II

356 33 2
                                    

Piedmont Hospital, Atlanta, USA

Jeno właśnie kończył nocną zmianę. Idąc w stronę szatni przechodził przez oddział ortopedyczny. Był zmęczony, a jedyne o czym marzył to kubek gorącej kawy i ciekawa książka.

Nigdy nie lubił czytać, jednak po rozstaniu z Jaeminem, tylko w ten sposób czuł z nim pewne powiązanie.

Jego uwagę przykuł głośny, niski ton rozbrzmiewający w jego ojczystym języku. Wysoki, elegancko ubrany mężczyzna kłócił się z jednym z lekarzy, przeklinając go pod nosem w języku koreańskim. Było to zupełnie nie zrozumiałe dla personelu, dlatego Jeno postanowił wtrącić się do rozmowy.

-Dzień dobry, czy jest jakiś problem?- ukłonił się, a mężczyzna zdębiał słysząc, że jest tu ktoś kto rozumiem jego słowa.

-Proszę pana, to jest jakiś skandal. Na Jaemin musi wracać na próbę. Jutro jego pierwszy koncert otwierający trasę! Proszę powiedzieć koledze, że nie mamy czasu na jakieś badania! Proszę mu dać coś przeciwbólowego i po kłopocie!

Na Jaemin. Tu jest.

Jeno wyłączył się, gdy tylko usłyszał jego imię. Rzucił torbę na ziemię i natychmiast udał się do sali, w której przebywał owy pacjent.

Zastał go w pomieszczeniu z jednym łóżkiem, na oddziale otropedii. Chłopak w pierwszym momencie nie zauważył go, a Jeno bał się być zauważonym. Przyglądał mu się w ciszy. Jaemin nic się nie zmienił, zagubiony wzrok i malinowe usta, które niegdyś były dla Jeno największą słodyczą.

Zrobił krok, a wtedy Jaemin wyrwał się z zamyślenia, spoglądając na lekarza. Jego oczy zabłysnęły, a serce zatrzymało się na moment. Poczuł, że po siedmiu latach ponownie odnalazł swój spokój, oparcie i miłość, którą nie był w stanie obdarzyć nikogo innego, tylko Jeno.

Mężczyźni przyglądali się sobie nawzajem w ciszy, i żaden z nich nie chciał jej przerywać jako pierwszy. W końcu jednak przeszkodził im menadżer Jaemina.

-Da mu doktor jakieś środki przeciwbólowe i wychodzimy.

No tak. Jaemin nie był tu bez powodu.

-Mógłbym najpierw usłyszeć co się stało? Możliwe, że te badania są niezbędne.

-Jaemin ćwiczył choreografię i upadł. Tyle, nic wielkiego.

-Nic wielkiego? A jednak jest pan tu z nim, w szpitalu.- Miał ochotę udusić tego faceta gołymi rękami.

Podszedł bliżej Jaemina, aby sięgnąć po kartę pacjenta. Na wciąż nie spuszczał z niego wzroku, a teraz mógł przyjrzeć mu się jeszcze dokładniej.

Jeno, który nie dbał o oceny, był momentami skrajnie nieodpowiedzialny, teraz jest lekarzem w znanej i poważanej placówce, w Ameryce. Wyglądał poważnie i dojrzale.

Kiedy on tak dorósł?

-To wygląda na poważny uraz... Możliwe, że doszło do uszkodzenia dysku. Będziesz musiał tu zostać na jakiś czas.- zwrócił się bezpośrednio do Jaemina, który wciąż wydawał się nie wychodzić z szoku.

-To nie wchodzi w grę. Musimy wracać na próbę.

-Proszę przynieść mu najpoyrzebniejsze rzeczy na kolejne dwa dni.- Jeno zupełnie zignorował uwagi menadżera, bo w obecnym stanie Jaemin nie mógłby nawet ruszyć się z łóżka, więc o tańcu nie było nawet mowy.

And nothing more. «NOMIN» Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz