Rozdział 6: Srebrny znicz

3.7K 211 79
                                    

Hermiona lekko zaspała następnego ranka, budząc się dopiero kwadrans po szóstej. Pracowała prawie do północy nad swoją pracą na temat ochronnej mocy miłości i nie podobał jej się otrzymany rezultat. Zdecydowanie nie pomogło jej w tym słuchanie majaczenia Lavender o Dzwonku, ani obserwowanie cichych łez Ginny, gdy ta próbowała napisać swój własny esej.

Hermiona planowała napisać o Harrym. O tym, jak jej potężna (ale platoniczna) miłość do niego dawała jej siłę do walki przez minione lata. Ale zamiast tego zaczęła pisać o swoich rodzicach, o tym, jak podjęła najstraszliwsze ryzyko, aby ich chronić, tym samym ryzykując ich utratą na zawsze. Zastanawiała się, o czym napisze Malfoy. O swoich rodzicach? Według jego zeznań na rozprawie, to właśnie ohydne groźby Voldemorta skierowane do jego matki, skłoniły go do wpuszczenia śmierciożerców do zamku, aby ci spróbowali zabić Dumbledore'a. Jak miłość mogłaby być najlepszą obroną w takich okolicznościach? Czy Voldemort nie przeistoczył miłości Malfoya w jego słabość?

Mroczne myśli z samego rana sprawiły, że Hermiona kompletnie straciła nastrój na wypisywanie swoich „Pięciu rzeczy, na które warto dziś czekać". Zachowanie zdyscyplinowanego umysłu było jednak ważniejsze. 1) Śniadanie. 2) Wciąż nie odwiedziłam Hagrida. 3) Kolejny spacer nad jeziorem. 4) Numerologia, bo w tym roku program przedmiotu otwiera szczególnie zawiłe, siedmiowymiarowe twierdzenie. Nie mogła jednak wymyślić numeru piątego – wykluczyła Rona, przygnębioną Ginny, czy Malfoya odmawiającego jej użycia swojego kamienia runicznego i Kodeksu. Co z niego za gnida. Wreszcie po chwili namysłu napisała: 5) Poranny lotnik. Odnalazła pewien rodzaj spokoju w obserwowaniu tajemniczej postaci i miała nadzieję, że on lub ona nie przestanie ćwiczyć po zakończeniu naborów do drużyn.

Z tą myślą przyspieszyła swoją poranną rutynę i o równej siódmej trzydzieści stała już przy oknie, wzrokiem pilnie skanując niebo. Wstrzymała oddech, gdy zobaczyła lotnika krążącego wokół Wieży Północnej, z sylwetką zarysowaną na tle wschodzącego słońca. Postać wystrzeliła prosto w górę, a następnie w dół, po czym rzuciła się w serię pętli. Hermiona bacznie podążyła wzrokiem za lotnikiem, szukając wskazówki co do jego tożsamości. I czym było...

Wtedy to zobaczyła. Błysk za szybą. Zafascynowana obserwowała srebrną przelatującą kulkę, trzepoczącą małymi skrzydełkami. Znicz. Był taki malutki – zastanawiała się, jak szukający mogli go dostrzec...

Nagle za jej oknem przeleciał cień, a ona prawie krzyknęła. Lotnik oczywiście zauważył znicza, mijając go o kilka cali i wracając, by jeszcze raz spróbować go ująć. Znicz nadal unosił się w obrębie wzroku Hermiony, błyszcząc w rosnącym świetle dnia. Dziewczyna już sięgała po zasłonę z zamiarem jej zasunięcia, kiedy zobaczyła, że postać szybko zbliża się ku niej z powiewającym na barkach odrzuconym kapturem i lśniącymi platynowymi włosami.

Hermiona nie wahała się. Chwyciła różdżkę i wycelowała w okno, sprawiając, że pojedyncza tafla szkła zniknęła. Podmuch zimnego wiatru szarpnął kotarami łóżek. Gdzieś w tle Ginny mruknęła z irytacją. Znicz wystrzelił przez otwartą szybę i przemknął po pokoju, przypominając Hermionie Świstoświnkę, małą sowę Rona.

Nagle odskoczyła, tłumiąc kolejny krzyk, ponieważ po drugiej stronie okna pojawił się Malfoy. Wyglądał na wściekłego. Zadrżała, przypominając sobie ich wzajemne przepychanki z poprzednich lat, jednak miała już plan i nie obejmował on wypuszczenia znicza. Zamiast tego machnęła różdżką i przywróciła na miejsce szklaną szybę. Z kolejnym ruchem nadgarstka zasłony w oknie zasunęły się, odcinając od niej oburzonego Ślizgona. Nawet Malfoy nie włamałby się do sypialni dziewczyn przed śniadaniem. Gdyby chociaż spróbował, to dostałby od Ginny solidnym upiorogackiem.

— Cotaaaaaam? — zapytała sennym głosem Lavender.

— Nic — odparła Hermiona. Wycelowała różdżkę w stronę znicza. — Accio znicz — szepnęła, a po sekundzie srebrna kulka zatrzepotała już w jej dłoni. Była naprawdę piękna, lśniące srebro z wyrytym staroangielską czcionką inicjałem „DLM". Prawdopodobnie prezent. Tak, to z pewnością nadawało się na prezent. Trzymając jedną ręką znicz, drugą Hermiona przekopała swój kufer i po chwili wyciągnęła z niego pudełko po zegarku. Prezent od rodziców z okazji powrotu do szkoły. Włożyła znicz do środka, po czym wsunęła je do kieszeni szaty i wyszła z sypialni. Potrzebowała tylko kilku minut na śniadanie. Potem zostało jej tylko czekać.

[T] The Gloriana Set | Dramione [PL]Where stories live. Discover now