𝙰𝚗𝚘𝚝𝚑𝚎𝚛 𝚘𝚗𝚎...

143 20 4
                                    

- Sprzeciw, Wysoki Sądzie! - Wooyoung przetarł twarz, wzdychając. - Nie ma dowodów, by spotkanie między panem Ong, a oskarżonym miało kiedykolwiek miejsce.

- Cisza! Proszę kontynuować, pani prokurator.

San przetarł twarz dłonią, zapisując coś na boku kartki. Przesunął ją w stronę Wooyounga, lecz ten nawet na nią nie zerknął. Prawnik trącił go w bok. Nie zareagował. 

- Teraz prokuratura wezwie kolejnego świadka - starszy mężczyzna z pomocą strażnika, wstał z krzesła. - Prokuratura wzywa na świadka, oskarżonego Jung Wooyounga. 

San spojrzał z niepokojem na klienta, lecz ten wyglądał na niewzruszonego. Wstał z miejsca poprawiając swoją marynarkę. Zasiadł na skórzanym krześle, posyłając zgromadzonym ciepły uśmiech. Pani prokurator odchrząknęła, zniesmaczona. 

- Panie Jung - zaczęła, wyjmując z teczki kawałek papieru - czy zna pan tę osobę? - pokręcił głową. 

- Nigdy jej nie spotkałem.

Na dużym ekranie wyświetliło się zdjęcie, które okazano oskarżonemu. Z tyłu sali rozbrzmiał czyjś pełen bólu szloch. San poczuł ciarki na plecach.

- Jest pan pewien? Pani Kim pracowała razem z panem zanim zaginęła, a jej zwłoki zostały odnalezione w stawie w parku Hwabon. 

- A, to ta... - pomyślał, kręcąc głową. - Pracowałem z wieloma osobami - rzekł. - Redaktorzy, tłumacze, designerzy okładek. Przykro mi, ale po tylu latach pracy nie pamiętam już wszystkich współpracowników. 

Bez dowodów prokuratura nie mogła udowodnić, że Wooyoung zamordował kogokolwiek. San dobrze o tym wiedział. Wiedział również, że nie wspominaliby o ofiarach, przy których nie znaleziono żadnych dowodów. Zacisnął szczękę.

- Czy w takim razie może nam pan wytłumaczyć dlaczego taka sama zbrodnia znajduje się w pańskiej książce "Morderstwo nad rzeką Han"? - w sali podniosły się ciche pomruki.

- To tyle? - Wooyoung z trudem powstrzymał się od parsknięcia. 

- Sprzeciw, Wysoki Sądzie! - San podniósł się z krzesła. - Dzieła pana Junga nie mogą służyć jako dowód w sprawie. 

- Zgadzam się z panem Choiem - sędzina spojrzała z rozczarowaniem na prokuraturę. - Pani Kim, proszę powstrzymać się od domysłów na sali sądowej. Książki to jedynie fikcja i nie będą brane pod uwagę jako dowód w sprawie.

Wooyoung spuścił wzrok. Nie mógł w to uwierzyć, nie wierzył. Z trudem powstrzymywał drżenie warg oraz dłoni. Miał ochotę wstać i roześmiać się na całe gardło. Cóż za żałosny proces! To tyle? Tylko tyle na niego mieli? Złapali go na podstawie odcisków palców, a wyciągają coś takiego? 

Wyprostował się ze spokojem na twarzy. San przełknął z trudem ślinę. Bardziej niż prokuratury obawiał się teraz o poczytalność Wooyounga. Martwił się, że może się nie powstrzymać i zrobić coś głupiego. Prokuratura wyciągnęła kolejny dowód w sprawie - odciski palców. 

Oczy Wooyounga rozbłysły cieniem ciekawości. Kiedy je zostawił? Gdzie je zostawił? Przygryzł polik tak mocno, że aż poczuł smak krwi w ustach. Spokój, musiał zachować spokój...

