9. List.

643 48 40
                                    

Per. Kiyotaka

Kto o tej godzinie puka?
Kiyotaka: Kto tam? - krzyknąłem z nadzieją, że ktoś za drzwiami usłyszy i nie będę musiał wstawać, lecz oczywiście pokoje były wręcz za dobrze wygłuszone.
Spojrzałem na klucz, drzwi powinny być otwarte, więc czemu ten ktoś po prostu nie wejdzie. Moje przemyślenia trwały na tyle długo, że aż zwątpiłem czy ta osoba wciąż czeka za drzwiami. Ostatecznie stwierdziłem, że tajemnicza osoba sobie odpuściła. Nagle usłyszałem powolne otwieranie drzwi. Ze strachu, aż zaniemówiłem. Zupełnie mnie sparaliżowało, szykowałem się na pewną śmierć.
Jednak postanowiłem nie poddać się bez walki, chciałem chociaż wystraszyć swojego napastnika. Wziąłem szmatke leżąca gdzieś przy szafce nocnej i schowałem pod nią dłonie układając je w kształt pistoletu, żeby wystraszyć mojego mordercę.
Kiyotaka: NIE RUSZAJ SIĘ BO CIĘ ZASTRZELĘ - wykrzyczałem z całych sił obracając się gwałtownie do osoby, która wkradła mi się do pokoju mierząc w nią pseudo pistoletem.
Moim mordercą okazał się...
(*polsat*)















Mondo?!
Chłopak na początku wystraszył się moich krzyków, a potem prześmiewczo podniósł ręce do góry.
Kiyotaka: M-Mondo! Ty żyjesz!
Mondo: No też mnie to dziwi. Już myślałem że mnie postrzeliłeś. - zaśmiał się.
Spojrzałem na swój prowizoryczny pistolet. Speszony rzuciłem szmatke gdzieś w kąt. Miałem wrażenie, że zrobiłem się cały czerwony, to było tak dziecinne.
Kiyotaka: Co ty tutaj tak właściwie robisz? - spytałem, gdy emocję opadły.
Mondo: Dopiero co dowiedziałem się, że zasłabłeś, więc przeszedłem zobaczyć co u ciebie. A że drzwi były otwarte to wszedłem. Nie fajnie gdyby ktoś wykorzystał okazję i chciał cię zabić. - wypowiedział to poważniejszym tonem opierając się o ścianę.
Kiyotaka: Może tak byłoby lepiej.
Mondo: Eee, słucham?
Kiyotaka: Potraktowałem cię okropnie, nigdy nie będę w stanie sobie tego wybaczyć.
Mondo: Oh, Taka. Nawet tak nie mów, bo chyba nie wybaczę sobie nigdy tego, że ty nigdy nie wybaczysz sobie. A skoro już o tym mówimy to muszę ci coś powiedzieć. - usiadł obok mnie na łóżku.
Kiyotaka: Co takiego? - zacząłem denerwować się coraz bardziej.
Mondo: Bo... doszło do nieporozumienia. Nie jestem gejem, to po prostu sprawka Monokumy. Reszta już o tym wie.
Kiyotaka: Serio? Chyba rzeczywiście mu się tutaj nudzi z nami. Ale i tak czy siak nie powinienem tak o tobie mówić. Jest mi tak głupio. Bardzo, cię przepraszam.
Mondo: Spoko, już o tym dawno zapomniałem. Ty też tak zrób, dobrze brachu?
Kiyotaka: Okej, jeśli to cię uszczęśliwili. - odpowiedziałem.
Mondo: Gościu, nawet nie wiesz jak bardzo. A w ogóle, czemu aż tak ucieszyłeś się na mój widok? W sensie czemu miałbym być martwy?
Kiyotaka: Ee, myślałem, że to nowy motyw Monokumy i ktoś będzie chciał cię zabić. Bardzo się o ciebie martwiłem.
Mondo: O rany. Przepraszam, rzeczywiście nie powinienem tak nagle znikać.
Kiyotaka: Nie przepraszaj. Po prostu o tym zapomnijmy.
Mondo: Ta, dokładnie. - chłopak wstał z łóżka. - Idę już do siebie.
Kiyotaka: W porządku.
Mondo: Wstawaj.
Kiyotaka: Hę?
Mondo: No wstawaj.
Kiyotaka: Ale po co?
Mondo: O boże, Taka. Nie zadawaj głupich pytań.
Kiyotaka: No dobra. - wstałem powoli, kręciło mi się w głowie.
Mondo podszedł do mojej szafki nocnej i wziął z niej coś. Potem kazał mi wyciągnąć rękę i otworzyć dłoń. Położył mi coś na mej dłoni i ją zamknął, a ja tylko się gapiłem.
Mondo: Przed snem zjedz kanapki i nawodnij się. Śpij dobrze i uważaj na siebie. - wypowiedział to i wyszedł.
Otworzyłem dłoń - był w niej klucz. Ah, po to kazał mi wstać, żebym nie zapomniał zamknąć pokoju.
Przed zamknięciem uchyliłem drzwi, by zobaczyć czy Mondo bezpiecznie wrócił do siebie. Zdążyłem zobaczyć tylko zamykające się drzwi do jego pokoju, więc będę mógł spać spokojnie tak jak i on.
Zamknąłem drzwi i usiadłem na łóżku. Nie byłem głodny, ale posłuchałem się Mondo i zjadłem kanapki popijając przy tym wodę. Gdy odkładałem naczynia na szafkę dostrzegłem na podłodze liścik, który wcześniej leżał na ów wspomnianej szafce. Rozłożyłem karteczkę i przeczytałem jej treść.

„Hej Taka! Mam nadzieję, że kiedy to czytasz to czujesz się już lepiej oraz że kanapki, które dla Ciebie zrobiłem będą Ci smakować :)
                                   ~Mondo”

Byłem skołowany. Było to naprawdę miłe z jego strony... W ogóle nie zasłużyłem sobie na takiego przyjaciela. Chwila... Czy on wcześniej nie mówił, że dopiero co się dowiedział, że zasłabłem? Może specjalnie to zrobił, bo chciał mnie miło zaskoczyć?
Położyłem się rozmyślając o dzisiejszym dniu powoli zapadając w spokojny sen.

Rano obudził mnie komunikat Monokumy. Przetarłem oczy i wstałem rozciągając się. Byłem obolały - znowu. Ostatnie dni były dla mnie wyjątkowo ciężkie. Ewidentnie powinienem zacząć się oszczędzać.
Kiedy już się ubrałem, wziąłem klucz i poszedłem do jadalni. Jak się okazało nikogo w niej nie było. Normalnie bym się nie zdziwił, lecz ze względu na to co się ze mną ostatnio dzieję zszokowało mnie to. Zasiadłem sam do stołu. Nie byłem głodny, więc nie poszedłem uszykować sobie śniadania. Nagle zza moich pleców usłyszałem czułe powitanie.
Aoi: Oo Hejjo. Już wstałeś? - odwróciłem się. Hina oraz Sakura wyszły z kuchni wraz z naleśnikami.
Kiyotaka: Oh, hej, no jakoś tak wyszło.
Sakura: Cześć, czujesz się już lepiej?
Kiyotaka: Tak, dziękuję za troskę! - odpowiedziałem energicznie.
Aoi: To dobrze!
Sakura: Kiyoko stwierdziła, że zasłabłeś ze stresu.
Kiyotaka: Co? To niemożliwe, ja i stres? Hahah!
Aoi: Skoro tak mówisz... Tak czy inaczej razem z Sakurą zrobiłyśmy śniaadanieee! - dziewczyna powiedziała melodyjnie.
Yasuhiro: Czy ja usłyszałem "śniadanie"?! - Hiro i Hifumi wszedli do środka. Zaraz za nim był Byakya oraz Toko.
Aoi: Jak najbardziej! Zrobiłyśmy dla was przepyszne naleśniki z czekoladą i z bitą śmietaną, z czekoladą i z ananasem, z czekoladą i... - gdy dziewczyna wymieniała chyba wszystkie możliwe kombinację do jadalni weszła Celestia.
Celestia: Witam. Oh, co tutaj tak pięknie pachnie!
Aoi: ...z dżemem... O, cześć! - Hina przerwała wymienianie by zacząć na nowo. - Ja i Sakura zobiłyśmy na śniadanie naleśniki z dżemem wiśniowym, z czekoladą...

Nie chciało mi się tego słuchać, więc położyłem głowę na stole i zamknąłem oczy. W jadalni szybko zrobiło się głośno, był duży harmider. Usłyszałem jak drzwi znów się otwierają. Podniosłem lekko głowę by zobaczyć kto to, tym razem był to Makoto oraz Kiyoko. Chłopak uśmiechnął się do mnie w ramach przywitania, więc odpowiedziałem tym samym. Potem znów położyłem głowę na stole.
Makoto: Hej, Taka. Wszystko gra?
Kiyotaka: O, Hej. Tak, po prostu jestem trochę zmęczony po wczoraj, chyba.
Makoto: Może powinieneś...
Kiyotaka: O matko, Makoto. Nie przejmuj się, od zmęczenia jeszcze nikt nie umarł.
Makoto: Akurat w to wątpię...
Kiyotaka: Nic mi nie będzie.
Makoto: No dobrze, ale jak coś to pamiętaj, że nic się nie stanie jak zostaniesz i odpoczniesz w pokoju.
Kiyotaka: Spokojnie, wiem o tym.
Makoto: Okej. To dobrze.
Wszyscy zasiedli do stołu i zaczęli nakładać sobie śniadanie przygotowane przez Aoi i Sakure. Ja nie miałem ochoty, patrzyłem się na innych zmęczony i obolały, gdyż od tego hałasu zaczęła mnie boleć głowa.
Drzwi od jadalni po raz ostatni się otworzyły. Radośnie do pomieszczenia wszedł Mondo oraz... Chihiro.

Czy to jeszcze 'braterska' miłość?♥️Ishimondo//Kiyotaka x Mondo♥️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz