Rozdział VI

403 35 9
                                    



Lance był oniemiały przez cały weekend. Nie mógł za nic się zabrać, ani odciągnąć myśli od piątkowego wieczoru.

Na zajęciach w następnym tygodniu wcale nie było lepiej. Pidge nie unikała go, ale praktycznie się do niego nie odzywała. Sytuacja między nimi była strasznie niezręczna, Hunk ledwo to znosił i żeby zapobiec nieznośnej ciszy ciągle nawijał o głupotach jak przekupka na bazarze.

Lance był mu nawet za to wdzięczny. Dzięki temu dni były nawet znośne kiedy przebywali we trójkę.

Najgorsze jednak było to, że Keith zaczął zwracać na niego uwagę. Co prawda nie wszystkie zajęcia mieli razem, ale czasami miał wrażenie, że cały wykład czarnowłosy się na niego patrzy.

To była męczarnia!

Co gorsza, czasami sprawiał wrażenie, że chce do niego zagadać.

Lance kiedy tylko namierzał zbliżającego się chłopaka ulatniał się tak szybko jak to możliwe. Gdzie tylko mógł chował się przed nim.

Czy on po prostu nie może się od niego odczepić?

Ta sytuacja się ciągnęła do końca tygodnia.

Pidge mimo, że nie odzywała się za dużo do Lance'a zauważyła jego dziwne zachowanie. W końcu była już doświadczonym zawodnikiem w obserwowaniu go. Chociaż, nigdy przed samą sobą by się do tego nie przyznała.

Lance naprawdę potrzebował kogoś się poradzić. Mimo, że zarzekał się, że nie przyzna się do tego co zaszło tamtego piątkowego wieczoru, to wszystko urosło w nim, że z ten tydzień, że musiał dać jakiś upust tym wszystkim myślą kłębiącym się w jego głowie.

Szczególnie teraz kiedy Pan idealny stał się bardzo natarczywy i postanowił usiąść koło niego na ostatnich zajęciach w tym tygodniu.

Lance przez cały wykład siedział jak na szpilkach. Opracowywał plan ucieczki. Miał zamiar wybiec jak najszybciej gdy tylko zabrzmi dzwonek, nawet jeśli miałby sturlać się po schodach i złamać kark.

Keith przez cały tydzień usilnie starał się pogadać z Lancem, jednak chłopak unikał go jak ognia. Specjalnie usiadł koło niego, wiedząc, że chłopak będzie chciał uciec jak najszybciej po dzwonku. Keith był gotowy na to, żeby ruszyć w pościg za nim i tym razem miał zamiar go dogonić.

Po prostu musiał z nim porozmawiać.

Z jednej strony chciał go przeprosić, ale z drugiej bardzo chciałby to powtórzyć.

Dzwonek.

Lance podrywa się z siedzenia i już mknie do drzwi. Keith prosto za nim jednak nie spodziewał się jednej małej nóżki która zostanie u podłożona.

Wyrżnął jak długi, upadając prosto na brzuch.

-Ej! – spojrzał na swojego oprawcę. Była to dziewczyna, która często chodziła w grupce z Lancem.

- Ups, moja wina. – wzruszyła ramionami, jednak po jej tonie głosu nie było słychać , że jest jej przykro. Ruszyła do wyjścia razem z innymi studentami.

Keith uderzył sfrustrowany pięścią w ziemię.

Już go nie dogoni.

Lance dostrzegł kątem oka zajście, przez co był strasznie wdzięczny Pidge. Musi jej podziękować i to najlepiej od razu.

I pogadać.

Zaczekał na nią w parku, przez który przechodziła zazwyczaj w drodze do domu. Ona zauważyła go od razu. Patrzył na nią tym zmartwionym wzrokiem, kiedy się zbliżała.

Lance bał się, że minie go i odejdzie, ale Pidge usiadła koło niego bez słowa jakby rozumiejąc jego intencje.

- Pidge, bardzo przepraszam za wszystko co wtedy powiedziałem. Nie chciałem cię zranić. Naprawdę jestem strasznym dupkiem... - westchnął przeczesując nerwowo włosy. Pidge słuchała uważnie tego co mówił.

- Nie chce... Nie chce niszczyć naszej przyjaźni. Jesteś moją najlepszą przyjaciółką i nie chce cię stracić. – nie wiedział czy w ogóle może prosić i to żeby dalej była jego przyjaciółką. W końcu ona coś do niego czuła, czy to nie będzie dla niej krzywdzące?

- Ja też tego nie chce Lance. – uśmiechnęła się do niego. – Nigdy nie chciałam, żeby coś się między nami popsuło. Wydaje mi się, że dochodzę powoli do siebie, a nie odzywanie się do siebie doprowadza mnie do szału.

-Mnie też. – oboje lekko się zaśmiali i w końcu za zgodę przytulili.

- Tak w ogóle to dzięki tam w klasie. – Lance westchnął na samo wspomnienie zdarzenia.

- Właśnie, co zaszło między tobą i Keith'em? Wydawało mi się, że to ty ciągle jesteś na niego przyczajony. Tymczasem od tygodnia on gania za tobą. Co to ma w ogóle znaczyć? – zapytała Pidge, nie ukrywając, że zauważyła co się dzieje.

Lance spojrzał z konsternacją przed siebie.

- Zadzwonić po Hunk'a?

- Tak. Idziemy do mnie.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

Króciutki rozdział, ale chcę żeby akcja była lepiej rozdzielona ^^" 

Za dużo rzeczy w jednym rozdziale nie możesz się dziać, nie XD

Z kolei następny rozdział będzie trochę dłuższy i czekają tam momenty z Shidge...

Yuiko 

CollegeAU Klance/ShidgeWhere stories live. Discover now