Rozdział VII: Pojednanie dusz

926 51 4
                                    


          Niebieskie światło łączące zmarłego szamana i młodą kunoichi zaczęło słabnąć. Rozejrzała się ostatni raz dookoła myśląc o tym, że Sasuke zaraz przybędzie jej z pomocą, tymczasem prawdopodobnie będzie już za późno. Czuła jak uchodzi z niej cała chakra. Dojrzała gdzieś w oddali spadające z drzewa płatki wiśni i przypomniała sobie o obietnicy, którą sobie złożyli.

- Przepraszam, Sasuke... może następnym razem... będziemy mogli razem je popodziwiać... - Dziewczyna padła na ziemię blada i pozbawiona energii życiowej.

Shinra podniósł się z ziemi z przerażeniem, a także ciekawością wymalowaną na twarzy. Obserwował z oddali trumnę swego ojca czekając na to, co się wydarzy. Jednak po minie Tamashiego można było wywnioskować, że coś poszło nie tak. W końcu spojrzał na grzechotkę, która była zakończeniem jego laski.

- Czyżby... - W tym momencie znad jego głowy wyleciał kunai, który roztrzaskał grzechotkę na kawałki. Rozbłysło jasne, białe światło o błękitnej poświacie.

- Nie! Nie! Nie! - Tamashi odwrócił się aby ujrzeć napastnika – Ty draniu! - wykrzyczał widząc Sasuke, który momentalnie znalazł się obok Sakury. Zmierzył ją od stóp do głów badając, czy jest ranna. Chwycił jej dłoń, zmierzył jej puls, jednak ani puls, ani chakra nie była wyczuwalna.

- Ona... nie żyje? - zapytał sam siebie drżącym głosem – Nie. Nie. Nie. Sakura, otwórz oczy, Sakura! - Oczy mu się zaszkliły, spojrzał z wściekłością na Tamashiego – Zabiję...

Ułożył Sakurę na wznak z wielką delikatnością i ruszył na Tamashiego, jednak całe jasne światło wydobywające się z grzechotki skumulowało się w jednym miejscu między nimi tworząc słup światła, z którego po chwili ukształtowała się postać mężczyzny. Sasuke zatrzymał się oślepiony, a jego przeciwnik wpatrywał się z wielkim szokiem na świetlistą postać.

- Nie wierzę... co się stało? Przecież miałeś zmartwychwstać! - wykrzyczał – czemu ukazujesz się w takiej postaci?! Dlaczego się nie udało?! - po tych słowach duch przemówił

- Powinieneś wiedzieć, bracie, że dusza szamana władającego taką mocą jak my jest nienaruszalna i nie da się ściągnąć jej z zaświatów wbrew jej woli... Pojawiłem się tutaj, ponieważ zachowałeś część mojej energii w swojej lasce, dzięki czemu mogłem obserwować wszystkie Twoje poczynania, jednak nawet z pomocą tej biednej dziewczyny nie możesz mnie ożywić, jeśli sam nie mam takiej intencji – powiedział duch Seishina zwracając smutny wzrok na martwą Sakurę – Druga sprawa jest taka, że ta kunoichi jest silniejsza, niż Ci się zdawało. Przed śmiercią część swojej chakry przekierowała do ziemi, abyś nie mógł dokończyć swojej techniki. Dlatego zawsze uważałem, że dobrze mieć shinobi za przyjaciół, zawsze walczą do końca. Nigdy się nie poddają i nieźli z nich wojownicy. Wiele możemy się od nich nauczyć... i wciąż jest sposób, aby ją ocalić i dobrze wiesz jaki, jednak decyzja należy do Ciebie. Niestety prawdopodobnie nie zostało Ci wiele czasu... bardzo mi przykro. Ta dziewczyna próbowała z całych sił ocalić i mnie i Twojego syna, jednak nawet szamani są bezradni w obliczu własnej śmierci.

- Mieliśmy razem odbudować wioskę! Bez Ciebie My... i ja... nasza osada i wszystko co zbudowaliśmy...

- Oh Tamashi... choć zawsze byłeś zdolnym i silnym szamanem, to bardzo często nie rozumiałeś, dlaczego się urodziliśmy, jaka jest nasza rola w tym świecie. Mamy dbać o równowagę, o naturę i opiekować się duszami, które już odeszły, a także tymi, które wciąż żyją. Powinieneś najlepiej wiedzieć, że nie możemy igrać z życiem i śmiercią, niezależnie od intencji. Szamani są ważnym filarem świata ninja. Nie potrzebujemy rozgłosu, nie potrzebujemy wielkiej siły. Potrzebujemy siebie i innych shinobi. Razem stanowimy jedność nie do pokonania. Przepraszam, że nie zdołałem ocalić Yuno...

HANAMI (SasuSaku)Where stories live. Discover now