściwym miejscu.

Skazani na siebie - DramioneWhere stories live. Discover now