13. Gierki Miśka.

601 51 32
                                    

Per. Kiyotaka

Nie zastanawiając się dłużej poszedłem w stronę kuchni i wziąłem dużą butelkę wody i szybkim krokiem poszedłem do Mondo.
Kiyotaka: Jestem.
Mondo: Okej, to uszykuj się, zrób rozgrzewkę i się pościgami. Co ty na to?
Kiyotaka: Brzmi genialnie! - krzyknąłem energicznie.
Mondo: Stary, spokojnej. Coś czuję, że przy tobie mój słuch długo nie wytrzyma.
Kiyotaka: Przesadzasz.
Mondo: Absolutnie nie. - odparł.
Rozeszliśmy się, Mondo poszedł na jedną stronę sali, a ja na drugą i rozgrzewaliśmy się przed konkurencją.
Mondo: Gotowy? - zapytał podchodząc do mnie.
Kiyotaka: Zawsze.
Wyznaczyliśmy sobie początek oraz koniec trasy. Ustawiliśmy się na miejscach i na znak Mondo ruszyliśmy.
Chłopak był szybki, miałem ogromne trudności w dogonieniu go. Ostatecznie nie udało mi się i on wygrał.
Mondo: Ha, łatwiutko. - powiedział stojąc dumnie na mecie.
Kiyotaka: Chce rewanżu! - odparłem dochodząc do mety.
Mondo: I tak wygram.
Kiyotaka: To będziemy się ścigać dopóki mi się nie uda. Chyba, że się boisz?
Mondo: Ja boję? A w życiu.
W ten oto sposób biegaliśmy resztę dnia. Za każdym razem wygrywał Mondo.

Godzina 18:15

Kiyotaka: No nie! - powiedziałem zmęczony, gdy Mondo poraz kolejny wygrał.
Mondo: Dobra, już starczy na dzisiaj.
Kiyotaka: Jeszcze ostatni raz, proszę! Teraz na pewno dam radę.
Mondo: Już to słyszałem, a i tak przegrałeś.
Kiyotaka: Teraz będzie inaczej.
Mondo: Ty serio mi nie odpuścisz dopóki nie wygrasz?
W odpowiedzi podekscytowany, a jednocześnie zmęczony, pokiwałem głową na "tak".
Mondo: Eh, no dobrze.
Ustawiliśmy się na starcie poraz kolejny. Tym razem musiałem wygrać, jeśli nie teraz to nigdy.
Wystartowaliśmy. Biegłem z całych sił pomimo, że od zmęczenia miałem już nawet problemy ze staniem. Mondo był tuż przede mną. Przymknąłem oczy i dawałem z siebie już nie 100, a 110%.
Wciąż biegnąc otworzyłem oczy, a Mondo był za mną?! Gdy zdałem sobie sprawę, że go przegoniłem byłem szczęśliwy i biegłem jeszcze szybciej z tej radości.
Kiyotaka: PIERWSZY! - krzyknąłem z radości dobiegając na metę.
Mondo: Brawo. Możemy już iść? - zapytał zmęczony Mondo.
Kiyotaka: A co z treningiem? - odparłem równie, a nawet i bardziej zmęczony od chłopaka.

Per. Mondo

Nie chciałem wspominać mu że tak naprawdę dałem mu wygrać, gdyż wtedy pewnie biegaliśmy by do usranej śmierci. Gdy chłopak wspomniał jeszcze o treningu miałem ochotę padnąć na podłogę ze zmęczenia. Oczywiście jestem wytrzymały, ale po takim długim czasie tak intensywnego biegania chyba każdy miałby dość.
Monokuma: HOLAHOLLAA, czy ktoś powiedział trening? - Misiek zjawił się z nikąd w sportowym ubranku.
Mondo: Monokuma?! Co chcesz świrze?
Monokuma: No poprowadzić trening, nie domyśliłeś się jeszcze? Ohh, myślałem, że mam tu samych mądrych uczniów.
Mondo: Nie żartuj sobie ze mnie! - wkurzony skierowałem pięść w jego stronę.
Monokuma: I co zamierzasz mnie uderzyć? Ty nic mi nie zrobisz tą swoją łapą, więc lepiej ją schowaj jeśli nie chcesz ucierpieć.

Zezłościło mnie to jeszcze bardziej, ale ostatecznie zrobiłem tak jak kazał.
Monokuma: Zaaczynamy trening!
Mondo: Chyba cię coś boli, nie będziemy...
Kiyotaka: Tak jest! - wykrzyczał zmęczony chłopak przerywając mi.
Monokuma: Ohh, chociaż ty mnie nigdy nie zawodzisz Taka. Powinienem dać ci szóstkę za aktywność. Phuuhuhuh. EKHEM, dobrze jak mówiłem - Zaaczynamy!

Stałem i gapiłem się jak Taka powtarzał ćwiczenia, które wykonywał Monokuma. On jest walnięty! Czemu się go w ogóle słucha, a to w dodatku, gdy jest tak zmęczony. Co raz bardziej zaczyna mnie on zaskakiwać. Momentami mam wrażenie, że żyją w nim dwie odrębne osoby.
Taka ledwo oddychając wykonywał przysiady, pompki - wszystko co wymyślił Monokuma, a ja stałem zażenowany tą sytuacją.
Monokuma: Mondo dołącz do nas, nie bądź już taki leniwy trochę ruchu ci nie zaszkodzi.
Mondo: Nie mam zamiaru grać w twoje kolejne głupie gierki. - odparłem.
Monokuma: Twoja strata Szyszkogłowy.

Po jakoś 30 minutach skończyli te swoje ćwiczenia.
Monokuma: Pięknie się spisałeś Kiyotaka Ishimaru. Oh, jakie to wspaniałe uczucie mieć tak oddanego uczcia. Na samą myśl do czego można cię skłonić, aż mi-
Mondo: Starczy oblechu.
Kiyotaka: Dziękuję za tak miłe słowa. - wypowiadając to ukłonił się. - Następnym razem przyłoże się jeszcze bardziej. - kiedy chłopak to mówił to misiek już zniknął.
Mondo: Chodźmy stąd bo zaraz się porzygam. - powiedział rzucając mi butelkę wody.
Kiyotaka: Co to był za dzień! - powiedział odkręcając butelkę.
Mondo: Dużo łatwiej szło mi przebywanie z tobą, gdy byłeś ciągle obolałą pizdeczką, która sama chodzić nawet nie umiała. - odparłem kierując się do wyjścia.
Kiyotaka: To masz szczęście, bo teraz tak jest. Jestem tak wykończony, że chyba do pokoju nie dojdę. - powiedział rzucając się na podłogę.
Mondo: No chyba sobie żartujesz ze mnie?
Chłopak pokiwał głową wskazując "nie".
Mondo: Dobra, cho tu bezradny bachorze. - pomogłem mu wstać.
Kiyotaka: Dzięki, odwdzięczę ci się jakoś.
Nagle wziąłem go na barana.
Kiyotaka: Hę? N-Nie o to mi chodziło Mondo!
Mondo: Tak będzie szybciej.
W oto ten sposób skierowaliśmy się do jadalni.
Kiyotaka: Nie mieliśmy iść do pokoju? - spytał Taka, gdy ustałem tyłem do stołu, żeby chłopak mógł na nim usiąść. Posłusznie Taka usiadł na wskazanym przeze mnie miejscu.
Mondo: Nie. - odpowiedziałem stając przed siedzącym na stole chłopakiem, a następnie oparłem się o owy stół.
Kiyotaka: Okej, więc... Po co tu przyszliśmy.
Mondo: To nie oczywiste? - spytałem wciąż stając tuż przed Taką. Zapadła cisza, w jadalni byliśmy tylko my, więc dokładnie było słychać nasze sapanie ze zmęczenia, a odległość jaka nas dzieliła sprawiała, że było słychać to o wiele wyraźniej.
Kiyotaka: Nie za bardzo... - odpowiedział speszony Taka spuszczając ze mnie wzrok.
Mondo: Hę? - gdy zdałem sobie sprawę, że to pytanie wraz z taką pozycją mogło brzmieć dwuznaczne odrazu dodałem - Chodziło mi o jedzenie palancie! - odskoczyłem od niego. - Boję się pomyśleć o czym ty pomyślałeś.
Kiyotaka: Dobra, dobra! To chodźmy do kuchni. - zmienił temat.
Kiyotaka wstał i na własnych nogach poszedł ze mną do kuchni.
Kiyotaka: Co nam dzisiaj ugotujesz? - zapytał siadając na blacie.
Mondo: Ja?
Kiyotaka: Jeśli dobrze pamiętam to jeszcze dzisiaj mówiłeś, że zrobisz mi coś do jedzenia.

Uhh, no tak. Było coś takiego.
Mondo: Jak mam cokolwiek robić jak usiadłeś tą swoją tłustą dupą na blacie. - szukałem jakiekolwiek wymówki.
Kiyotaka: Nie przeszadzaj, duża jest ta kuchnia, więc bez problemu znajdziesz jeszcze jakiś kąt dla siebie.
Ma rację, nie pozostało mi nic innego, aniżeli przyrządzić coś do jedzenia.
Mondo: Dobra, więc lubisz, eeee, tosty?
Kiyotaka: Kto nie lubi tostów?
Mondo: To zrobię tosty.
Kiyotaka: Ja zrobię nam herbatę. - powiedział chłopak energicznie wstając.
Obaj byliśmy zajęci wykonywaniem swoich zadań.

Czy to jeszcze 'braterska' miłość?♥️Ishimondo//Kiyotaka x Mondo♥️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz