XI. 5

2.9K 203 145
                                    

Po jakiejś godzinie Bill się obudził.

- O Jezu.. - podparł się na łokciu, drugą ręką chwytając za głowę. - Ale mnie łeb napierdala.. - po chwili zauważył, że leży w łóżku Dippera, a nie na swoim materacu. Nawet dostał świeżą kołderkę. - Jak żesz uroczo.

Dipper podszedł do niego.

- Już kontaktujesz? I dobrze. Zbieraj się, idziemy.

- Co? Gdzie?

- Zbierać halucyny, chodź - wyciągnął go z łóżka, wcisnął plecak i popchnął do drzwi.

Kiedy zeszli Mabel i Ford też się pozbierali.

- Sis, idziesz z nami?

- .. NO?

- Lepiej żebyś została, nie wiemy czy tam będzie bezpiecznie.

- To czemu ja idę? - wtrącił się Bill.

- Ty musisz.

- Też chcę iść! - dziewczyna naburmuszyła się.

- Zostań ze Stanem. Patrz jaki on smutny tam siedzi - wskazał na śpiącego na kanapie wuja.

- Jesteście beznadziejni - stwierdziła i rzuciła swój plecak bratu. - A jak się wam coś stanie, to będę się z tego śmiać.

× × ×

Cała droga miała prowadzić przez las, a potem tylko przez kawałek mieli przepłynąć przez jezioro, na którego drugim brzegu był ów zostawiony parę - jeżeli nie paręnaście - lat temu parowiec.

Wiał silny wiatr, a pogoda w dalszym ciągu przypominała tą burzową. Jedynym wyjątkiem był brak błyskawic - chociaż momentami jakby grzmiało.

Gdy już przeszli las zostało tylko jezioro.

- Jak konkretnie mamy się tam dostać? - spytał Bill wskazując drugi brzeg, a Dipper spojrzał na Forda.

- Powinna być tu drewniana łódka, którą tu kiedyś zostawiłem. Rozejrzyjcie się - po dłuższej chwili udało im się znaleźć łódkę w wysokiej trzcinie. Na szczęście były w niej też wiosła.

Po wytaszczeniu jej na brzeg, a następnie zepchnięciu do wody oddalonej od roślinności, wsiedli do niej i zaczęli płynąć. Ford wiosłował mówiąc o tym, kiedy pierwszy raz tu był.
Bill spojrzał w niebo. Rozmazanych punkcików zaczynało się pojawiać coraz więcej, robiło się też chłodniej. Wychylił się trochę by móc widzieć wodę. Była całkiem czysta, momentami dało się nawet zobaczyć dziwnie świecące ryby.

- To jeden z tych dziwnych gatunków w tym lesie - Dipper nachylił się obok niego. - W nocy świecą im się brzuchy, przyciągając różne owady, które zjadają. Ładnie wyglądają, ale potrafią nieźle upierdzielić.

- Rozumiem że masz doświadczenia - Bill uśmiechnął się złośliwie, na co Dipper zrobił mu mukę i wrócił na swoje miejsce.

Po paru minutach wyszli na brzeg i stanęli przed wrakiem statku. Obaj zostali pouczeni przez Forda, gdzie mają szukać grzybów i co mają z nimi zrobić. Naukowiec kazał im się trzymać razem i nie słuchając odzywek Billa, o tym, że jest od niego o wiele starszy i nikt nie będzie mu rozkazywał, wspiął się po zardzewiałej, metalowej drabince i zniknął we wnętrzu parowca. Obrażony Bill i Dipper po chwili zrobili to samo.
Udali się na drugą stronę statku. Nie licząc rdzy, ślimaków i roślin, były tam stare siedzenia i wysuwane płyty, które miały być alternatywą stołów. Zaszłe brudem i kurzem szyby nawet za dnia wpuszczały do środka małą ilość światła, a przez to, że był już zmrok, w pomieszczeniu było strasznie ciemno. Dipper wyjął z plecaków latarki, jedną podając Billowi. Dzięki źródłu światła mogli zobaczyć stare i pożółkłe plakaty informacyjne i małe mapki okolicy. Znalazło się też parę obrazów.

Wśród tego wszystkiego w kącie na zarośniętym mchem miejscu były grzyby.
Dipper zaczął je zbierać do dupnego słoja, który po znalezieniu gdzieś w kuchni, został porządnie przez niego umyty.

- W dzienniku Ford opisywał, że mają lecznicze właściwości we wszystkich możliwych formach. Szczególnie w maściach. Ale nie mamy teraz na to czasu, więc pewnie dostaniesz jakąś jajecznicę, czy coś.

- Yhm - Bill podał chłopakowi drugi słój, a ten pełny włożył do plecaka.

Kiedy ich małe grzybobranie dobiegło końca, zaczęli wracać do łódki, przy której po chwili zjawił się również naukowiec.

- I co? Poradziliście sobie?

- No. Mamy dwa pełne słoje.

- No i zajebiście. Dużo zaoszczędzimy na wszelakich lekarstwach. Dobra, musimy już wracać, musimy się wyspać przed jutrem.

Wpakowali się do łódeczki i zaczęli drogę powrotną.
W połowie drogi przez las, zaczął lać silny deszcz. Wszyscy byli już strasznie zmęczeni, a Billa przez hałas ulewy zaczęła cholernie boleć głowa, przez co - żeby znowu nie wylądował pod jakimś drzewem - Dipper musiał go prowadzić za rękę.

Kiedy Stanek otworzył im drzwi, wpadli ciężko oddychając do środka cali przemoczeni i wykończeni.

- Widzę że musiało być ciekawie. Ale to dobrze, że się trochę zmęczyliście, będzie wam się przyjemniej spało.

- Trochę?! Ja chyba umieram..! - wyjęczał Bill.

- Okej, to wy tam se coś zjedzcie z tymi grzybami - ale mi ich niepotrzebnie nie marnujcie - a ja idę się umyć, bo jestem najstarszy (prawie) I MOGĘ - odszedł pospiesznie mordowany wzrokiem dwójki.

- Ja idę spać, nie przeszkadzam wam. Tylko nie hałasujcie, bo Mabel też już śpi - Stan też odszedł do swojego pokoju.

Dipper westchnął i zaczął robić kolację.

- Ty w ogóle lubisz jajka? Wszystko jedno, zjesz - Bill nawet na to nie odpowiedział, bo właśnie zasypiał na stole. Po parunastu minutach obudził go jednak chłopak, który podsunął mu pod twarz miskę z jajecznicą, a sam usiadł ciężko obok niego ze zrobionymi na odwal kanapkami.

× × ×

Kiedy byli już po ciepłej kąpieli i zamierzali od razu położyć się spać, Dipper zapytał:

- I co? Dały coś te grzyby? - Bill zamyślił się.

- No w sumie to mnie głowa przestała boleć - ziewnął.

- No i zajebiście.. Dobranoc... - chłopak przekręcił się na bok.

- Branoc...

Fuck.. ME!! || Gravity Falls [BillDip] Donde viven las historias. Descúbrelo ahora