- Na ciałach sześciu ofiar nie znanego sprawcy, znaleziono te same odciski palców - mówiła prokurator, a za jej placami przewijały się zdjęcia rzeczonych ofiar. - Zginęły one w różnych odstępach czasu oraz z różnych przyczyn. 

Zdjęcia stały się bardziej drastyczne. Przedstawiały zmasakrowane zwłoki, ciała w dużym stopniu rozkładu, odcięte kończyny. Paru widzów wyszło z sali, nie mogąc poradzić sobie z przytłaczającymi obrazami. 

Wooyoung wychylił się z krzesła. Nie okazywał żadnych emocji. Niektórych z pokazanych ofiar nie potrafił rozmoznać. Ich twarze były ucięte, więc mógł patrzeć tylko na ich martwe ciała. Chociaż normalnie sam widok zwłok pozwalał mu przypomnieć sobie ofiarę, tym razem tak nie było. Czyżby przypadek? Nie, to raczej nie było możliwe. Pisarz się zamyślił. 

Czyżby znał jakiegoś innego zabójce i miał z nim kontakt? Nie, nie to bardzo mało prawdopodobne. Istnieje większe prawdopodobieństwo wygrania na loterii, niż na pojawienie się dwóch seryjnych morderców w tym samym miejscu i tym samym czasie. 

- Przynajmniej będziemy mieć kozła ofiarnego... - przemknęło mu przez myśl, zerknął na Sana. Siedział z nisko pochyloną głową, ciężko oddychając. - Co się dzieje...

- Jak widać... - nikt nie zwrócił uwagi na Sana. Wooyoung zacisnął szczękę. Przecież nie takie rzeczy widział w pracy, nieprawdaż? - ...panie Jung? - wzdrygnął się.

- Przepraszam najmocniej, mogłaby pani ponownie zadać pytanie? - próbował nie przejmować się Sanem, lecz nie szło mu to zbyt dobrze. 

- Czy zna pan którąś z ofiar? - podsunęła mu sześć zdjęć. Uniósł brwi. 

Znał. Znał ich wszystkich. Spojrzał na nią, na sędzinę. Zaskoczyli go. Nie zamordował ich wszystkich. Pamiętał jak wyglądały ciała, które rozszarpywał i zabijał. Z ukazanych zdjęć ciał, rozpoznał dwa. Co z resztą?

- Tak - przyznał w końcu. - To pan Jang, mój pierwszy redaktor. Pani Jang, żona pana Janga, zajmowała się finansami - mówił wskazując kolejno na każde zdjęcie. - To był pan Hong był moim sąsiadem przez kilka lat. Jego żona zmarła niedługo po wydaniu "Drogiej narzeczonej", chorowała na raka. Pan Kim, były dozorca w moim obecnym wydawnictwie. Pani Wan, uczyła w moim liceum. Była moją wychowawczynią przez pierwszy rok. Pan Kang był moim edytorem w czasach między "Brzydkim kaczątkiem" a "Starym Wanderholem". Później odszedł, nie znam powodu. 

Ciche szepty przebiegły po sali. Już go podejrzewali. Oddał zdjęcia pani prokurator, która mierzyła go jeszcze bardziej podejrzliwym spojrzeniem niż wcześniej. 

- Czyli oskarżony przyznaje, że miał kontakt z ofiarami, tak?

- Tak, przyznaję. Nie mam powodu by kłamać, skoro ich nie zabiłem. 

***

witam,

dawno nic tu nie było. to jest ostatnia część maratonu z okazji 250+ obserwujących, także no... martwię się o to, że fabuła się trochę sypie, ale mam nadzieję, że nie jest źle...

w każdym razie, mam nadzieję, że rozdział się podobał! jak są błędy piszcie, od razu poprawię.

bye!

Ostatnia spowiedź [ateez, woosan]Where stories live. Discover now