Cz. 50

280 13 0
                                    

Otworzyłam oczy, jasne światło dotarło do moich źrenic. Dopiero po chwili poczułam jak oplatają mnie czyjeś dłonie, tym razem nie były to dłonie tylko Miłosza, spojrzałam na swój lewy bok. Mały Oskarek musiał do nas przyjść jakoś nad ranem, teraz mały mocno tulił się do mnie, a Miłosz tulił mocno naszą dwójkę. Najdelikatniej jak tylko umiałam wstałam tak, żeby nie budzić chłopaków.  Ucałowałam chłopaków  nałożyłam szlafrok i wyszłam z  sypialni. Wpadłam na mamę Miłosza. Była zamyślona. 

- Natalko jak się czujesz?  - Zapytała mnie jak tylko na nią wpadłam, tak bardzo pomagała nam przy opiece nad Oskarem - Tak świetnie idzie Ci opieka nad małym.

- Dziękuję, ja dobrze daję radę, bardziej martwię się o Miłosza I Oskara - Przyznałam w końcu to oni ucierpieli w tym wszystkim najbardziej, mały stracił mamę, a dla Miłosza kiedyś Klaudia była kimś ważnym.

- Wiem, ja też - Przyznała smutna -  Ten mały chłopiec został bez mamy, ale Tobie bardzo ufa. Co z nim będzie? - To pytanie zadawałam sobie od dnia, kiedy znaleźliśmy ich na tej interwencji, ale do tej pory nie miałam odpowiedzi.

- Jak wróci jego prawdziwy ojciec, pewnie się nim zajmie, ale ja nie wiem jak to będzie. Naprawdę  - Przyznałam, w końcu nie mieliśmy pewności co zrobi Przemek.

- Musimy być dobrej myśli - Uśmiechnęła się do mnie lekko - Gdzie Miłosz, śpi jeszcze?

- Trochę spała, ale krótko. Teraz śpi z Oskarem - Przyznałam, on myślał że nie wiedziałam o tym, że tak naprawdę to pół nocy leżał wpatrzony w sufit -  Cały czas myśli o tym, martwię się, z Klaudią nie układało się im dobrze ostatnio, ale to on ją znalazł.

- On udaje silnego, ale wiem, że przeżywa to. Nie miej mu tego za złe, on kiedyś naprawdę ją kochał i nawet jak się rozstali dopiero przy Tobie odnalazł spokój.

- Nie umiała bym być zła, ma Pani rację udaje silnego  - Przyznałam-  Chciała bym aby przy mnie nie musiał udawać silnego - Tak bardzo chciałam, żeby Miłosz przy mnie nie udawał, ale on nie umiał. Za wszelką cenę chciał pokazać, że daje sobie radę być podporą dla mnie - Zrobię śniadanie zanim chłopaki wstaną.

- Poczekaj pomogę Ci - Uśmiechnęła się do mnie - I proszę Cię skończ z tą Panią dziecko, niedługo zostaniemy rodziną  -Przytuliła mnie mocno - Mów mi mamo. 

***

Gdy już wychodziliśmy z cmentarza podszedł do nas Niedźwiecki, ja instynktownie poczułem,
że coś zacznie. Poprosiłem Natalię i mamę aby z Oskarkiem poczekały w aucie, sam chciałem porozmawiać z Wojtkiem, aby nie stresować małego bardziej.

- A ty co nagle wielki tatuś?  - Zaczął jak tylko odeszli, mój instynkt mnie nie mylił. Niedrzwicki nie odpuszczał.

- Znów zaczynasz, w takiej chwili?  - Spojrzałem na niego, liczyłem że chociaż w takiej chwili odpuści. Przecież nawet nie opuściliśmy dobrze cmentarza.

- Chwila dobra jak każda inna - Powiedział kompletnie nie wzruszony -  Nie mogę patrzeć na Twoja hipokryzję.

- Daj sobie spokój - Próbowałem go jakoś uspokoić -  I jaka hipokryzja?

- A taka, że teraz wielce zasmucony niby załamany, ale ja dobrze wiem, że cieszysz się - Mówił to z takim przekonaniem, pewnością siebie, że pewnie przekonał by niejednego.

- Ty już na prawdę oszalałeś - Miałem dość tej farsy - Owszem nie układało się nam, ale nigdy nie pragnąłem aby umarła. Jak tak możesz. Nie nie mam dość - Rzuciłem mijając go. Poszedłem w kierunku auta, oni już tam na mnie czekali. Bez słowa wsiadłem i odjechaliśmy. 

***

Mama położyła Oskara do łóżka, dziecko było zmęczone, ona sama też się położyła. Miłosz nie zjadł nawet kolacji, mówił, że nie jest głodny. Przy nas udawał silnego, mimo to ja wiedziałam prawdę. Znikną w sypialni, ja pozmywałam i dołączyłam do niego. Siedział na łóżku zamyślony, smutny. Położyłam dłoń na jego ramieniu.

- Miłosz kochanie - Dotknęłam delikatnie jego ramienia, dopiero teraz zauważy moją obecność.

- Misia, co z małym? - Zapytał kiedy tylko na mnie spojrzał, uśmiechnęłam się do niego lekko.

- Mam go usypia i sama ma się położyć, ej Miłosz ...- Pogładziłam go po policzku, on tylko przytulił się do mojej dłoni.

- Natalia ja... - Popatrzył na mnie, po raz pierwszy takim spojrzeniem, takim wzrokiem, do tej pory udawał, a teraz już nie dawał rady.

- Wyrzuć to z siebie, będzie Ci lżej - Uśmiechnęłam się do niego lekko, głaskając go delikatnie  po policzku - Przy mnie możesz - Cieszyłam się, że w końcu przestaje udawać.

- Misia ja nie daje rady już...ja chcę być silny dla was - Powiedział smutny, a w kąciku jego oczu dostrzegłam łzy. Do te pory był silny, właściwie to udawał silnego.

- Kotuś proszę, przytul się - Szepnęłam, a on dalej patrzył na mnie tymi oczami przepełnionymi bólem.

- Misia to wszystko - Spojrzał na mnie, jak by szukał odpowiednich słów - Mam cały czas w głowie jak ona tam leży, Oskara takiego przestraszonego, a przedtem Ty i nasze dziecko. Może gdybym zainteresował się wtedy kiedy ona zniknęła to nie doszło by do tragedii? - W końcu wyrzucił wszystko co leży mu na sercu, wszystko co go boli.

- Miłosz, nie przestań się obwiniać. Przestań to nie Twoja wina, że poroniłam, to nie twoja wina, że ona zginęła. Nie mogłeś pilnować dorosłej kobiety - Z jednej strony cieszyłam się, że wyrzucił z siebie to co leży mu na sercu, a z drugiej dotarło do mnie jak wiele w sobie skrywał.

- Wiem ale... - Ten  ból w jego oczach, po praz pierwszy tak silny, tak ogromny 

- Przytul się, kochanie przytul się - Szepnęłam tuląc go do siebie, a on wtulił się we mnie jak małe dziecko, jak maleńkie dziecko. Tuliłam go do siebie delikatnie głaszcząc po głowie. 

Mimo wszystko jestem obok CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz