11🍩

4.1K 545 155
                                    

Pierwsza lekcja z Harrym była dla Remusa naprawdę trudna, choć zupełnie nie dał tego po sobie poznać. Starał się traktować go jak każdego innego ucznia, ale sam przed sobą nie ukrywał, że drgnęło mu serce - on był tak podobny do Jamesa...

Poznał jego przyjaciół, część o doskonale znanych mu nazwiskach z Zakonu Feniksa i, by samemu trochę odciągnąć się od Harry'ego, skupił się na Neville'u. Znał przecież jego rodziców, Franka i Alice Longbottomów i pamiętał, że ich spotkał los nawet gorszy, zdawało się, niż śmierć... A poza tym wszystkim chciał utrzeć nosa Snape'owi.

Od tamtej lekcji Remus wyszukiwał okazji, by porozmawiać z Harrym sam na sam, o czymkolwiek. Nie chciał mu się jednak ujawniać jako przyjaciel jego rodziców; zastanawiał się, czy w ogóle był odpowiednią osobą, która miała z nim o tym rozmawiać. Sądził, że gdyby tam była Ether, to na pewno jakoś lepiej by to ujęła, z nią poczułby się pewniej, poza tym obawiał się, że namieszałby mu w głowie.

Zamierzał jednak z nim porozmawiać tak czy siak, spróbować go poznać, pomóc mu, jeśli będzie mógł - tylko jak to zrobić, by nie wzbudzać podejrzeń?

Los uśmiechnął się do Lupina w pewną sobotę, gdy Hogwart wyraźnie opustoszał, bo uczniowie wybierali się do Hogsmeade. Siedział w swoim gabinecie, gdy przez szparę w uchylonych drzwiach mignęła mu ta znajoma, czarna czupryna, a pod nią okulary. Na Merlina, gdyby nie zdrowy rozsądek, mógłby przysiąc, że to był James.

- Harry! - zawołał, wyglądając z pomieszczenia. Chłopak odwrócił się, wlepiając w niego to samo zaciekawione spojrzenie, jakie miała Lily, gdy jej o czymś opowiadał - i to tymi samymi zielonymi oczami.

- Co tu robisz? - zapytał Remus. - Gdzie jest Ron? I Hermiona?

- W Hogsmeade - odpowiedział Harry możliwie obojętnym tonem.

Remusa ścisnęło w sercu. Gdyby James i Lily to widzieli, że ich syn nie może iść do miejsca, w którym oboje spędzili jedne z piękniejszych chwil... Wstrząsnęło nim na samą myśl, że gdyby James żył, a Syriusz robiłby za drugiego ojca Harry'ego, to ten znalazłby się w Hogsmeade już na pierwszym roku, nawet jeśli nie do końca legalnie. Natura huncwota gdzieś w środku Lupina chciała zaproponować mu użycie tajnego przejścia, jednak szybko powiedział sobie, że nie byłoby to zbyt wychowawcze.

- Aha. - Lupin przyjrzał mu się, po czym stwierdził, że to właśnie musiała być jego okazja. - A może byś do mnie wpadł? Właśnie przysłali mi druzgotka. Na naszą następną lekcję.

- Co takiego?

Remus ucieszył się, że zainteresował Harry'ego, który wszedł za nim do środka. Zaprezentował mu stojące w kącie akwarium, do którego ściany pyskiem przywarło zielone stworzenie z ostrymi różkami, na przemian kurcząc i rozkurczając długie palce. Opisał druzgotka, a ten ukrył się w wodorostach w rogu pojemnika, więc Lupin porzucił temat.

- Napijesz się herbaty? - zapytał. - Właśnie miałem sobie zrobić - dodał zgodnie z prawdą, bo przed chwilą odebrał paczkę od Ether z kolejną dostawą bułek i pączków, które zamierzał zjeść właśnie przy gorącym napoju.

- Chętnie - odparł Harry nieśmiało.

- Może chcesz też bułkę? Albo pączka? Moja żona je piecze, są naprawdę wyśmienite.

Harry spojrzał na Remusa nieco zaskoczonym wzrokiem, który wynikał z tego, że chyba żaden nauczyciel nie był jeszcze dla niego tak miły - a zwłaszcza nauczyciel obrony przed czarną magią. Lupin jednak inaczej zinterpretował tamto spojrzenie.

- Co? Ach, nie wyglądam na takiego, co ma żonę, wiem. - Uśmiechnął się smutno, sięgając po smakołyki, które wciąż znajdowały się w papierowej torbie. - Ale mogę zagwarantować, że są pyszne. Siadaj i częstuj się - dodał, wykładając całą zawartość torby na talerzyk na swoim biurku.

Czekolada Upolowana • Remus LupinWhere stories live. Discover now