2🍩

6K 799 593
                                    

Słońce wznosiło się coraz wyżej w niebo, a jednak poranna rosa jeszcze nie zdążyła wyparować. Wiał przyjemnie chłodny wiaterek, szeleszcząc licznymi liśćmi lasu i źdźbłami traw wokół małego domi z ciemną dachówką. Idylliczna cisza ogarniała to wszystko, przez co Remusowi, odpoczywającemu w łóżku po przemianie, trudno było się dobudzić.

Jego idealny spokój zmąciło mu skrzypienie drzwi, które otwierały się naprzeciw niego. Powoli otworzył wtedy oczy, by zobaczyć wchodzącą do pomieszczenia osobę.

- Kochanie...? - powiedziała Ether delikatnie, otwierając drzwi na oścież biodrem, bo w rękach miała sporą tacę. Gdy upewniła się, że Remus nie spał, zamknęła je za sobą nogą.

Remus, choć jeszcze zaspany, uśmiechnął się. Jego żona miała na sobie jasnoczerwoną, zwiewną sukienkę przed kolana i niedbale przerzucone włosy na bok, nieco rozwalone, tak, jakby wiatr przyczynił się do ich ułożenia.

Ether powoli podeszła do łóżka, a Remus podniósł się do pozycji siedzącej. Wtedy ona położyła tacę na jego udach, ukrytych pod granatową pościelą.

- Dzień dobry - szepnęła, całując go w czoło.

- Codziennie cię widzę i codziennie nie wierzę, że tu jesteś - powiedział Remus, trąc oczy niby po to, żeby sie rozbudzić, ale tez po to, by upewnić się, że Ether naprawdę tam była.

Nie skomentowała tego, tylko uśmiechnęła się słabo. Wiedziała, że tego już chyba w nim nie zmieni.

- Jak się czujesz? - zapytała, od niechcenia odgarniając mu włosy z czoła.

Remus spojrzał na pyszne śniadanie, które stało tuż przed nim, na okna naprzeciwko, wychodzące na polanę rozdzielajacą dwie części lasu, wreszcie na Ether, wyglądającą jak uosobienie lata, siedzącą na skraju łóżka i uśmiechającą się do niego promiennie... Pomimo bólu, nie mógł wyobrazić sobie bycia wtedy w cudowniejszym miejscu.

- Wyśmienicie - odparł zgodnie z prawdą. - A ty się wyspałaś? - zapytał, przypominając sobie, że tamtej pełni wyjątkowo mu nie towarzyszła.

Ether już od kilku dni nie czuła się najlepiej. Ona sama kolejny raz obawiała się, że mogła być w ciąży, ale absolutnie nie wspominała o tym Remusowi nawet słowem.

- Tak, ale czuję się źle z tym, że jednak z wami nie poszłam... - Ether pospiesznie założyła kosmyk swoich włosów za ucho.

Remus pokręcił głową.

- Nie martw się. Syriusz dał radę, zwłaszcza, że ten eliksir pomaga, a letnie noce są znacznie krótsze... Gdzie on?

- Śpi jeszcze. - Ether wskazała głową na drzwi. - I nie wątpiłam, że da radę, ale zawsze to... Wolę być przy tobie. Przynajmniej wstałam wcześniej i upiekłam ci te bułki. Bardziej świeże niż z piekarni, dosłownie przed chwilą je wyjęłam.

- Dziękuję, ale miałaś odpoczywać...

- Przestań, to nie jest kolosalne zadanie. Spróbuję upiec pączki następnym razem - zadeklarowała, po czym przysunęła do siebie miseczkę, z której ukradła malinę. - I maliny też nazbierałam prosto z naszego ogródka. Tylko mleko na kakao nie jest prosto od krowy, no ale jeszcze takiej nie mamy.

Remus zaśmiał się pod nosem, po czym spoważniał nagle.

- Głupio mi trochę z tym, że za oknem wojna, a my tu tak...

- Musimy jakoś sobie rozjaśniać to życie. Jak to wszystko się skończy, to może nawet... - Urwała nagle, bo zdała sobie sprawę, że lepiej nie było wspominać o dziecku. Nie chcąc, by dopytywał, nachyliła się po prostu w jego stronę i pocałowała dość zachłannie.

Remusowi jakby odcięło od tego zmysły, a on sam zupełnie zapomniał, o czym przed chwilą mówili. Uniósł rękę i ujął jej twarz w swoją dłoń, przyciągając ją bliżej. Całowali się spokojnie, lecz coraz dłużej i dłużej, jakby chcieli coś nadrobić. Stracili w tym poczucie czasu; słuchali tylko swoich oddechów i bicia serc. Słońce wpadło przez okna, grzejąc Ether w ramię, co dopiero wtedy pomogło jej odzyskać nieco świadomości.

- Kakao ci wystygnie - szepnęła, odsuwając się nieco od niego, choć Remus wciąż nie zdejmował dłoni z jej twarzy.

- Chyba jako czarodzieje jakoś sobie z tym poradzimy... - odparł i tym razem sam nachylił się po kolejny pocałunek. Znowu się zapomnieli, jednak tym razem powrót do rzeczywistości zapewniło im szczekanie. Kilka chwil później drzwi otworzyły się z impetem, a Syriusz wbiegł do środka w swojej psiej postaci, machając radośnie ogonem.

- Dzieńdoberek - powiedział, zmieniwszy się w człowieka, a dopiero wtedy zauważył, jak blisko siebie byli wtedy jego przyjaciele. - Och... Chyba wam niczego nie przerwałem, nie? Co jecie?

Ether westchnęła, a następnie odsunęła się nieco od Remusa i odwróciła głowę w kierunku Syriusza.

- Jesteś głodny? - zapytała.

- Umieram z głodu właściwie - odparł Black, łapiąc się za brzuch. - Lunio, jak tam?

- Dobrze - odparł Remus, po czym ostatecznie zabrał się za jedzenie, by jakoś rozwiązać nieco niezręczną atmosferę.

- To chodź, dla ciebie śniadanie też jest - powiedziała Ether, po czym odwróciła się na moment do Remusa i puściła mu oko. - Zaraz wrócę - wyszeptała pospiesznie, wywołując u niego jeszcze szerszy uśmiech.

Ether i Syriusz przyszli do kuchni, gdzie dziewczyna wzięła dla niego dwie bułki z jeszcze gorącej blachy z pieca. Kiedy on zaczął sam dobierać sobie dodatki po jej instrukcjach, ona wstawiła mu wodę na herbatę.

- Hej, Ether, bo widziałem, że w zasadzie tam wszedłem wam w środek czegoś... To jak chcecie, to ja się dziś sam wyprowadzę na spacer czy coś i...

- Spokojnie, Syriusz - powiedziała Ether, opierając się o blat. - Radzimy sobie nawet, jak ty tu jesteś.

- Zaraz, to wy tu tak... Ze mną za ścianą?! - zapytał przerażony, a ona tylko spuściła wzrok, uznając jej milczenie za najbardziej wymowne. - Ether!

- Oj, przestań, Black! - Zdzieliła go w ramię. - Jesteśmy małżeństwem ledwo rok, mamy spać osobno?

- Nie no spokojnie, żartuję przecież. - Zaśmiał się. - Cieszę się waszym szczęściem, no i że... - Rozejrzał się, po czym powiedział do niej bardzo cicho:
- I że Remus się w ogóle tak się otworzył. Nie sądziłem kiedyś, że będzie do tego zdolny. Mam tylko nadzieję, że nie jestem za dużym... Utrudnieniem dla was.

- Przestań, najważniejsze, żebyśmy byli wszyscy bezpieczni - powiedziała Ether, wyciągając z wysokiej szafki filiżankę i dla siebie, i dla Syriusza.

- Co do bezpieczeństwa, ja nadal czekam na małe wilczki - dodał dumnie, na co Ether wyraźnie posmutniała. Przytuliła do siebie ręce, zwieszając głowę.

- Tak... To chyba jeszcze nie teraz... - odpowiedziała bardzo cicho.

- Ładnie dziś wyglądasz - stwierdził Syriusz, przyjrzawszy się jej. - Lepiej się dziś czujesz?

- Co? - Ether uniosła nagle głowę, przywracając się do rzeczywistości. - Znaczy tak, dziękuję. Jest lepiej - dodała, po czym odwróciła się przodem do kuchenki, nie chcąc, by Syriusz zaczął drążyć.

Ether zaczęła szukać herbaty w szafce, a Syriusz otworzył lodówkę, chcąc posmarować czymś swoją bułkę. Zaczęli od niechcenia rozmawiać o pogodzie, przewidując burzę ze względu na duszną atmosferę na zewnątrz, gdy nagle tuż za nimi pojawiła się niebieska kula, która nagle zamieniła swój kształt na feniksa. Ether i Syriusz wymienili zmartwione spojrzenia, wiedząc, że będzie to wiadomość od Dumbledore'a.

Patronus przemówił do nich jego głosem:

- Dorcas Meadowes została zamordowana.

Czekolada Upolowana • Remus LupinKde žijí příběhy. Začni objevovat