1. I'll be there when the day comes

1.6K 189 358
                                    

— Dzieci, narada w salonie!

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

— Dzieci, narada w salonie!

Wrzask Jeongguka przed godziną dwudziestą drugą najpewniej zbudziłby nieboszczyka, więc w pośpiechu wygramoliłem się spod prysznica i w moim ulubionym, puszystym szlafroku ruszyłem do wspomnianego przez męża pokoju. Racja, nie byłem dzieckiem, ale koniecznie chciałem usłyszeć, co ważnego ma do powiedzenia Gguk naszym ukochanym szkrabom. Chciał ich poinformować o tym, że tuż po naszej randce-niewypale znaleźliśmy dla nich opiekunkę na najbliższe dwa tygodnie? A może planował z dokładnymi szczegółami opisać im swoje szalone pięć pomysłów na ożywienie naszego małżeństwa? Jeongguk był nieobliczalny, mogłem spodziewać się po nim wszystkiego, więc nie zdziwiłem się szczególnie, gdy po wejściu do salonu stanąłem tuż przed nim, a on, w towarzystwie dzieci... tak po prostu chwycił mnie za pośladek.

Całe szczęście, Rose nie zwróciła uwagi na moją przerażoną minę i nienaturalny ruch, gdy usiłowałem uwolnić się od dłoni męża. Felix za to totalnie nie ogarniał, co się wokół niego działo i z butelką pełną kakao przysypiał na kanapie. Wyglądał tak nieporadnie i rozkosznie, że miałem ochotę wytulać go do utraty tchu. No, może nie tak dosłownie, bo chyba skoczyłbym z mostu, gdyby moim dzieciom stała się krzywda.

— Tatoo — jęknęła zniecierpliwiona Rose. — Mów szybko, o co chodzi, bo nie mam czasu.

— Skarbie, nie wolno tak pospieszać starszych — zwróciłem jej uwagę, siadając na kanapie i sadzając Felixa na swoich kolanach. — Twoi znajomi w internecie poczekają.

Rose westchnęła głośno i przewróciła oczami, a ja zacząłem zastanawiać się, czy w oczach moich dzieci byłem tak naprawdę zwykłym, starym zgredem. Nie chciałem być surowym, nudnym rodzicem, ale starałem się wychować ich na kulturalnych, porządnych ludzi, a to z dnia na dzień okazywało się coraz trudniejsze. Wiem, że to absurdalne, ale czasem obawiałem się, że dzieci wolały spędzać czas z Jeonggukiem, niż ze mną. Od zawsze uczyliśmy ich, że powinny kochać nas jednakowo, ale gdzieś w głębi serca chowałem ten irracjonalny strach, o którym bałem się powiedzieć nawet mężowi.

— Dokładnie, tatusiek dobrze mówi — skwitował Gguk, puszczając do mnie oczko, przez co poczułem się wyjątkowo nieswojo, że nazwał mnie w taki sposób. — Poza tym, mam dla ciebie świetną nowinę. Przez najbliższe dwa tygodnie będziesz mieć od nas święty spokój, bo wyjeżdżamy na wakacje.

— I zabieracie ze sobą Felixa? — zapytała z entuzjazmem i już zrobiło mi się jej szkoda.

— No chyba śnisz — zaśmiał się okrutnie. — Ty i Felix zostajecie w domu, będzie was pilnować niania.

— Że co?! — wrzasnęła oburzona. — Chyba was poje...

— Rosie! — uniosłem się, nie pozwalając córce na dokończenie wypowiedzi.

Nie chciałem krzyczeć, ale byłem jedyną osobą w tym domu, której (jeszcze) słuchała. Jeongguka traktowała jak swojego kolegę i coraz częściej odnosiłem wrażenie, że zapominała o tym, iż on też był jej ojcem. Sam sobie na to pozwalał, ale nie chciałem dopuścić do sytuacji, w której pewnego dnia wrócę z pracy i zastanę w domu najprawdziwsze w świecie zoo.

theia ❃ taekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz