1

3.8K 168 203
                                    

Rok 1969,19 lipca.

— Yashiro pośpiesz się z tym ciastem! Jutro na pewno przyjdzie tutaj dużo gości! — poganiała mnie moja matka.

Prychnęłam po nosem mieszając ciasto, które moim okiem wyszło lepiej niż zazwyczaj. I odnosząc się do słów mojej rodzicielki, która jak zawsze miała rację to jutro jest wielki dzień dla ludzkości. Wielki dzień do świata jak i dla naszej rodzinnej kawiarni, która ma swój telewizor oraz program, na którym będzie transmitowana emisja startu statku Apollo 11. Dlatego od godziny piątej jesteśmy na nogach i chrujemy jak woły,aby dostarczyć ludziom picia jak i świeżego jedzenia. Moja matka sądzi,że dzięki temu zarobimy więcej niż zazwyczaj, cóż ja mam do tego zbyt odmienne zdanie.

— Yashiro, pośpiesz się!

— Już wstawiam go do pieca, mamo! — odkrzyknęłam zgodnie z prawdą.

Otarłam czoło z potu i spojrzałam z uśmiechem na zegar, który wskazywał godzinę szesnastą. Byłam zadowolona z dzisiejszej pracy, chodź nie nawidziłam tutaj pracować. Boję się jednak zostawić mamę samą. Ojciec nas opuścił od razu gdy się urodziłam, więc nie mamy bliżej rodziny. Mamy tylko siebie. Do tego ona rzadko rozmawia z mężczyznami, jeśli chodzi o coś znacznie bliższego. Do każdego podchodzi z dystansem i profesjalnością.

Ja za to nie jestem lepsza. Mam już prawie siedemnaście lat na nadal nie miałam chłopaka czy nawet przyjaciół. Byłam typem samotnika.  Czasami jedyne rozmawiałam z córką sąsiadów, która miała na imię Aoi. Mogłam ją nazwać tylko koleżanką z sąsiedztwa.

— Gotowe. — uśmiechnęłam się w stronę matki, kiedy wyszła z zaplecza. Zdjęła swój fartuch i poprawiła swoje szare do ramion włosy.

Spojrzała na mnie. Była zmęczona.

— Idź się położyć. Ja tu jeszcze ogarnę. — zaproponowałam a ona bez żadnych problemów i bez zbędnego gadania udała się na górę.

Westchnęłam. Szczerze mówiąc, wszystko było na swoim miejscu i nic nie ulegało wyczyszczenia. Udałam się w takim razie na zewnątrz. Letnie powietrzne było na prawdę odświeżające i dawały błogie ukojenie. Owiewało moją twarz przez co przymknęłam na chwilę oczy.

Potem je otwarłam i uniosłam głowę ku niebu. Kochałam je tak samo jak zjawiska paranormalne. Były dla mnie zagadką,którą uda się odgadnąć tylko tym, którzy chcą wierzyć. Matka jednak ciągle skarcała mnie o moje bezsensowne gadanie, gdy tylko wspomniałam jej o duchach czy innych istotach pozaziemskich.

A mnie to satysfakcjonowało.

I cóż straciłam rachubę czasu. Nie wiedziałam ile tak stałam, ale wystarczająco długo, aby ktoś zwrócił mi uwagę.

— Jest późno, nie powinnaś wejść do środka? — spytał mnie nieznajomy na co się wzdrygłam.

Otrząsnęłam się z dziwnego amoku i spojrzałam na mężczyznę. Nie widziałam jego twarzy, jednak po głosie zauważyłam, mógł być w moim wieku.

— Jeszcze trochę postoję. — powiedziałam z lekkim uśmiechem na ustach. — Lubię ten widok.

— Nie jesteś sama.

— Może czegoś Pan potrzebuje? — zapytałam uprzejmie. Wyglądał mi na podróżnika, który na wszelką cenę chciał zostać anonimowy.

— Byłbym wdzięczny,gdybyś powiedziała mi gdzie bym mógł się zatrzymać. — powiedział po dłuższej chwili.

Kiwnęłam głową. Chciałam mu odpowiedzieć, lecz nie miałam pojęcia jak. Ostatnio jedyny hotel w mieście został zamknięty i od tego czasu żadnej inny nie dysponuje swoją gościnnością. Zdecydowałam się,że powiem mu prawdę.

— Hotelu tutaj już nie ma,ale zapraszam Pana do mnie. Mam jeden pokój gościnny,więc nic się nie stanie jak zostanie Pan kilka dni.

— Chętnie skorzystam z tej propozycji. — odparł.

Weszliśmy do kawiarni a potem zaprowadziłam go do wcześniej wspomnianego pokoju gościnnego. Pierwszy raz tak długo rozmawiałam z mężczyzną. I to możliwe,że jeszcze w moim wieku! Ale to ekscytujące!

— Czy mogłabym wiedzieć, jak się nazywasz? — spytałam niepewnie,kiedy wpuściłam go do środka.

Odwrócił się w moją stronę i rzekł:

— Mów mi Hanako.

𝑪𝒆𝒏𝒂 𝒄𝒛𝒂𝒔𝒖| 𝒉𝒂𝒏𝒂𝒌𝒐×𝒚𝒂𝒔𝒉𝒊𝒓𝒐✔Where stories live. Discover now