🎶 Upadek 🎶

248 16 11
                                    

*Perspektywa Janka* 

Podczas gdy reszta rozmawiała ze sobą, ja siedziałem cicho i przyglądałem się blondynce siedzącej na przeciwko mnie. Była oszałamiająca, mimo że nie zachowywała się jak inne dziewczyny. Wyróżniała się przede wszystkim swoim stylem i sposobem egzystencji. Nie należała do dziewczyn, które bały się każdej napotkanej istoty bądź rzeczy, i tylko czekają na swojego księcia z bajki. Ona była inna. Całkowicie inna. Silna, mądra, szczera i samowystarczalna, nie potrzebowała swojego obrońcy i specjalnego traktowania. Pola nie chciała by obchodzić się z nią jak z przysłowiowym jajkiem, ze względu, że jest dziewczyną. Zawsze była wesoła i uśmiechnięta. Nawet teraz, po śmierci swoich rodziców. Nagle Alek wyrwał mnie z transu moich myśli: 

- Chodź, przejdziemy się. -teraz mówił do dziewczyn -  Przepraszamy miłe Panie, ale musimy odbyć z Rudym poważną męską rozmowę - na co Duśka i Maryla zachichotały, jedynie Pola się na nas spojrzała i uśmiechnęła. Odeszliśmy kawałek od miejsca pobytu dziewczyn. Zaczęliśmy iść w kierunku szosy. Weszliśmy na drogę i szliśmy przed siebie w ciszy. W końcu przewałem tą ciszę: 

- O czym chciałeś porozmawiać Alku?

- Jak to jest pomiędzy Tobą, a Polcią? - nie spodobało mi się, że ciągle zdrabniał jej imię. 

-A jak ma być? Jest w porządku - szedłem z głową spuszczoną w dół, chyba wiem do czego dąży - Jesteśmy w przyjacielskich relacjach - dodałem

- Ah tak? Tylko w przyjacielskich? Rudy nie udawaj, widziałem jak na nią patrzysz - pokręcił głową 

- No i co z tego? Ona uważa mnie tylko za kolegę 

- To może powinieneś to zmienić - spojrzał na mnie wymownym wzrokiem

- Niby jak mam to zmienić, prawie jej nie znam. Nie wiem co lubi - popatrzyłem na niego z ukosa

- Osobiście sądzę, że sam powinieneś spróbować, mimo to powiem ci o niej jedną rzecz. Pola kocha przyrodę i świeże powietrze, teraz ty coś wymyśl - przytaknąłem na to. Chyba już wiem gdzie ją zaproszę. - Możemy już wracać? Robi się chmurno, obawiam się, że za chwilę zacznie padać, a dziewczyny zostały same. 

- Tak jasne - odpowiedziałem i wpadłem na świetny pomysł - Kto ostatni przy kocu ten bęcwał - i zacząłem pędzić jak głupi przed siebie. Biegłem ile sił w nogach i nie zauważyłem przed sobą kamienia i wykopyrtnąłem się. Padłem na twarz. Słyszałem jak Dawidowski śmieje się z daleka. Usłyszałem też głosy dziewcząt, które prawdopodobnie biegły w moją stronę: 

- Boże Janek! Nic Ci nie jest? - Głos Marii był strasznie piskliwy. Poczułem nagle lekkie szarpnięcie za ramię. Wtedy otworzyłem oczy i ujrzałem Polę, moją kochaną Blondyneczkę. Jej włosy rozwiewał wiatr. Była piękna. Miałem ochotę ją pocałować. Ale wiedziałem, że jeszcze nie mogę.  Wzięła moją twarz w swoje piękne ręce i oglądała mój nos bardzo dokładnie. Po oględzinach stwierdziła, że jest  złamany:

- Idziemy do domu, Janek - pomogła mi wstać, poprosiła dziewczyny by przyniosły jej rzeczy z koca i krzyknęła do Alka - Aluś, my idziemy! - natychmiast się przy nas znalazł 

- Do domu? - spytał i spojrzał na mnie w politowaniem i jednocześnie z udawanym szacunkiem 

- Tak, ten głuptak rozwalił sobie nos - otarłem krew, która ciągle leciała mi z nosa, a dziewczyna mnie skarciła i dała mi chusteczkę - Nie wcieraj mi tego w rękaw. 

Poszliśmy w stronę tramwajów. Lekko kulałem i smarkatka chciała mi pomóc, lecz stanowczo zaprzeczyłem. Zapytałem się Poli czy możemy iść do mnie do domu. Powiedziała, że tak. Pojechaliśmy tą samą trasą jaką przybyliśmy. Po drodze zostałem skarcony za moje bezmyślne zachowanie. Gdy dobrnęliśmy do mojej kamienicy na Mokotowie, zaprosiłem ją do środka. Weszliśmy do środka, zaprowadziłem ją pod drzwi, które następnie otworzyłem. 'Ładnie pachnie' przemknęło mi przez myśli. Zapytałem się czy nie chce herbaty, ona na to żebym się położył i przyniesie mi zimny okład. Tak też zrobiłem, w tej chwili nie chciałem się kłócić. Po kilku minutach przyszła, z zimną i mokrą ściereczką. W odpowiedzi mruknąłem 'dziękuję'. Nic nie odpowiedziała i za chwilę znów zniknęła za ścianą salonu. Oparłem głowę o ramę sofy założyłem rękę za głowę i czekałem na dziewczynę. Lada chwila się znów zjawiła ty razem z tacą i naczyniami. Postawiła ją na stoliczku obok kanapy. W jednym naczyniu była herbata dla na obu, a w drugim jakaś nie znana mi ciecz. Blondynka nadal nic nie mówiła, nie wiem czy była na mnie zła, za to co zrobiłem, czy może po prostu się nie odzywała. Wreszcie przerwała tą martwą ciszę: 

- Boli cię coś jeszcze oprócz nosa i kostki? - usiadła obok i spojrzała na mnie z takim stoickim spokojem. Utonąłem w jej zielonych dużych tęczówkach - Janek? Słyszysz mnie - pomachała mi przed oczami dłonią

- Tak, przepraszam zamyśliłem się - powiedziałem i poprawiłem się na kanapie - możesz powtórzyć pytanie? - uśmiechnąłem się do niej nieśmiało

- Tak, pytała czy boli Cię coś jeszcze oprócz nosa i kostki? 

- Nie - opowiedziałem jej z równie spokojnym głosem. Wzięła ode mnie szmatkę i położyła na tatce. Później umoczyła gaziki w przezroczystej cieczy i przyłożyła mi do twarzy. Szczypało jak cholera, syknąłem kilka razy - Czy to spirytus? - spytałem, ona kiwnęła głową skupiona na swojej pracy, przemywania moich ran na twarzy. Po skończeniu usiadłem normalnie, a Pola podała mi herbatę. Mama była poza miastem, Tata jak zwykle będzie w szkole do późnej pory. Za to Duśka po pikniku miała iść do koleżanki na noc, wiec byliśmy sami w domu. Odwróciłem się w jej kierunku: 

- Pola, mogę ci coś powiedzieć? - zacząłem niepewnie.

- Jasne, mów co ci leży na serduszku - uśmiechnęła się do mnie, jednocześnie wyłaniając rząd białych zębów. 

Wtedy zdecydowałem się zrobić pierwszy krok. Zbliżyłem się do niej i złączyłem nasze usta w jedność. Na początku nie odwzajemniła mego pocałunku, więc zacząłem się odsuwać. Nagle ona złapała moją twarz i oddała pocałunek...

💛💛💛
Serwus, jak się miewacie? Mam nadzieję, że dobrze. Domyślacie się co będzie w następnym rozdziale? Za wszelkie błedy przepraszam!
Trzymajcie się
Ofelia ;*

Tango Notturno || KnS - ZAWIESZONE- Tempat cerita menjadi hidup. Temukan sekarang