𝚊𝚗𝚍... 𝚝𝚑𝚎𝚢 𝚏𝚒𝚗𝚍 𝚖𝚎!

241 53 34
                                    

Ostatnio mówiłem o prokuratorach, poborcach podatków, a i kobietach... yh. Paskudztwa. Dziś będzie o czymś innym, ale to wiecie skoro tu jesteście. Gdybym ciągle pisał o tym samym było nie ciekawie.

Chociaż w sumie to robię. Piszę tylko o moich zabójstwach. Czy nie robi się to nieco uciążliwe?

Pewnego dnia, to były chyba święta Bożego Narodzenia, ale nie jestem pewien. Nie pamiętam kiedy wypadają. Wracając, tamtego dnia lał deszcz ze śniegiem, czyli gówno się lało z nieba. Nikt tego nie lubi, bądźmy szczerzy!

Poszedłem do sklepu na zakupy, bo mimo tego jaki jestem też muszę jeść! Tak, wiem. Zaskakujące wyznanie.

Wziąłem jakieś... coś, nie pamiętam co to było. Zapłaciłem kartą i buch! Zauważyłem, że ktoś mnie obserwuje.

No i dobra. To niby norma, w końcu jestem popularnym pisarzem, który występował w wielu reality show. Jednak ten osobnik nie wyglądał na fana.

Kurtka - czarna, żeby się zbytnie nie wyróżniać!, maseczka na twarzy, postawiony kołnierz. A no i spodnie też były czarne.

Typ wyglądał jak jakiś morderca, słowo daję!

Spokojnie wyszedłem ze spożywczaka i idąc chodnikiem zalanym tą cholerną chlapą, przemoczyłem buty. Zatrzymałem się przeklinając wszechświat, a on stał i się gapił.

Wlepiał we mnie swoje obrzydliwe, świńskie oczka. Nadal mam ciarki, gdy o nim myślę.

Mając go w głębokim poważaniu, wróciłem do domu. Po kilku godzinach wyjrzałem przez okno.

Przed moim mieszkaniem stał czarny samochód - żeby się nie wyróżniać! Na przednich siedzeniach siedziała dwójka ludzi. Dwaj mężczyźni w średnim wieku.

Myślałem, że pęknę!

Gliny. Nie miałem wątpliwości. Tylko oni mogli by w taki "nieprzewidywalny" sposób mnie podglądać.

Serio powinni zacząć robić jakieś kursy z psychofankami, one wejdą wszędzie. Nauczyliby się sztuki kamuflażu, a nie jak jakieś ułomy siedzą mi pod domem w pieprzonym czarnym wanie! Nie, nigdy bym się nie domyślił, że to może być polica!

Co z tego, że w odległości najbliższych, pięciu kilometrów nikt nie posiada czarnego auta. Weźmy właśnie taki, bo to takie nieoczywiste!

Lecz teraz pytanie, jaka była moja reakcja? Mogłem płakać, pakować manatki lub uciekać. Nie. Ja się roześmiałem i czekałem.

Kiedy zrobiło się ciemno wyszedłem tylnym wyjściem w stronę bocznej uliczki - tam zawsze kręcili się faceci szukający dziwek.

Nie powiem maiłem szczęście. Przez pogodę nie było ani dziwek ani facetów! Tylko jeden typ ubrany w garnitur trząsł się z zimna pod ścianą budynku.

Szybko się rozejrzałem - wywiało nawet przechodniów. W tym miejscu nie ma kamer. Wyciągnąłem nóż i szybko wbiłem go w nerkę tego nieszczęśnika. Zmarł natychmiast.

Zaciągnąłem zwłoki przed mój domu, po czym ładnie je ułożyłem przed wozem śpiących policjantów. Żeby było zabawniej, upuściłem mu krew i oblałem nią ich przednią szybę.

Około 4:30 wszystkich obudził wrzask jednego z funkcjonariuszy.

Póżniej się dowiedziałem, że w momencie zabójstwa na całym osiedlu wyłączyli prąd. Nie było nagrania z chwili morderstwa czy też transportowania ciała.

Myślałem, że pęknę! Bóg naprawdę musi stać po mojej stronie! Do tego po tym incydencie policjanci zniknęli, na dobre.

I znowu mogłem bawić się w stalkera aka anioła stróża!

Ostatnia spowiedź [ateez, woosan]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz