30

896 67 117
                                    

#theprisonerlarryff
_____________________________________

Harry's pov

Leżałem przytulony do Louisa i palcem delikatnie jeździłem po jego nagiej klatce piersiowej, rysując na niej wymyślone wzorki, przy tym przyglądałem się jego tatuażom. Panowała między nami cisza, ale chyba żadnemu z nas to nie przeszkadzało. Mogliśmy godzinami cieszyć się swoją bliskością i nawet jeśli się nie odzywaliśmy, było naprawdę miło. "Zrobiłem to" - pomyślałem i uśmiechnąłem się jak głupek. Zadarłem po chwili głowę, żeby spojrzeć na twarz szatyna, a ten, czując na sobie mój wzrok, popatrzył na mnie.

- Co tam? - zagadnął, unosząc brew.

- Nic takiego... - odpowiedziałem, uśmiechając się szerzej.

- To czemu jesteś taki wesoły, co?

- Jestem szczęśliwy, Lou - przyznałem. - Teraz naprawdę jestem - odetchnąłem cicho. Czułem wewnętrzny spokój wiedząc, że wszystko jest tak, jak być powinno.

- Ja też - szatyn uśmiechnął się i dotknął mojego policzka, głaszcząc go czule. Popatrzyliśmy sobie w oczy i przysięgam, że ta chwila była wyjątkowa i mogłaby się już nigdy nie kończyć. - Powiedz mi, jak się czujesz po tym...? - Louis zagryzł wargę i popatrzył na mnie uważnie.

- Oh... czuję się cudownie - przyznałem mając znów motyle w brzuchu. Oparłem brodę o tors mężczyzny, by móc mu się przyglądać. 

- Czyli podobało ci się? - spojrzenie tych przeszywająco jasnoniebieskich oczu podczas tego pytania sprawiło, że poczułem się trochę skrępowany. 

- Ja... Nie sądziłem, że faktycznie może być tak delikatnie a zarazem namiętnie, i że będziesz taki czuły - wyznałem cicho, spuszczając wzrok zarumieniony. Może seks nie jest u mnie do końca tematem tabu, ale jednak otworzenie się przed ukochaną osobą i rozmawianie o tym trochę mnie onieśmielało.

- Oh Harreh, mój ty wstydziochu - Louis zaśmiał się cicho i jedną dłonią głaskał moje pośladki, co swoją drogą było naprawdę przyjemne. - Ale chyba nie było tak strasznie, hm? - zapytał, podnosząc drugą dłoń i powoli owijał sobie wokół palca jeden z moich brązowych loczków, zaczynając się nim bawić.

- Nie... chociaż na początku trochę się zestresowałem - przyznałem.

- Więc może pocieszę cię tym, że sam byłem nieźle zestresowany - mruknął z uśmiechem.

- Ty? Że niby Bóg seksu się stresował? - uniosłem brwi, na co szatyn cicho się zaśmiał.

- Tak... uh, bałem się, że zrobię ci krzywdę, albo że ci się nie spodoba i będziesz myślał o tamtym, co się wydarzyło w klubie...

- Lou... - przerwałem mu, patrząc na niego z czułym uśmiechem. - To już przeszłość. Owszem, zdarzają się dni, kiedy o tym myślę, ale chyba już to przepracowałem i mam to już za sobą. To kochane, że myślisz o takich rzeczach, doceniam to - powiedziałem, przeczesując delikatnie jego karmelowe i nieco roztrzepane włosy. - I wiesz, ile tobie zawdzięczam? Byłeś przy mnie przez cały czas, kiedy to się wtedy stało. Starałeś się mnie zrozumieć, mimo że cię odtrącałem i zamknąłem się w sobie, zapewniłeś mi najlepszą opiekę... - westchnąłem. - Kiedy odszedłem, kontynuowałem terapię. Było lepiej, ale też były dni, kiedy wszystko do mnie wracało. Najciężej było w nocy, bo miałem koszmary, budziłem się przerażony i... wtedy bardzo brakowało mi ciebie obok - przyznałem. - Miałem problemy ze snem, dlatego musiałem pójść w końcu do psychiatry, żeby przepisał mi jakieś mocniejsze leki. Pomagały - pokiwałem głową. - Udało mi się znaleźć pracę, więc mogłem zająć czymś myśli... A teraz? Myślę, że nie czułbym się na to gotowy, gdyby na twoim miejscu był ktoś inny. To znaczy i tak ciężko mi sobie wyobrazić siebie z kimś innym, bo tylko ty się dla mnie liczysz. To tobie ufam i mogę czuć się przy tobie swobodnie, wiem, że nie ocenisz mnie przez to, że nie mam doświadczenia w łóżku. I właśnie za to oraz za wiele innych rzeczy cię kocham - uśmiechnąłem się delikatnie.

The Prisoner |Larry 2/3 ✓ POPRAWIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz