27

826 71 65
                                    

Rozmowa z Louisem podczas naszego spaceru faktycznie była przełomowym momentem w naszej relacji. Po pierwsze, szatyn był ze mną szczery w kwestii uczuć i nie owijał w bawełnę. Po drugie i chyba najważniejsze, dalej mnie kocha i chce ze mną być (!!!). Po trzecie, to zapewnienie, że chce naprawić naszą relację nieco mnie uspokoiło, bo prawdę mówiąc zacząłem już lekko panikować, że to wszystko nie wyjdzie i robiłem sobie nadzieję, która na szczęście nie okazała się złudna. Teraz wiedziałem, że muszę dać chłopakowi trochę czasu i przestrzeń i nie muszę martwić się o zaczynanie niezręcznych rozmów. Właściwie to poczułem dużą ulgę, że sobie to wyjaśniliśmy i wiem na czym stoję.

Dni mijały, a wraz z nimi mogłem obserwować zmianę w zachowaniu szatyna. Nie chcąc mu się narzucać, po prostu starałem się znaleźć sobie jakieś zajęcie. Najczęściej "rządziłem" w kuchni i przygotowywałem chłopakom posiłki, przy okazji próbując nowych przepisów. Lubiłem też zakładać słuchawki i oddawać się pasji sprzątania, a tego nigdy nie było za wiele w tak ogromnym domu, wierzcie mi. Innym razem sięgałem do biblioteczki po lekturę lub grałem z Niallem na konsoli. To, co mnie szczerze ucieszyło, to fakt, że Louis sam zaczął do mnie zagadywać. Sporadycznie zaglądał do kuchni, żeby zobaczyć co dobrego pichcę na obiad albo kontrolnie wchodził do salonu słysząc moje i Nialla krzyki i śmiechy, gdy przeprowadzaliśmy bitwę na poduszki albo dawaliśmy się ponieść emocjom grając w fifę. Czy był o mnie zazdrosny? Nie wiem... może, ale to było słodkie, kiedy podejrzliwym wzrokiem zerkał to na mnie, to na blondyna, a potem szybko wymyślał jakiś pretekst, aby sprawdzić co robimy i uzasadnić, dlaczego zjawia się akurat w tamtym momencie.

Wciąż brakowało mi jego bliskości fizycznej. Wydaje mi się, że nie był jeszcze na nią gotowy, ale za to starał się ją wynagradzać słownie bądź w inny sposób. Mam tutaj na myśli sytuacje, kiedy, na przykład, podczas obiadu przy chłopakach zachwalał moje nowe danie... albo potrafił docenić jakieś drobne gesty i podziękować mi za uprasowanie jego ubrań czy odłożenie jego czystych skarpetek do szafy. Był też taki raz, kiedy z nudów stwierdziłem, że posprzątam łazienkę, a wtedy Louis nagle do mnie dołączył, jedynie spojrzał na mnie z lekkim uśmiechem i bez słowa zabrał się za mycie umywalki, kiedy ja przecierałem lustro. Zdałem sobie sprawę z tego, jakie to niesamowite - nie musieliśmy rozmawiać o czymś konkretnym, nie musieliśmy się całować ani przytulać, aby wyrazić swoje uczucia i docenić to, co jedna osoba robi dla drugiej. Uważam, że to również jest cenną umiejętnością w związku, taka wdzięczność za najzwyklejsze rzeczy.

Patrząc na zachowanie Louisa mogłem wywnioskować, że jego złość już chyba minęła. Nie chodził taki spięty jak na początku, że aż strach było do niego zagadać. Teraz raczej wydawał się być trochę niepewny i ostrożniejszy, kiedy wchodziliśmy w interakcje. Zauważyłem to w jego doborze słów oraz zachowaniu. Jego niepewny wyraz twarzy zdradzał, że pod tą burzą pięknych karmelowych włosów kłębi się tyle myśli, że prowadzi jakiś wewnętrzny konflikt sam ze sobą o to, jak ma się zachować wobec mnie, czy powinien mnie dotknąć chociażby kolanem, gdy siedzieliśmy obok siebie na kanapie, a może to było już zbyt wiele?... W każdym razie ja nie zamierzałem w to ingerować. Tak jak mu obiecałem, nie chciałem wywierać na nim presji i naciskać. Zależało mi na tym, aby to wszystko potoczyło się naturalnie, na spokojnie, dlatego uzbroiłem się w cierpliwość.

Co do reszty chłopaków, wydaje mi się, że rozmowa z Niallem faktycznie poskutkowała. Dało się wyczuć kolosalną różnicę w ogólnie panującej atmosferze w domu. Już same spojrzenia rzucane w moją stronę przez Zayna nie kryły w sobie pogardy czy niechęci... może troszkę nieufności, ale to już coś! Liam pewnego wieczoru złapał mnie w kuchni, gdy zaparzałem sobie herbatę i ucięliśmy krótką pogawędkę. Przeprosił mnie, że razem z chłopakami tak na mnie naskoczyli pierwszego dnia, gdy mnie odbili z rąk Walkera i przyznał, że jest mu trochę głupio. Oczywiście nie miałem im tego za złe, zresztą było minęło i nie ma sensu już do tego wracać. Przy okazji brunet pytał mnie o to, jak sobie radziłem w Londynie i o moją nową pracę, z której też byłem zmuszony zrezygnować. Skontaktowałem się z Ryanem i wyjaśniłem mu całe zajście, zapewniłem go, że już wszystko ze mną w porządku, ale niestety jestem zmuszony zrezygnować. Na moje szczęście mężczyzna zaakceptował moją decyzję i pewnego dnia Louis podwiózł mnie do Londynu, aby dopełnić wszelkich formalności. Czekała mnie jeszcze rozmowa z nim na temat mojej przyszłości i tego, jak on to sobie wyobraża... bo chyba nie mogę do końca życia siedzieć w tym domu i się ukrywać w nieskończoność, pilnowany przez chłopaków. 

The Prisoner |Larry 2/3 ✓ POPRAWIONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz