Cz. 32 Kocham Cię

488 13 0
                                    

Nad ranem kiedy już większość gości pojechała, a bohaterowie wieczoru zaszyli się w swojej sypialni, ja i Miłosz udaliśmy się na górę. Góral miał mnie tylko odprowadzić, ale nie było łatwo nam się tak rozstać. Zanim otworzyłam drzwi Miłosz wbił się w moje usta, nawet nie wiem kiedy Miłosz podniósł mnie tak, że oplotłam go nogami.  Oczywiście na pocałunkach się zaczęło a skończyło się parę godzin później, nigdy mi nie było tak dobrze, jak z nim. Czuły, delikatny i namiętny. Leżeliśmy po wtuleni w siebie, patrzyłam mu głęboko w oczy, on musną mnie delikatnie w skroń i wyszeptał.

- Kocham Cię, całe życie będę Ci to powtarzać - Nie potrafiłam oderwać od niego, czułam się jak w raju. On opuszkami palców delikatnie muskał moje ramie.
- Obiecaj mi że zawsze i nie jest to na chwilę  - Wtem nagle otworzyły się drzwi, no tak zapomnieliśmy zamknąć, ba w ogóle ich nie domknęliśmy. Była to Aśka, spojrzała na nas i momentalnie bez słowa wyskoczyła.
- I co teraz będzie? - Spojrzałam na niego, po czym szybko schowałam twarz w zagłębieniu jego szyji
- A co ma być?- Czułam jak przytula mnie mocniej, głaszcząc po włosach.
- Jak jej w oczy spojrzę? - Spojrzałam na niego, zdecydowanie wolała bym, żeby moja przyjaciółka dowiedziała się ode mnie, a nie w taki sposób.
- A Ty myślisz, że ona z Szymonem tam szydełkowali cała noc ? - Zaśmiał się, widząc jego minę. nie wytrzymałam i też zaczęłam się śmiać.
-Oj głupi, masz rację - Przyznałam mu racje - Kochamy się i to najważniejsze - Musnęłam jego usta - A teraz wstawaj, prosiłam Asie, żeby dała mi znać jak będzie szła na śniadanie.
Pogoniłam trochę Miłosza i jakieś piętnaście minut byliśmy już na dole. Byłam głodna jak cholera, Góral na bank też. Wspólnie ustaliliśmy, że póki co nie powiemy nikomu o nas za bardzo baliśmy się rozdzielenia. W drodze na stołówkę rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym. Póki co liczyłam na to, że uda mi się uniknąć rozmowy z Zielińska. Nic bardziej mylnego, Asia jak tylko mnie zobaczyła wstała od stolika i wyciągnęła z kolejki do szwedzkiego stołu. Rzuciła tylko krótkie cześć do Miłosza, a mnie złapała za rękę i pociągnęła za sobą. 
- Aśka chciała bym zjeść śniadanie - Protestowałam kiedy ciągnęła mnie za sobą przed hotel. 
- Tak wiem jesteś głodna - Kiwała głową - I wiem nawet czemu - Zaśmiała się stając koło małej huśtawki - No to słucham - Spojrzała na mnie zaciekawiona
- O czym ? - Udałam, że nie wiem o co chodzi. Chociaż w środku byłam cholernie szczęśliwa i chciałam się tym podzielić.
- A czyli teraz powiesz mi, że coś wpadło Ci do oka - Zaśmiała się - Czy może hmm.. - Zamyśliła sie na chwilę - Wiem ubrania wam ukradli ! Ale widzę, że zaraz grzecznie oddali.
- Ej - Skarciłam ją - Ciszej - Przystawiłam palec do ust. Aśka nawet nie wiesz jak cholernie jestem szczęśliwa - Popatrzyłam na przyjaciółkę, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że wy ... - Nawet nie dokończyła tylko mocno mnie przytuliła. Ciesząc się moim szczęściem - Jak ? Przecież Sylwia sama mówiłaś ? - Opowiedziałam jej wszystko, to jak tańczyłam z Miłoszem, jak potem wyszłam i chwile później pojawił się Bachleda. O naszej rozmowie, spacerze.
- Głupia - Palnęła mnie w ramie - I trzeba było fochy strzelać dopowiadać sobie nie wiadomo co.
- Wiem, wiem byłam głupia - Zaśmiałyśmy się obie - Zdałam sobie sprawę , że przez moją głupotę straciliśmy miesiąc.
- Lepiej późno niż wcale - Podsumowała Aśka - I co teraz z wami ? - Zapytała, a ja miałam już jej podpowiedzieć kiedy pojawiła się Jaskowska.
- O wy już na nogach - Przywitała nas uśmiechnięta - Myślałam, że wy z Miłoszem trochę dłużej pośpicie - W tym momencie poczułam jak serce podchodzi mi do gardła - W recepcji mówili podobno, że świadkowie koło czwartej zeszli, podobno dopilnowaliście wszystkiego. Brawo świetnie się spisaliście - Pogratulowała mi, a mi kamień spadł  z serca. 
- Staraliśmy się - Uśmiechnęłam się - A teraz to ja przepraszam, ale rola świadkowej troszeczkę mnie wykończyła. Uciekam na śniadanie - Pożegnałam się z Paniami i ruszyłam w stronę stołówki. Ku mojemu zakończeniu, moje śniadanie było już na stole. Uśmiechnęłam się sama do siebie czekała na mnie już kawa, soczek pomarańczowy, jajecznica i kanapki. Widziałam już to spojrzenie Zielińskiego na sobie, on też już wiedział.
Tuż przed samym wymeldowaniem Miłosz oznajmił nam wszystkim, że my jeszcze zostajemy, zdziwiło mnie, tak i Zielińskich. Wytłumaczył nam, że jeszcze parę spraw musimy załatwić po weselu, a młodzi niech sobie już nie zaprzątają głowy. Kiedy zostaliśmy już sami chciałam się, dowiedzieć o co chodzi, ale on tylko mocno mnie pocałował i delikatnie pociągnął za dłoń, a ja poszłam za nim, po prostu mu ufałam. Tak naprawdę wszędzie bym poszła byle z Nim. Dotarliśmy na molo, w dzień jest tu jeszcze piękniej. Czekał na nas już koc i kosz piknikowy, kiedy on to zorganizował? Bachleda wyciągną kieliszki i nalał nam wina, a ja tylko patrzyłam w jego cudowne oczy, on nie omieszkał tego nie zobaczyć.
-Bo zakochasz się jeszcze - Zaśmiał się lekko, kiedy na niego spojrzałam.
- Już Cię kocham - Uśmiechnęłam się lekko w jego stronę - Jest cudownie - Wtuliłam się w niego, mocno. Teraz siedziałam przytulona do niego plecami.
- Ufff bałem się, że nie spodoba Ci się - Wyraźnie odetkaną z ulgą, chyba naprawdę bał się, że mogło mi się nie spodobać.
-Miłosz kochanie jest cudownie - Odwróciłam się muskając jego usta.
- Wiesz jak cudownie to słyszeć - Ujął moją twarz i tym razem to on czule mnie pocałował
-Cudowniej jest się w moje kochanie wtulić - Przytulił mnie, a ja  oddałam mu pocałunek, który wyrażał moje uczucia do niego. Potem już  leżeliśmy wtuleni, a promienie letniego słońca przebijające się przez konary drzew muskały nasze twarze jak jego pocałunki. Jest tak cudownie, aby nie była to bajka, ale niech trwa wieki 



Mimo wszystko jestem obok CiebieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz