X

3K 204 170
                                    

Kolejnego dnia wszyscy mieszkańcy mieli opuścić miasto (oprócz rodziny Pines, która miała się zająć problemem).

Dipper i Mabel chcieli pójść pożegnać się z przyjaciółmi, a Ford miał jeszcze pójść do burmistrza, ustalili więc, że od razu po śniadaniu pójdą we czwórkę do miasta. We czwórkę, ponieważ naukowiec wolał, żeby Bill był razem z Dipperem i Mabel (dlatego, że z nimi się najlepiej dogadywał i też z innych powodów), a Stanek nie był zainteresowany wyjściem, więc został w domu.

Ponieważ było bardzo duszno i ciepło wszyscy ubrali się w luźne, przewiewne ubrania. Tylko Bill musiał się męczyć w długich spodniach i czarnej bluzce z długimi rękawami, którą wybrała mu parę dni wcześniej Mabel (jednak ku rozczarowaniu dziewczyny, chłopak nie chciał założyć na nią drugiej bluzki), bo przez wzory na jego ciele, ktoś mógłby zacząć coś podejrzewać. Miał też mieć ubrane rękawiczki, ale zaprotestował mówiąc, że ręce będzie po prostu trzymał w kieszeniach. Na prawe oko przykleili mu tymczasowo duży plaster, bo uznali, że bandaż może wyglądać zbyt makabrycznie. Miał już co prawda szklane oko, ale za dużo by z nim było tłumaczenia. 

Najwcześniej miał wyjechać Robbie, więc trójka ruszyła do jego domu, a Ford udał się do centrum miasta.
Kiedy dotarli pod dom chłopaka, jego rodzice właśnie pakowali walizy do auta, a brunet wynosił jakieś pudła z garażu.

- Dzień dobry! - zawołała Mabel.

- Och dzień dobry, dzień dobry! - zza auta wyjrzała pani Valentino. - Robbie! Twoi przyjaciele przyszli! Och! I widzę, że z kimś nowym. Kim jest wasz znajomy? - podeszła do nich i uśmiechnęła się do Billa, który po dostaniu reprymendy w domu, odpowiedział jej uśmiechem.

- Miło mi panią poznać. Jestem Bill - odpowiedział. Zaraz po powiedzeniu jak się nazywa, Dipper spiorunował go spojrzeniem.

- Miło nam cię poznać Bill - podszedł do nich również ojciec Robbiego i uścisnął blondynowi dłoń.

- Tak, to jest Bill, mój... - w tym momencie brunet się zaciął, próbując wymyślić na szybko w miarę wiarygodną historię życiową demona, z wyjaśnieniem dlaczego tu jest i jak jest z nimi spokrewniony. Powiedział jednak w pośpiechu "mój", a nie "nasz", po czym się zawiesił, przez co wyglądało to trochę dwuznacznie. Państwo Valentino uśmiechnęli się szeroko do chłopaków, a Robbie zaczął się śmiać. Bill zrobił się cały czerwony i szturchnął Dippera w bok. - KUZYN! W jego domu wybuchł ostatnio pożar i jego rodzice wylądowali w szpitalu. Przyjechał więc do nas, bo nie miał co ze sobą zrobić.

- Ojej.. Czyli stąd ten plaster?

- Tak... - odpowiedział niepewnie blondyn.

- A nie jest ci za ciepło? Strasznie dzisiaj gorąco, a ty taki poubierany.

- A nie, nie, on już tak ma! - machnęła ręką brunetka. - Wiedzą państwo, zarazki i te sprawy.

- No tak, niektórzy tak już mają.

- No.. Robbie!! - krzyknął do chłopaka Dipper, chcąc już skończyć temat Billa, zanim coś palną. Jeszcze przez chwilę rozmawiali, pożegnali się, po czym rodzina Valentino odjechała.

Kiedy szli do domu Wendy, demon trzepnął bruneta przez łeb.

- Ała! Za co?!

- Czemu nie mogłeś tej historyjki wymyślić wcześniej??! Co oni sobie teraz myślą, co?!

- Tym razem się zgodzę z Billem - przytaknęła dziewczyna. - Zjebałeś to.

- No bo w domu ciągle tylko o tych ubraniach i zachowaniu gadaliście, to nie pomyślałem o tym!!

- Jesteś po prostu debilem.

Z rudowłosą dziewczyną nie pogadali tak długo jak ze wcześniejszą rodziną, bo tutaj wszyscy byli zabiegani i podenerwowani. Ojciec Wendy co chwilę darł się na któregoś z jej braci, panował więc rozgardiasz.
Dziewczyna jeszcze krzyknęła do nich z auta:

- Trzymajcie się tam!! I nie odwal czegoś Bill!!!

- Słyszałeś? Masz być grzeczny.

- Spierdalaj..

Gdy doszli do Pacyfiki, ta zaprosiła ich do środka, bo wyjeżdżać miała dopiero za jakiś czas. Razem z Mabel zniknęły w kuchni po coś do jedzenia i pucia dla wszystkich, a chłopaki w tym czasie udali się do jej pokoju.

- To chyba tutaj.. - Dipper niepewnie skręcił w lewo. - Byłem tu tylko raz w życiu..

- To chyba nie jest ten sam dom który mieli wcześniej, nie? - spytał Bill rozglądając się.

- Tak, przeprowadzili się. Do starego domu wprowadził się McGucket.. - brunet otworzył jedne z drzwi, po czym weszli do pokoju blondynki.

- Takie rzeczy..

Oboje usiedli na małej kanapie i czekali na dziewczyny, które już po chwili się zjawiły.

- Wczoraj upiekłyśmy ciasto! - oznajmiły dumnie. - Jeszcze go jednak nie próbowałyśmy. Bill, czyń honory.

- Czemu ja?

- Nie wiem, bo jesteś najstarszy. I jak umrzesz to jest większa szansa cię odratować.. Żryj to.

- ... - demon niepewnie wziął kawałek.

- I jak?

- .. No cukier przy tym to jest kurwa gorzki..

- Serio aż tak źle? - wszyscy spróbowali.

- O mój boże.. - Pacyfika aż się wzdrygnęła. - Dobra dajcie to, bo się zaraz zessramy.

- Nie no, to nie wyrzucaj, my to weźmiemy - dziewczyna spojrzała na Dippera, który normalnie jadł wypiek.

- Dokładnie - przytaknęła Mabel. - Nic nigdy nie jest za słodkie - blondyni patrzyli na rodzeństwo.

- Przecież wam to ryje wyżre.. - jękneła Północna, ale potem tylko westchnęła i poszła po jakieś pudełko, żeby mogli to ze sobą jakoś zabrać.

Kiedy wróciła zaczęli rozmawiać o jakichś pierdołach. Bill mówił Dipperowi jakieś naukowe ciekawostki, a dziewczyny gadały o jakimś serialu. Nagle Mabel sobie coś przypomniała i zwróciła się do przyjaciółki:

- Ej, a ty już widziałaś ten nowy filmik od NoobMastera69?

- Nie, a co?

- Jezu Chryste, sis, wy w to dalej gracie?

- No bo najpierw miało być tak dla żartu, ale potem weszło za mocno..

- .. Nie mam już siostry - stwierdził brunet.

- Ale że o co teraz chodzi? - spytał Bill.

- No w Fortnite'a zaczęły grać.

- No Jezu! - teraz to się Mabel wkurzyła. - Strasznie debilne jest plucie na coś czego się nawet do końca nie zna, przez to, że jakieś osoby (nawet nie wszystkie) które to lubią, są zjebane. Najpierw sam to sprawdź, a dopiero potem oceniaj. A jak ci się nie spodoba, to daj święty spokój tym, którzy to lubią, ciebie nikt do tego nie zmusza.

Dipper podrapał się zmieszany w kark, bo to co mówiła siostra było całkowitą prawdą, a on się zachowywał po prostu dziecinnie.
Nagle z dołu mama Pacyfiki krzyknęła jej, że już jadą, więc trójka się pożegnała i wróciła do siebie.

- Już jesteśmy! - krzyknął od progu brunet. - Mamy ciasto!

- Ohydne! - dodał Bill, po czym dostał mukę od Mabel.

- Skoro jesteś taki mądry, to sam zrób!

- A żebyś wiedziała, że zrobię lepsze!

- Dobra, to robimy ciasto!

- Teraz raczej mamy ważniejsze rzeczy na głowie - zauważył Dip chłodno.

- No tak.. To jak już wszystko będzie git - i nie zapomnimy.. - to robimy ciasto!!

- No i dogadane - Bill uścisnął sobie dłoń z brunetą na znak umowy.

Brunet tylko westchnął zmęczony, już widząc ten syf w kuchni.

Fuck.. ME!! || Gravity Falls [BillDip] Where stories live. Discover now