🎶 Ognisko 🎶

200 15 4
                                    

Podeszła do nas grupka dziewczyn mniej więcej w moim wieku. Jedna z nich przyniosła ze sobą gitarę. Zaraz Jeremi złapał za gitarę i zaczął brzdąkać. Prawie wszyscy zerwali do tańca. Stwierdziłam, że dziś nie tańczę. Podeszłam do dziewczyn, która też nie tańczyła, była strasznie podobna do Zośki. Siedziała na kłodce na przeciwko mnie, obeszłam więc  ognisko i usiadłam obok niej:

- Pola - wyciągnęłam rękę w jej stronę - Pola Motyl
- Hanka - uścisnęła moją ręke - a właściwie Anna Zawadzka, starsza siostra Zośki. - Stąd to podobieństwo. Porozmawiałyśmy chwilę. Zauważyłam jedną wpólną rzecz pomiędzy Zośką, a Hanką. Obydwoje są poważni i się praktycznie nie uśmiechają. Tylko nasza czwórka nie tańczyła. Tadeusz się ciągle komuś przyglądał, byłam ciekawa komu więc zdecydowałam się do niego podejść. Przeprosiłam Hanię i skierowałam się w stronę Tadeusza:

- Serwus, komu się tak przyglądasz?

- Serwus, nikomu. Patrzę tylko jak wywijają tam, nie chce by się komu coś stało. A ty Polu czemu nie tańczysz?

- Właściwie o to samo mogę zapytać Ciebie Tadeuszu

- Oj Polu, Polu... - westchnął - Ja nie umiem tańczyć, a przy okazji słoń mi nadepnął na ucho.

- Oj tam, oj tam nie może być tak źle, prawda? - spytałam pociągając go za rękę

- Pola, a gdzie Ty mnie ciągniesz? Nie umiem tańczyć, przecież mówiłem - powiedział zaskoczony.

- To Cię nauczę, chodź! - stanęliśmy trochę w oddali, by nie przeszkadzać tym którzy już tańczą. Muzyka była nawet skoczna, pomyślałam że będzie łatwo tańczyć do takiego rytmu. Jednak pomyliłam się co do tego. Nauczyłam chłopaka, jak na ułożyć ręcę i zaczęliśmy najpierw po woli, potem szybciej i szybciej. Tadeusz się co chwila gubił w krokach, a w oddali słychać było śmiechy, wiedzieliśmy że one są w naszym kierunku. Zdenerwował się, krzyknął na mnie że to wszystko bez sensu. Nagle muzyka przestała grać, i nastała grobowa cisza. Nikt nie tańczył, nie śmiał się. Cała uwaga skupiła się na naszej dwójce. Spojrzeliśmy na siebie potem na pozostałych. Odszedł, tak po prostu odszedł. Posłałam złowrogie spojrzenie osobom, które się prawdopodobnie śmiały z Tadzia i pobiegłam za nim.

- Zośka poczekaj! Zośka no! Gdzie idziesz? Zośka?!- próbowałam go dogonić

- Zostaw mnie Pola - odwarknął - Po co się zgodziłem na ten cały cyrk? - Szepnął sobie pod nosem

- Ale nie było tak źle Zośka, to był twój pierwszy raz. Nie każdy świetnie tańczy - zatrzymał się.

-  Ale Ty najwidoczniej tak! - zaśmiałam - Co Cię tak bawi? - jego ton natychmiast się zmienił.

- Ty myślisz że z takimi umiejętnościami się urodziłam czy jak? Jeśli jednak tak myślisz to jesteś w błędzie. Jakieś dwa lata temu, nienawidziłam tańczyć, zawsze myślałam że będą się ze mnie śmiać. Dlatego nigdy nie tańczyłam przy innych. Moje podejście zmienił pewien chłopak. Poznałam go na wakacjach w Lidzbarku, byłam wtedy z rodzicami u rodziny na dwa tygodnie. Pewnego dnia pojechaliśmy na jezioro. Tam go właśnie poznałam. Był bardzo przystojny, był wysportowany, wysoki, umięśniony, opalony, jego  przepiękny biały uśmiech aż oślepiał, w dodatku wyśmienicie tańczy. No po prostu ideał. Wszystkie dziewczyny się za nim oglądały. A jemu akurat w oko wpadłam ja. Nie szukałam wakacyjnej miłości, więc nie dawałam mu żadnych znaków, że jestem nim zainteresowana. Ale ten nie dawał za wygraną. Zaprosił mnie do pobliskiej resturacji. Tak się jakoś ta rozmowa potoczyła, że reszta dnia zleciała jak pstryknięcie palca. Akurat tak się złożyło, że w wieczorne czwartki były taneczne. Nalegał bym z nim zatańczyła, ja się wzbraniałam przed tym. W końcu przystałam, był bardzo wyrozumiały, tłumaczył wszystko po koleji. Mimo że ja mu ciągle deptałam po stopach. To on w pewien sposób odblokował mnie. Pozwól i siebie odblokować Tadeusz.

- Pola, nie wiem czy Ci się uda mnie "odblokować". Nie wiem czy potrafię.

- Pewne jest że musisz spróbować. Chodźmy już może, pewnie się martwią.

- Masz rację, wracajmy. - wróciliśmy do reszty. Okazało się że wszyscy na nas czekali. Była kompletna cisza, Jeremi nie grał, nikt ze sobą sie rozmawiał, wszyscy siedzieli w ciszy ze spuszczonymi głowami. Ognisko powoli gasło. Wreszcie Alek podniósł i krzyknął:

- Gdzieś Wy się podziewaliście. My tu od zmysłów odchodziliśmy.

- Nie było nas może pół godziny, nie panikuj Alek - powiedziałam spokojnie

- PÓŁ GODZINY? - pisnął - Nie było was połtorej godziny - spojrzeliśmy z Tadeuszem po sobie i prychnęliśmy śmiechem - Co was tak bawi? Słucham! - chyba się chłopaczyna rzeczywiście się zdenerwował

- Aluś, uspokój się. Nic się nie stało, widzisz? Jesteśmy cali i zdrowi - przytuliłam się do niego. Odrazu odwzajmnił. Kochany jest ten Aluś. - Chodźmy już, jestem śpiąca, a pozatym jutro umówiłam się z Helą. - Powiedziałam i poszliśmy się pożegnać. Skierowaliśmy się do domu, i nagle poczułam szarpnięcie za nadgarstek za moimi plecami okazał się Janek:

- Widzimy się się jutro?

- Jutro się umówiłam z Helą, może innym razem, dobrze? - on kiwnął głową na tak, musnął wargami mój policzek i szepnął 'dobranoc'. Alek zmierzył mnie podejrzanym wzrokiem, ale nic nie powiedział.

💛💛💛💛
Serwus, długo mnie nie było, ale straciłam chwilowo wene. Mam nadzieję, że koronaświrus Was nie dopadł i macię się dobrze. Za jakiekolwiek błędy przepraszam.
Trzymajcie się
Ofelia ;*

Tango Notturno || KnS - ZAWIESZONE- Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz