Rozdział 14 - Widoki

143 40 28
                                    

Drewniane panele, w miejscu gdzie jeszcze przed tygodniem wisiał rodzinny portret, były jaśniejsze od pozostałych. Ściana emanowała pustką, motywując Gallangerów do odnalezienia artysty godnego stworzyć nowy obraz. Tymczasem palce Frei ostrożnie badały drewno i granicę nakreśloną innym odcieniem, zbierając na opuszkach drobiny zalegającego, niewidocznego gołym okiem kurzu.

Zadrżała z zimna, które wraz z dziwnym niepokojem towarzyszyło jej od samego rana. Tej nocy miała koszmar, tak sądziła. Zupełnie nie pamiętała snu, jednak wyrwała się z niego nagle, rozgorączkowana, roztrzęsiona i oblana potem. Niemy krzyk uwiązł jej w gardle, a serce waliło niczym kościelny dzwon.

Pierwszym, co przyszło jej do głowy, gdy przerażona rozglądała się po swym cichym, spowitym mrokiem pokoju, było odnalezienie brata. Sama obecność Wiktora odegnałaby wszystkie lęki. Mimo to Freja postanowiła zostać w łóżku i ochłonąć. Przecież była już dorosłą kobietą, a nie malutką dziewczynką, która lęka się nieprzyjemnych, sennych mar.

Gdy już wstała, nawet nie zajrzała do pokoju brata, by przekonać się o jego chronicznej nieobecności. Tym razem słyszała, jak wymknął się z niego tuż po wschodzie słońca, by zaszyć się w swojej kryjówce.

To już dwa tygodnie — pomyślała. Dwa tygodnie odkąd wróciłam, a nadal ciężko mi się z tym wszystkim oswoić.

Usiadłszy na jednym ze schodków w westybulu, zaczęła zastanawiać się nad tym, co mogłaby robić w tak wielkim domu. Gdyby zechciała posprzątać, Magali mogłaby odebrać to jako zniewagę dla swojej pracy, o ogród zdążyli już zadbać Remi i bliźniaczki, a samotna przejażdżka konna najprawdopodobniej skończyłaby się pretensjami Lwiego Hrabiego, który niejednokrotnie ostrzegał siostrę przed niebezpieczeństwami czyhającymi wokół domu.

Z zamyślenia wytrąciło ją muśnięcie w dłoń i odgłos mruczenia.

— Och, witaj — zagaiła Freja do czarnego kota, który po chwili wskoczył na jej kolana i wygodnie się nań ułożył.

Złote ślepia uważnie wpatrywały się w twarz dziewczyny. Zupełnie jakby kocur chciał dodać jej nieco otuchy. W końcu nie była sama, a jednak...

— Nie wymagam od niego, by cały czas był przy mnie i mnie niańczył — tłumaczyła sobie głośno, głaszcząc puchatego towarzysza, którego obecność sprawiła, że dysputa Frei do samej siebie brzmiała mniej osobliwie — ale te jego tajemnice mnie przygnębiają. — Westchnęła. — I martwią.

Kot zdawał się nie przejąć słowami dziewczyny. Zeskoczył z jej kolan i kilkoma susami pokonał resztę schodów, zatrzymując się nieopodal frontowych drzwi.

— Czyżbyś proponował mi spacer?


Tej nocy Wiktor znów nie mógł spać. Za każdym razem, gdy przysypiał, zalewała go fala krwi, dręczyły wrogie twarze z Chevalierem na czele lub miewał inne mroczne wizje, przemawiające w imieniu zbyt cichego sumienia, które tak bardzo starał się ignorować za dnia.

Choć czasami go kusiło, choć czasem bardzo chciał, nie dzielił się troskami z Freją. Był już przecież dorosłym mężczyzną, który powinien radzić sobie z takimi drobnostkami, jak złe sny i sporadyczne kłucie w sercu na myśl o przyszłości zachwianej licznymi zagrożeniami. Wystarczył mu jeden ciepły uśmiech siostry, by to wszystko znieczulić. Nie mógł utracić i tego.

Gdy tylko niebo za oknem z czarnego zaczęło barwić się na jaśniejszy odcień błękitu, odrzucił brązowo-fioletową narzutę, chwycił za rapier i wyszedł z pokoju. Po drodze na moment przystanął przy uchylonych drzwiach do pokoju sąsiadującego z jego własnym, a gdy usłyszał cichy szelest pościeli i dostrzegł cień leżącej w łóżku młodej kobiety, uznał, że może iść w swoją stronę.

Gallanger (wstrzymane)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz