Cz. 7 Deja Vu

485 21 0
                                    

Z Miłoszem mieszkam już jakiś czas, za tydzień minie miesiąc. Nasz relacja zmieniła się całkowicie, teraz śmiało mogę powiedzieć, że jesteśmy przyjaciółmi. Dogadujemy się naprawdę świetnie, a wspólnie mieszkanie w niczym nam nie przeszkadza. Ludzie na komendzie, aż nie wierzą w taki obrót sytuacji, nie mają pojęcia co takiego stało się, że nasza relacja z Góralem zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. Nawet nie wiemy czy, kto kolwiek wiedział o moim rozwodzie, papiery rozwodowe złożyłam dwa dni po tym jak Łukasz po raz pierwszy podniósł na mnie rękę, póki co nie mamy terminu pierwszej sprawy, ale wierzę że stanie się to jak najszybciej. Nie wiem czy dała bym radę zrobić to gdyby nie Miłosz, to on pomógł mi wszystko ogarnąć. 
- Natalia, Miłosz - Zaczął Jacek, kiedy tylko wszedł do naszego pokoju - Komendant was prosi 
- Teraz ? Przecież my już po służbie - Powiedział Miłosz znad papierów, które właśnie kończyliśmy. Na początku tego nie zauważyłam dopiero jak spojrzałam w jego stronę dostrzegłam, że coś mi nie pasuje.
- Tylko przekazuje - Wzruszył ramionami. Teraz byłam już pewna, że coś jest nie tak. Znam go zbyt dobrze, żeby wiedzieć kiedy coś jest nie tak, a kiedy to tylko jakieś głupoty.
- Jacek, co jest ? - Wstałam podchodząc do niego, teraz dzieliła nas niewielka odległość, ale on szybko ją zwiększył.
- Jaskowska czeka - Odparł po czym wyszedł, dając nam znać żebyśmy poszli za nim . 
Nie myliłam się, pięć minut po wejściu do Jaskowskiej wiedzieliśmy już o co chodzi. Okazało się, że jesteśmy potrzebni do jednej akcji z atekami i siódemką. Handel bronią, narkotykami w ogóle sam gruby kaliber. Nie podobał mi się ten pomysł, ale nie było już odwrotu. Wszystko było już dopięte, brakowało tylko nas.
- Natalia wszystko gra ? - Zapytał mnie Góral, tuż przed akcją. Nie wiedziałam co mam mu powiedzieć,  że mam złe przeczucie ? Że już to kiedyś przeżyłam ? Że w środku bałam się jak małe dziecko. Tak w zasadzie, to chciałam mu powiedzieć, ale w środku coś mnie blokowało, sama nie wiem co. Strach ?
- Wszystko gra - Przytaknęłam mu, starając się ukryć mój strach. Byliśmy sami w pokoju, on szybko przytulił mnie , chcąc dodać otuchy. Zdecydowanie trochę pomogło, mimo to wolałam, żebyśmy byli w zupełnie innym miejscu. Wolała bym już stać z suszarką, na obrzeżach miasta. 
- Będzie dobrze - Szepnął, po czym spojrzał mi w oczy - Może nie powinnaś, pogadam z Jaskowską jakoś to ogarniemy - Uśmiechnął się do mnie.
- Dam radę - Odwzajemniłam uśmiech - Dzięki, chodź bo się spóźnimy. 
Jakieś trzydzieści minut później byliśmy już pod starymi magazynami. Wszystkie wspomnienia wróciły, widziałam to samo w oczach Zatońskiej i Zielińskiego. Nie było ich wtedy z nami, ale znali cała sytuację, wszystko co się stało, krok po kroku. Po krótkich przygotowaniach ruszyliśmy w głąb magazynu, a ja cały czas miałam wrażenie że to jakieś pieprzone Deja Vu. Serce waliło mi jak oszalałe, myślałam że zaraz wyskoczy mi z piersi. Kiedy szef ataków kazał nam się rozdzielić zamarłam. Odczułam wtedy potrzebę, żeby nie spuszczać Miłosza z oczu, miałam jakieś pieprzone przeczucie, że zaraz coś się stanie. Niestety zanim się zorientowałam Miłosz z Szymonem ruszyli przodem skręcając w jeden z korytarzy. My byliśmy tuż za nimi, mieliśmy już wejść przeszukać kolejne pomieszczenie. Kiedy usłyszeliśmy huk, huk z miejsca w które poszli właśnie oni. Zamarłam. Biegłam, jak szybko tylko  mogłam, chmura kurzu i dymu powoli opadała, nastała przejmująca cisza, przerwana jękiem Szymona był oszołomiony. Ręka Szymona była rozcięta, powoli wstawał, podpierając się ściany. Pomogłam mu wyjść na zewnątrz, a sama wróciłam szukać Górala. W mojej głowie krążyły czarne myśli, bałam się skoro nie wyszedł jeszcze. W końcu go znalazłam go, leżał na ziemi, w pierwszej chwili przemknęły mi przez głowę najczarniejsze myśli. Miał rozcięty łuk brwiowy, który krwawił. Podbiegłam do niego i sprawdziłam puls, żył. Odetchnęłam, za to on cicho zajęczał, budził się, wezwałam wsparcie. W szpitalu, zrobili mu kompleksowe badania. Na całe szczęście nie było to nic bardzo poważnego, co wymagało by operacji ani nie zagrażało utratą życia, mimo to jednak ucierpiał. Obite żebra, uraz głowy, utrata przytomności. Lekarze zadecydowali, że zostanie na obserwacji.
