Oz Vessalius || Maskarada

303 18 5
                                    

kinga4777, podano do stołu.

◇ ──────── ◇

Nuit de mascarade – jeden z najbardziej kolorowych, najpiękniejszych, najwytworniejszych i tętniących życiem wieczorów, odbywające się na obrzeżach miasta. Urządzane w willach bogatszych rodzin, udowadniają swoją majętność i wyższość.

To wszystko... chyba jednak nie było dla ciebie.

Oparłaś się o ścianę, smutnie uśmiechając się do swojej ręki, w której trzymałaś kieliszek z balowym ponczem.

Chowałaś się w cieniu kolumn i byłaś niemal pewna, że cień kamufluje cię całkowicie i nie musisz wymuszać uśmiechu, przytłaczająca ilość ludzi w swoich olśniewających strojach i ozdobnych maskach kazała ci zachować pozory miło spędzanego wieczoru.

Chociaż było to trudne, odkąd z każdą kolejną parą wchodzącą do auli, czułaś się bardziej samotna.

A dlaczego tak? Bo twój partner cię wystawił.

Mimo wszystkich zapewnień, że przyjdzie i poprosi do tańca, pokaże jak to na tak dużym balu maskowym bywa, odkąd nie miałaś wcześniej okazji przekonać na własne oczy, nie przyszedł.

Miał być także jedyną osobą z jaką zatańczyłabyś na tym balu. Niewygodne szpilki i suknia były niczym, w porównaniu z ekscytacją jaką czułaś, gdy wchodziłaś do budynku. Poświęciłabyś kolejne godziny zdejmowanie z siebie tej tony materiału, gdybyś tylko mogła zasmakować tego, o czym twoje rówieśniczki ciągle trajkotały.

— [Imię], to bal dla błaznów — wcześniej upominała cię jedna ze sprzedawczyń w kwiaciarni. Układała kolejny bukiet goździków swoimi jak zwykle owiniętymi materiałem palcami, na których widać było ranki od kolców i nożyc. — Wszyscy ubierają się w najgłupsze stroje, a ten najbardziej bzdurny, pełen brokatu i piór wygrywa! Wiesz ile zajmuje posprzątanie tak dużej podłogi z brokatu?

— A jeżeli ja zrezygnuję z brokatu? I z piór? — dopytywałaś, szukając u niej aprobaty.

Sprzedawczyni westchnęła, owijając sznurem bukiet i zawiązując kokardkę tuż przed końcem łodyg.

— Rób co chcesz — bąknęła. — Ale jeżeli postawisz na brokat, masz dożywotni zakaz wstępu do mojego sklepu!

Udało ci się od niej wyciągnąć, o jakich sklepach z sukniami mówią dziewczyny, gdy są na zakupach. W tym miesiącu zamierzałaś się dostać na tą halę balową i już nikt nie mógł wybić ci tego pomysłu z głowy.

Może zrobiłaś to wszystko pod wpływem impulsu...

...ale te wszystkie słowa otuchy ze strony znajomych i tego jednego przyjaciela, który miał być w tej chwili być tu, obok ciebie, chyba za bardzo zamgliły wszelkie czarne scenariusze, o których nikt nie chciał myśleć, nawet gdy znajdował się w beznadziejnej sytuacji.

W twojej głowie formowała się decyzja: przyszłaś, zobaczyłaś, a teraz możesz odejść z tego balu. Faktycznie był dla błaznów.

— Wszystko w porządku? — zatrzymał cię melodyjny, chłopięcy głos. Odwróciłaś się.

Chłopak, który zawołał do ciebie miał jasne, miodowe loki, które wyróżniały się w tłumie i łapały za oku, mimo że chłopak nie był wysoki. Mógł mieć z jakieś piętnaście lat a czarny, elegancki strój sugerował, że pochodził z bogatszej rodziny.

Może nawet był synem organizatorów tego balu czy coś.

Blondyn w czarnej, ozdobnej masce ukłonił się. Chwycił twoją dłoń i przyłożył sobie do ust, składając na niej dżentelmeński pocałunek.

— Nie, nie — odpowiedziałaś na jego pytanie. — Świetnie się bawię.

— A więc czemu taka piękna pani nie tańczy? — zapytał.

„Bo właśnie wychodzi", odpowiedziałaś mu w myślach, ale z westchnięciem skomentowałaś to inaczej.

— Łatwo mówić o kimś, że jest ładny, gdy nosi maskę, huh?

Wyprostował się, zaskoczony odpowiedzią. Zaczęłaś żałować tej decyzji... ale z drugiej strony – masz kolejny powód, aby wybiec z tej hali, nie?

Blondyn uśmiechnął się jednak, nadal czekając na twoją odpowiedź.

— Nie umiem tańczyć.

— Wszystkie tak mówią — powiedział pokrzepiająco.

— Masz szczęście, bo akurat trafiłeś na taką, która jest szczera — uśmiechnęłaś się do niego ironicznie.

Spojrzeliście na środek sali, przyglądając się wirującym w takt muzyki parom. Wszyscy wyglądali jak porcelanowe laleczki jakiegoś teatrzyku – z idealnie dobranymi sukniami, wykonanymi z najdroższych lub wyglądających drogo materiałów.

Przepych panujący na spódnicach też był nie do niezauważenia. Między kokardami, wstążkami, zdobieniami, perłami, kryształami, piórami, orderami, kwiatami i wszystkim innym co się błyszczy, trudno było znaleźć kogoś, kto nie zabrałby ze sobą sporej części majątku rodzinnego w postaci ubioru.

Naprawdę, ten widok sprawiał, że ty i prawdopodobnie sto innych osób, które dotąd nie tańczyły, poczuły nagłą potrzebę znalezienia się między tymi... mniemanie idealnymi ludźmi.

Miodowłosy przyczep to wykorzystał.

— Mógłbym poznać twoje imię? — uśmiechnął się, gdy kolejny utwór odkrył swoje pierwsze nuty. — Ach, tak. Może to będzie moja nagroda za najpiękniejszy taniec tego wieczoru?

Zawahałaś się. Bicie zegara, sygnalizującego o nadejściu północy, wybiło cię z zamyślenia.

Zacisnęłaś palce w pięści i je rozluźniłaś.

Co jeszcze masz do stracenia?

— Zobaczymy czy wytrzymasz na tym parkiecie — prychnęłaś, ale twoje usta zaczęły się wyginać w zestresowany i podekscytowany uśmiech. — I tu nie chodzi o to, że jestem dobrą tancerką. Wręcz przeciwnie.

◇ ──────── ◇

Mam nadzieję, że herbata smakowała.
Zapraszam ponownie!

𝕂𝕒𝕨𝕚𝕒𝕣𝕟𝕚𝕒 𝕡𝕖𝕝𝕟𝕚 𝕜𝕤𝕚𝕖𝕫𝕪𝕔𝕒 ~ anime one-shot [PL]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz