Rozdział 17: Prawda i jej konsekwencje

2.5K 190 51
                                    

Hermiona i Teo wpatrywali się w Prefekta Naczelnego.

— Aresztowali Dracona Malfoya? — powtórzyła Hermiona. — Poważnie?

— Za co? — dopytywał Teo.

Ernie wzruszył ramionami. Jak na kogoś, kto próbował organizować absolutnie wszystko, wyraźnie brakowało mu dociekliwości.

— Nie powiedzieli, ale najwyższa pora, żeby zrobili coś z tym śmierciożercą.

Hermiona zignorowała to, zostawiając Teodora bez słowa i biegnąc do biura McGonagall na drugim piętrze. Ernie szedł za nią, dysząc. Jej umysł wirował. Aurorzy w Hogwarcie? Aresztowali Malfoya? Jak to w ogóle było możliwe? Gdzie dowody? Malfoy może i był dorosły, ale status ucznia Hogwartu miał większą wagę niż wiek. Aurorzy nie mogli sobie po prostu wejść do szkoły i aresztować ucznia bez...

— Sproszkowany jeżozwierz — sapnął Ernie do gargulca. Chłopak został na dole, a Hermiona wspięła się po spiralnych schodach, próbując się uspokoić.

Duży, okrągły gabinet wyglądał prawie tak samo, jak zapamiętała, z myślodsiewnią i tiarą przydziału. Jedynym dodatkiem były portrety Dumbledore'a i Snape'a.

Dwóch czarodziejów w aurorskich szatach stało przed ogromnym biurkiem na szponiastych nogach, należącym do McGonagall. Byli odwróceni plecami do Hermiony.

— Czy mam rozumieć, że ma tu miejsce aresztowanie? — zapytała głosem zimnym jak lód.

Aurorzy odwrócili się, a jednym z nich okazał się Harry. Wyglądał znacznie doroślej, a jednak dokładnie tak samo. Jego czarne włosy wciąż był charakterystycznie niesforne, a okrągłe okulary balansowały niepewnie na nosie. Pobiegł, żeby ją przytulić.

— Harry! — pisnęła. Upuściła torbę i mocno go przytuliła. Jej oczy wypełniły się łzami, tak bardzo za nim tęskniła. — Popatrz na siebie! Taki przystojny! — Cofnęła się, przesuwając dłońmi po jego ciemnej aurorskiej szacie z herbem Ministerstwa Magii. Ponownie odnalazła jego twarz, a on posłał jej znaczące spojrzenie.

— Hermiono... — powiedział, wskazując głową w stronę drugiego aurora i McGonagall.

Och, oczywiście, sprawa oficjalna. Zarumieniła się i odwróciła, by spojrzeć na Malfoya, który stał między dwoma pasiastymi fotelami. O co chodziło z tym jego grymasem? Merlinie, wyglądał, jakby codziennie pisał na ścianach krwiste wiadomości, we wtorki nawet dwukrotnie.

Zamiast tego Hermiona spojrzała na McGonagall.

— Pani dyrektor, Malfoy jest uczniem i nie można pozwolić, by zabrano go z Hogwartu bez wystarczających dowodów...

— Nikt nikogo nie zabiera, panno Granger — powiedziała McGonagall. — Główny Auror Shacklebolt... — Kingsley uśmiechnął się do Hermiony. — ... i Asystent Aurora Potter są tutaj, aby podać panu Malfoyowi Veritaserum.

Hermiona rozchyliła usta w szoku.

— Co? Nie możecie wymusić...

— To był pomysł pana Malfoya — oznajmiła dyrektorka. — Skontaktował się ze mną dziś rano, zgłaszając na ochotnika do przesłuchania pod wpływem Veritaserum. Również pod warunkiem, że pani, panno Granger, będzie obecna podczas całego wywiadu.

— Co ty na to, Granger? — zapytał Malfoy, z gracją opadając na jeden z foteli. Jego grymas zniknął. Teraz chłopak wydawał się całkowicie zrelaksowany.

Hermiona nie odpowiedziała, patrząc na niego z przerażeniem. Biuro Aurorów było bardzo niezadowolone z wyroku Malfoya, uważając go za zbyt łagodny. Samego Kingsleya cytowano w Proroku, a konkretniej jego stwierdzenie, że wszyscy byli śmierciożercy powinni otrzymać Pocałunek Dementora. Adwokaci Ministerstwa nadal odwoływali się od wyroku Wizengamotu. I po tym wszystkim Malfoy poddawał się od tak aurorom? Na dodatek zgadzając na przesłuchanie pod wpływem Veritaserum?

[T] The Gloriana Set | Dramione [PL]Donde viven las historias. Descúbrelo ahora