-Miłosz, usiądź tu na razie, ja naszykuje ci pościel w sypialni - Pomogłam mu usiąść na kanapie.
-Nie, ja tu będę spać - Zaprotestował - Pamiętasz jakie były ustalenia ?
- Gdzie tu?  - Popatrzyłam na niego zdziwiona - Musisz się wykurować, ja tu będę spać. Głodny jesteś? - Zapytałam, poprawiając mu poduszkę
-Nie, jakoś nie mam apetytu - Popatrzył na mnie, poprawiając się na kanapie - Dlaczego to robisz?
-Niby co? -  Usiadłam obok niego.
-Pomagasz mi, ja wiem mieszkamy razem no, ale jesteśmy tylko lokatorami. Nie musisz.
- Po prostu martwię się... - Zasługiwał na szczerość, na to żebym podzieliła się z nim swoimi obawami - Ta sytuacja -  Zawahałam się chwilę.
-Nic się nie stało - Uśmiechnął się w moją stronę.
- Nic? A ten guz na głowie? - Dotknęłam guza na jego czole -  Obite żebra ? Mało? - Byłam na niego zła, przecież on mógł tam... -  Ty straciłeś przytomność. Ja się naprawdę przestraszyłam, że Ty...
- Czy Ty myślałaś, że ja  - Popatrzył na mnie w lekkim szoku. Chyba dostrzegł przerażenie w moich oczach, bo jego uśmiech zniknął.
-Tak, tak pomyślałam - Przyznałam cicho - Ty leżałeś nie przytomny. Bałam się, że znów stracę partnera. Wtedy ta akcja... to było prawie tak jak teraz. Też wybuch...on ...on był za blisko...zginą na miejscu. Robert był dla mnie jak ojciec, on mnie zawsze wspierał, pomagał i już go nie było. Zawsze jak przychodziłam na komendę on żartował, zawsze starał się poprawiać mi humor. Pamiętam pierwszy patrol nasz, trochę się go przestraszyłam, ale już po chwili rozmawialiśmy jak dobrzy kupmple. Wiesz ja z Tobą zaczęłam się dogadywać, a tu znów. Proszę zawsze uważaj na siebie - Poczułam się zdecydowanie lepiej, kiedy podzieliłam się z nim tym co czuje. 
- Obiecuje - Uśmiechnął się lekko - I przepraszam, że Cię przestraszyłem - Dodał i przytulił mnie po przyjacielsku.
- To co idę zrobić kolację - Zaczęłam, jak tylko oderwałam się od niego. Chciałam wstać, a on złapał moją dłoń. 
- Siadaj, odpocznij - Zaczął kiedy ponownie siedziałam obok niego - Myślisz, że nie widziałem jaka byłaś tam blada. Zamówię pizzę obejrzymy film -  Góral zamówił pizzę, po czym zaczęliśmy wybierać film. Oczywiście zanim się zdecydowaliśmy, pizza już przyszła. Po szybkiej kolacji, usiedliśmy do filmu padło na jaką komedię. Nakryłam nas kocem i uruchomiłam film, właśnie tego było nam trzeba po tak ciężkim dniu. Chwila odpoczynku i spokoju, gdzieś w połowie filmu zadzwonił Jacek informując nas, że kolejne dwa dni mamy wolne i mamy dojść do siebie. 
- Wiesz - Zaczęłam mówić zbierając się z kanapy - Nie dawałam nam wielkich szans, na to że się dogadamy - Uśmiechnęłam się do niego - A tu popatrz, nawet nam to dobrze wychodzi.
- A widzisz ja wiedziałem, że się dogadamy - Zaśmiał się - Bo wszyscy Górale to fajne chłopaki. Co nie - Puścił mi oczko, a ja wybuchłam śmiechem. 
- Oczywiście - Stłumiłam śmiech - A teraz, ja idę wziąć szybki prysznic. Wracam idziesz Ty, a potem grzecznie do sypialni jasne. Oczywiście kiedy wróciłam z łazienki Miłosz nakrył kanapę. Uparcie twierdząc, że to on śpi tutaj. 
- Chodź - Mimo jego protestów pomogłam mu wstać. Po czym na siłę zaprowadziłam do sypialni, a tam utuliłam jak małe dziecko. 

Mimo wszystko jestem obok CiebieWhere stories live. Discover now