Ktoś obok #42

1.5K 84 29
                                    

Polska

Jakiś czas później...

- przecież już mówiłem.. - zaśmiałem się, a USA spojrzał na mnie wymownie. - dobra... może i coś do niego czułem.. ale to i tak przeszłość.. - przyznałem gapiąc się na kubek z herbatą a ten zrobił oczy jakby miał się na mnie rzucić z ekscytacją. - nie patrz tak na mnie, ja sie tobie tu zwierzam a ty nawet się nie odezwiesz - spojrzałem na niego z niedowierzaniem a jego oczy nadal były wlepione w moje.

- wiedziałem - uśmiechnął się a ja westchnąłem.

- ty serio musisz taki być..

- oczywiście że tak, kto by ci tak świetnie doradzał gdyby nie ja - zaśmiał się po czym wziął łyk herbaty.

Nastała cisza a my siedzieliśmy sobie właśnie na kanapie w domu Rosji i w sumie się relaksowaliśmy.
Minęło już sporo czasu, i szczerze to coraz mniej boli mnie rozstanie z Niemcem, nadal jednak gdzieś tam w środku czuję tęsknotę za jego uśmiechem..  nie raz próbował się ze mną skontaktować, za każdym razem jednak albo nie odbierałem lub nie odpisywałem, a gdy przychodził kazałem bratu wymyślać jakieś wymówki, od pewnego momentu chyba sobie po prostu odpuścił, w końcu nie widziałem go ani razu od tamtej chwili z Francą.

- Blyat! - wszedł nagle do salonu Rosja chyba z jakąś częścią od łóżeczka dla dziecka, wyglądał na zdenerwowanego. - wybaczcie ale... tego nie da się złożyć - spojrzał na nas z niedowierzaniem, szczerze to dosyć mnie to rozbawiło, nagle jednak Ame mnie wyprzedził i sam się zaśmiał, w tym momencie Rosja podszedł do niego i mu się przyjżał z powagą...

- sam spróbuj to poskładać mądralo..

USA momentalnie wpadł w histerie, próbował coś mówić ale nie był w stanie, ja również zaraziłem się lekkim śmiechem po chwili a Rosja uśmiechnął się dosyć uroczo muszę przyznać, nadal patrząc na Ame'a po czym usiadł pomiędzy nami. - proszę - podał mu daną część do ręki a ja patrzyłem z niedowierzaniem i próbowałem powstrzymać śmiech.

- a-ale co ja mam z-z tym zrobić - spytał ksztusząc się a ten uniósł brew z uśmiechem.

- proszę to złożyć - odparł a ja parsknąłem śmiechem.- to ty wybierałeś to łóżeczko więc teraz składaj - dodał na co Ame niedowierzał i zabrał mu część z ręki.

- to nie może być takie trudne...

- powodzenia - zaśmiałem się gdy nagle Rosja odwrócił się do mnie z uśmiechem. Muszę przyznać że był to słodki widok widzieć tych dwoje razem, co prawda od zawsze lubili się przedrzeźniać ale widać że wieść o dziecku coraz bardziej im sprzyja, wyglądają na szczęśliwych z tym faktem, a w końcu nie zostało za dużo czasu do spotkania z nowym członkiem rodziny, to przecież już piąty miesiąc.

- done - wzdrygnęliśmy się gdy usłyszeliśmy USA i obaj spojrzeliśmy w jego stronę, Rosja wyglądał na lekko zgłupiałego gdy zobaczył że Ame zrobił to w chwileczkę a on męczył się z tym pół dnia.

- dzięki skarbie - odparł niezręcznie po chwili odbierając część z jego ręki. Wstał i udał się z powrotem do pokoiku.

Prawdę mówiąc to czas płynął nam nieubłaganie na tych rozmowach i herbatce, chociaż to dobrze, muszę przyznać że mi tego brakowało, zawsze warto się komuś wygadać, choć za bardzo i tak nie miałem z czego więc wymyślaliśmy tematy na bieżąco, już w sumie dawno powiedziałem Ame'owi o tym co się stało, od tamtego momentu czuję że tylko czeka aż jeszcze coś dopowiem.. ale to nie ma żadnego sensu, skończyłem z nim, nie mam ochoty się denerwować, mam ważniejsze sprawy na głowie.

- chyba się stresuje... - odparłem po chwili ciszy a Ame spojrzał na mnie z zaskoczeniem.

- Russia? Ah!  No... prawda - zakłopotał się, widziałem że trochę zniepewniał co mnie zmartwiło. - nie jest.. Nie jesteśmy za bardzo przyzwyczajeni do takich problemów, zazwyczaj nasze życie było dosyć chaotycznie a teraz... jest inaczej...

- myślałem że się cieszycie... coś się stało?

- no no, oczywiście że się cieszymy ale... to skomplikowane, wszystko się zmieniło, wszyscy traktują mnie jakoś inaczej, nie wiem czy myślą że przez tą ciążę postradałem zmysły i nie myśle jak człowiek, ale czuję jakby myśleli że jestem na coś ciężko chory... - widocznie posmutniał, rozumiem że jest mu ciężko, te wszystkie myśli i chormony napewno go przytłaczają, dlatego staram się nie poruszać tego tematu i go nie stresować, kto wie jakby się to skończyło.

- rozumiem...

- przynajmniej z tobą mogę normalnie porozmawiać - uśmiechnął się do mnie a ja westchnąłem z uśmiechem.

- od tego tu jestem

•••

Wracałem właśnie do domu spacerkiem, było już dosyć ciepło i słonecznie więc nie musiałem być jakoś strasznie ciepło ubrany, miałem na sobie jedynie bluzę, nuciłem sobie również jakieś melodyjki aby umilić sobie powrót a moje serce tańczyło w rytmie nut.

Nagle jednak gdy przechodziłem przez park zobaczyłem z daleka Estonie karmiącego kaczki co mnie zaskoczyło, nigdy przedtem go tu nie widziałem a kaczki to chyba jedynie ja tutaj karmiłem.

- hej esti - podszedłem do niego z uśmiechem a ten wzdrygnął się I obrócił w moją stronę.

- cześć - uśmiechnął się uroczo po czym spojrzał na niebo. - ładna pogoda dzisiaj, prawda?

- świetna, a co ty tutaj robisz, nigdy cię tutaj jeszcze nie widziałem - zaciekawiłem się a ten wzruszył ramionami jakby sam nie miał pojęcia.

- przyszedłem się wyciszyć - odparł po chwili.

- a jak tam z Finem? - spytałem bo nagle sobie o nim przypomniałem, zaskoczyło mnie że nie zdawał się być zakłopotany tym pytaniem, zawsze był bardziej płochliwy jeżeli chodzi o te sprawy. - udało wam się?.. wiesz

- oh! Tak tak, jesteśmy razem - uśmiechnął się ciepło a ja wewnętrznie się spiąłem.

- r-razem...

- tak! Nigdy nie czułem się taki szczęśliwy jak z nim - odparł z zauroczeniam a ja skrzywiłem się w uśmiechu... czyli wygląda na to że prawie wszyscy mają kogoś u boku, a ja nie... najwyraźniej pisana mi jest samotność do końca mojego beznadziejnego życia...

- a ty? - usłyszałem nagle co wyrwało mnie z zamyślenia. - słyszałem że ty i-

- NIE! Nie nie nie, coś ci się przesłyszało - zdenerwowałem się, już wiedziałem co chciał powiedzieć więc mu przerwałem. Ten popatrzył na mnie zaskoczony moją reakcją. Nastała dłuższa chwila ciszy. Serio? Minęły dwa cholerne miesiące a oni nadal o tym? Czasem naprawdę się zastanawiam co ja tu w ogóle robie.
- w-wybacz... Nie powinienem tak na ciebie krzyczeć, to nie twoja wina.. - westchnąłem po chwili, no i znów reszta dnia zjebana przez te durne plotki.

- w porządku, ale wszystko z tobą dobrze? - zmartwił się a ja spuściłem lekko wzrok.

- sam nie wiem... ale nie martw się o mnie, masz teraz ważniejsze sprawy na głowie - odparłem z załamywującym się uśmiechem po czym po prostu poszedłem pośpiesznie w swoją stronę. - no to cześć!

Tak przyśpieszyłem że nawet nie usłyszałem jego odpowiedzi bo byłem już za daleko. Szedłem tak i czułem że nie dam rady.. dlaczego akurat on, dlaczego moje serce wybrało jego! Mogłem się domyślić że to zwykły manipulant a nie, wierzyłem w te bajeczki że chce dla mnie jak najlepiej... skoro chciał to czemu mi o niej nie powiedział, mógł chociaż wspomnieć że woli się spotykać z tą wypindrzoną landryną.

***

"Nie Patrzmy już Wstecz" GerPol Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz