Moje Życie

344 16 7
                                    

Harry czuł, że zaczyna życie od nowa. Ma wspaniałego chłopaka obok siebie i jest gotowy na wszystko co przyniesie mu los, przynajmniej tak zakłada. Popołudnie spędzał w napiętej atmosferze, która panowała w domu, na szczęście wieczorem zostaje sam i ma okazję zaprosić do siebie Louisa. Szatyn jest wszystkim czego aktualnie potrzebuję. Teraz, później, na zawsze. Chcę dla niego walczyć. Skoro nie umie dla siebie to zrobi wszystko dla Tomlinsona.

Pora posprzątać cały syf, który leży u niego na podłodze. Musi pokazać się z dobrej strony. Podczas wykonywania zwykłych czynności czuł swego rodzaju pustkę. To uczucie jakby brakowało Ci czegoś ważnego, kawałka ciebie, który gdzieś zginął. Można porównać to do uczucia pragnienia gdy nie masz nic do picia, nic pod ręką. Usiadł na łóżku i schował twarz w dłoniach. Ciche westchnięcie opuściło jego usta. Czuję, że się poddaję. Trudno jest mu funkcjonować. Dobry humor często zamienia się w męczarnie. Smutek atakuje chłopaka w najmniej przewidzianych sytuacjach - gdy inni się śmieją, on potrafi płakać.

Chcę być przykładem dobrego syna, dlatego pomaga mamie przed wyjazdem. Oczywiście kilka razy poleciały słowa typu wszystko robisz źle, nic nie umiesz zrobić. Wiedziała, że zaboli to syna, jednak zawinęła to pod dywan. W nim jest przecież problem, nie w niej. To młodzi są zbuntowani, wredni, nic nie potrafią. Prawdziwi mężczyźni wyginęli na wojnie. A zostały tęczowe chłopaki. Takie myślenie szerzy się wśród dorosłych. To boli.

Gdy skończyli, Gemma zrobiła kolację. Makaron z sosem i serem to jedno z ulubionych dań chłopaka. Chociaż jest jakiś pozytyw tego dnia. Stara się ich szukać codziennie, ale bardzo ciężko mu to idzie, ale co się dziwić. Zjadł z apetytem i wielkim uśmiechem na twarzy. Tak, uśmiechał się z powodu, że Louis przyjdzie a męczącej rodzinki nie będzie. W końcu.

Przygotował dom do przyjścia starszego chłopaka. Był podekscytowany samym spotkaniem. Ma chłopaka, i ten związek jest świeży. Boi się, że znowu coś sknoci.. Jest zbyt przewrażliwiony.

— Cześć — usłyszał po otwarciu drzwi. Pocałował czule policzek szatyna uśmiechając się szeroko na jego widok.

— Witaj w moich skromnych progach — zaśmiał się. — Nie mam nic do zaoferowania oprócz pysznego makaronu z sosem i serem z kolacji, no i wino.

— Zjem wszystko, co mi zaoferujesz, gospodarzu. — Poruszył brwiami zdejmując swoją kurtkę.

Harry przygotował wszystko tak najpiękniej jak umiał. Kieliszki były równo ustawione, stół ładnie nakryty a ser pięknie rozlał się po makaronie.

— Nie jestem pedantem, ale ty chyba tak, co Hazz? — zauważył przyglądając się niesamowitemu porządkowi. Uchylił usta siadając przy stole.

— Wszystko dla ciebie najdroższy. — Puścił mu oczko.

Zasiedli do stołu póki danie było ciepłe, Styles otworzył wino i nalał po równo do oby przyszykowanych kieliszków. Spojrzał na szatyna a jego serce zabiło szybciej. Był idealny. Nawet jedząc spaghetti. Czuł, że szatyn to jest odpowiednia dla niego osoba. Wierzy w to.

— Więc.. Ładnie mieszkasz — zauważył.

— Szkoda, że tylko dom jest tutaj ładny — prychnął myśląc o rodzinie.

— Nie rozumiem.

— Uhm, znaczy wiesz.. Życie tutaj jest dość.. Skomplikowane. W pewien sposób. — Podrapał się po karku nie wiedząc jak to opisać.

— Chcesz mi o tym odpowiedzieć? — zapytał. — Jeśli nie, w porządku nie chcę cię naciskać.

— Uhm, no dobrze.. Nie miejmy przed sobą tajemnic. — Przerwał by wziąć łyk wina. — Wiesz, zmagam się z chorobami psychicznymi.. A rodzina mnie w tym nie wspiera. Mama wręcz utrudnia mi życie, ciągle na mnie narzeka, siostra jest wredna. Mają mnie za nienormalnego. — Zamrugał. — Brakuje mi kogoś, kto by mi pomógł, potrzebuję osoby, która byłaby przy mnie.. Kochałaby mnie. Każdy potrzebuje miłości, nie tylko małe dzieci, ale ona tego nie rozumie.

Z tymi słowami na twarzy Harry'ego pojawiły się łzy. Louis wstał i szybko podszedł do młodszego chłopaka. Klęknął przy nim chwytając jego twarz dłońmi.

— Hej, nie płacz — szepnął ścierając kciukami łzy. — Nie powiem, że wiem co czujesz bo nie wiem, ale wiem jedno - jesteś najsilniejszą osobą jaką znam. — Uśmiechnął się. — I nikt, ani nic jej nie złamie. A jeśli potrzebujesz wsparcia, pamiętaj, że masz mnie. Jestem tutaj dla ciebie.

Styles spojrzał w jego oczy słabo się uśmiechając. Czuł się jak śmierć, a Louis to anioł, który postanowił walczyć o niego. O jego dobro. W końcu ktoś się nim zainteresował. Oby tego nie spieprzył. Nie stracił Tomlinsona.

— Dziękuję, że jesteś. — Wtulił się w chłopaka pociągając nosem. Poczuł się bezpiecznie. W końcu. — To miejsce to nie jest mój dom — szepnął. — Ty sprawiasz, że czuję się jak w domu.

Wieczór upłynął w miłej atmosferze. Śmiali się oglądając głupi film, zajadając chipsy i pijąc wino. Harry mógłby przysiąc, że to najlepszy dzień w życiu. Dawno nie bawił się tak dobrze zapominając o wszystkich problemach. Przy Louisie czuł, że znowu żyję.. Nawet jeśli to ma trwać minutę, godzinę, wieczność. Chcę tego. Potrzebuję tego. Szatyn nie miał nic przeciwko, zdeklarował się, że chłopak może przyjść do niego z każdym problemem. I to było piękne. Ich relacja dopiero się buduję, a oboje czują, jakby znali się od lat. I to jest niesamowite.

you make me strong | larry ✔Where stories live. Discover now