Rozdział 29: Zaklęty

2.6K 182 22
                                    

Hermiona zawahała się przed ciemnym sklepem na Śmiertelnym Nokturnie. Jedynie słabe, żółte światło w rogu brudnego okna frontowego wskazywało, że budynek jest zamieszkały. Po opuszczeniu Teodora w Hogwarcie, udała się przejściem Huncwotów do Hogsmeade, a następnie teleportowała na ulicę Pokątną, gdzie przez godzinę ociągała się przy śniadaniu, zanim czmychnęła w ciemną, podejrzaną uliczkę.

Miała na sobie czarny płaszcz z podniesionym kapturem, mający chronić ją przed nieprzyjaznymi spojrzeniami i nieustannym deszczem. W sklepach przy Śmiertelnym Nokturnie nie było zadaszeń ani markiz, ale wszędzie stały za to zgarbione, często zniekształcone postacie skulone na krawędziach kałuż. Szczerze mówiąc, Ministerstwo powinno coś z nimi zrobić – stworzyć osłonę przeciwdeszczową lub przynajmniej zaoferować ciepłą zupę lub płaszcze.

Mimo ulewy uliczka pozostawała nieskończenie fascynująca; Hermiona musiała zachować ścisłą samokontrolę, żeby nie grzebać w zawiniątkach i beczkach ułożonych niedbale na brudnym bruku. Zatrzymała się przy Aptekarni Pana Mulpeppera, odkrywając, że sklepik ma zapasy eliksirów, których nie znalazła na Pokątnej. Kusiło ją, aby zapytać pomarszczonego właściciela o krew strusia lub smocze oczy, ale wyszła bez słowa. Tak, Śmiertelny Nokturn był zdecydowanie wart uwagi.

Biorąc głęboki oddech, pchnęła ciemne od starości drewniano-mosiężne drzwi, po czym weszła do środka. Sklep Borgina i Burkesa wyglądał dokładnie tak samo, jak zapamiętała, w zacienionym, szemranym zaułku, po sam strop wypełniony czarnomagicznymi artefaktami. Fascynujące. Słyszała tykanie gigantycznego zegara, jego wskazówki zatrzymały się na godzinie trzynastej. Ręka o zielonej łusce pełzała po półce niczym pająk. Zamarła na widok Szafki Zniknięć, bliźniaczej do tej, którą Malfoy naprawił w szóstej klasie. Odwiedziła ten sklep już raz, w trakcie tamtego roku, próbując dowiedzieć się, co zamierza blondyn, jednak poniosła wtedy sromotną klęskę.

Błąkała się po wąskich alejkach antykwariatu, zastanawiając, co by się stało, gdyby zdołała wtedy rozgryźć plan Malfoya. Czy mogłaby go powstrzymać, zapobiec całemu terrorowi i zniszczeniu, które wywołał? Odrzuciła szybko te myśli, uznając je za bezużyteczne. Spojrzała na złowrogo wyglądający nożyk do listów z rękojeścią ukształtowaną w wijącego się węża i poplamionym krwią ostrzem. To raczej broń niż otwieracz do listów, pomyślała, nawet jeśli artefakt leżał na półce z podpisem „Artykuły Biurowe". Bardziej kusił ją stojący obok kałamarz, który rzekomo zawierał niekończący się atrament. Zajrzała do środka i zobaczyła na dnie maleńką, zieloną twarzyczkę, o pochmurnym spojrzeniu. Może to zły dżin w kałamarzu?

— W czymś mogę pani pomóc? — zapytał chrapliwy głos.

Odwróciła się i ujrzała samego Borgina, przerażającego jak zawsze, chociaż znacznie chudszego i słabszego niż dwa lata wcześniej. Czasy wojny musiały być dla niego nie lada ciężarem, kiedy to śmierciożercy odwiedzali go co chwila, domagając się śmiercionośnych artefaktów. Mimo to Hermiona nie żywiła większego współczucia względem starca. Mężczyzna miał szczęście, że wciąż był wolny, zamiast siedzieć w Azkabanie. Biuro Aurorów powinno zrobić coś z tym miejscem.

Hermiona rzuciła okiem na sklep, żeby upewnić się, że są sami. Dotknęła ukrytej pod płaszczem różdżki. Drzwi sklepu, zarówno z przodu jak i z tyłu, natychmiast zamknęły się w odpowiedzi na jej niewerbalne zaklęcie. Zanim weszła do środka, zabezpieczyła też sklep przed podsłuchiwaniem. Spokojnym krokiem podeszła do lady.

— Proszę pani, muszę zaprotestować... — urwał, kiedy zobaczył jej twarz. Był zbyt ostrożny, by wypowiedzieć jej imię. — To zaszczyt, że odwiedzasz mój skromny sklep.

Hermiona chciała się uśmiechnąć, ale zachowała obojętność. Ostatnią rzeczą, jakiej chciał ten człowiek, była najlepsza przyjaciółka Asystenta Aurora Harry'ego Pottera, kręcąca się w pobliżu jego lokalu. Wyłupiaste oczy Borgina śledziły pilnie każdy szczegół jej wyglądu.

[T] The Gloriana Set | Dramione [PL]Where stories live. Discover now