4🍩

4.9K 708 696
                                    

Dwudziesty szósty października tysiąc dziewięćset osiemdziesiątego pierwszego roku był dniem, którego każdy szczegół Ether zapamiętała na całe życie. Po tylu miesiącach szaleństwa i rozłąk, wszyscy huncwoci, ona i Lily ponownie się spotkali w Dolinie Godryka. Początkowo było to wszystko pełne łez i przytulania się, bo żadne z nich nie potrafiło uwierzyć w to, że znowu byli razem. Mieli omawiać przede wszystkim sprawę ochrony Lily, Jamesa i Harry'ego, gdyż Voldemort wzmocnił poszukiwania... A jednak nie potrafili.

- Trudno mi w ogóle uwierzyć, że was widzę - wyszeptała Ether, nie wypuszczając Lily z silnego uścisku. Huncwoci bawili się z Harrym tuż obok, słuchając tego, jak James wychwalał syna na każdym kroku i jedząc przyniesione przez Lupinów pączki. Na moment każdy zapomniał, że znajdowali się w niebezpieczeństwie...

- Mnie też - odparła wzruszona Lily, aż wreszcie wycofała się, by widzieć przyjaciółkę w pełnej krasie. - I jak tam u was? Jesteś...? - Spojrzała nieznacznie na brzuch Ether, lecz ta pokręciła smutno głową.

- Nie, nie... - szepnęła.

Lily rzuciła okiem w kierunku męża, a następnie przeciągnęła Ether dalej od nich, trochę bliżej żółtawej ściany.

- Ale ja jestem - przyznała, wywołując u przyjaciółki kompletny szok.

- Co? - zapytała Ether, a Lily nieświadomie złapała się za brzuch.

- Nie powiedziałam jeszcze Jamesowi, nie chcę go martwić. Ale... Przekonałam go chyba, by spróbował pogodzić się z Severusem.

Te słowa stanowiły dla Ether kolejny szok, na tyle duży, że oparła się ręką o ścianę. Nie spodziewała się takiej sytuacji, zwłaszcza, że jeszcze niedawno Lily też nie chciała mieć nic wspólnego ze Snapem. Domyślała się jednak, że to wojna sprawiła, że postanowiła porzucić dawne, tak naprawdę błahe konflikty.

- O, no to nieźle...

- Myślałam też... Może jeśli się uda, to zgodzi się, by Severus był ojcem chrzestnym dziecka...

Ether nieco zrzedła mina na te słowa, bo zrobiło się jej trochę przykro. Poza Syriuszem to ona i Remus byli przecież ich najbliższymi przyjaciółmi, a Lily chciała "oddać" swoje dziecko komuś, z kim jeszcze niedawno sama nie chciała się pogodzić...? Ether nie chciała się jednak nad tym zbytnio rozwodzić, bo nie był to czas i miejsce na taką rozmowę.

- Słuchajcie... Nie możemy tu zostać długo - powiedział głośno Remus, przykuwając uwagę wszystkich w pomieszczeniu. - Zajmijmy się tym, czym trzeba.

James westchnął ciężko, a następnie schylił się po małego Harry'ego i wziął go na ręce. Ether podeszła do nich, uśmiechając się: chłopczyk miał rozwaloną, czarną czuprynę i niebieskie śpioszki. Wyglądał naprawdę rozkosznie, przypominając kobiecie o tym, że ona też chciałaby kiedyś mieć takiego brzdąca, zresztą już kilkukrotnie podejrzewała ciążę, co za każdym razem skończyło się rozczarowaniem.

- Dumbledore mówi, że najlepsze będzie Zaklęcie Fideliusa. I rzeczywiście lepszego rozwiązania chyba nie ma na ten moment - powiedział James, przytulając Harry'ego mocno do siebie. Ten beztrosko bawił się, próbował złapać okulary ojca, nie mając pojęcia, w jakim był niebezpieczeństwie.

- Kwestia tylko tego... Kto będzie Strażnikiem Tajemnicy - powiedziała Lily, przytulając do siebie ręce. Ona i James spojrzeli wymownie na Syriusza, który prędko zrozumiał, o co im chodziło.

- Nie, ja nie - powiedział Black natychmiast. - Śmierciożercy doskonale wiedzą, kim jestem, widzieli mnie z Jamesem. Natychmiast polecą za mną i dobrze, odciągniemy ich od prawdziwego Strażnika...

Czekolada Upolowana • Remus LupinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz