55. Krwawy konflikt.

245 27 53
                                    

Per. Mondo
(dawno nie było jego perspektywy :D)

Po egzekucji Celestii wszyscy wspólnie udaliśmy się do miejsca, gdzie odbywała się rozprawa klasowa. Wciąż byłem bardzo zszokowany zaistniałą sytuacją. Byłem szczerze przekonany, że to ja zabiłem Chihiro. Agh, jak ja mogłem uwierzyć tej jebanej idiotce. Powinienem od razu połączyć fakty, a nie dawać się jej bezmyślnie manipulować. Całe szczęście mamy już ją z głowy. Nigdy nie powiedziałbym tak o innym człowieku, ale jej zdecydowanie do ludzi nie zaliczam.

Najważniejsze jest, że Taka jest szczęśliwy. Dawno nie widziałem go tak radosnego. Chłopak z pomieszczenia, w którym odbyła się egzekucja dziewczyny jako jedyny wyszedł z uśmiechem na twarzy. Nie to, że mnie zasmuciła śmierć tej wariatki, ale po prostu dość zdziwiła.

Kiyotaka: Mówiłem, że to nie ty! - powtarzał to w kółko niemalże skakając z radości. Nagle Taka złapał mnie za rękę, gdy staliśmy trochę dalej od reszty uczniów, którzy o czymś dyskutowali. Pewnie powinniśmy uczestniczyć w tej rozmowie, ale dla mnie najważniejszy jest on, nic innego się nie liczy.
Kiyotaka: Okropnie mnie wystraszyłeś. - powiedział zmieniając ton wypowiedzi na bardziej przygnębiony. - Bałem się, że cię stracę.

Położyłem dłoń na jego policzku, chcąc w ten sposób uspokoić go.
Mondo: Przepraszam.
Kiyotaka: Nie, nie musisz przepraszać. Nic takiego się nie stało. - uśmiechnął się. - Najważniejsze jest, że żyjesz.
Mondo: Najważniejsze jest, że TY żyjesz. - położyłem swą drugą dłoń na jego drugim policzku. - Moja śmierć to nic w porównaniu do twojej. Nawet po śmierci nie darowałbym sobie, gdyby tobie coś się stało.
Kiyotaka: Mam tak samo. - przybliżył się do mnie. - Wiem, że się powtarzam i pewnie cię to już irytuje, ale proszę cię, nigdy mnie nie zostawiaj. - opuścił głowę nieco w dół, więc ja położyłem swą dłoń na jego brodzie i unosiłem ją ku górze, tak by Taka patrzył na mnie.
Mondo: Zapamiętaj to raz na zawsze, kocham cię i nigdy cię nie opuszczę, nawet jeżeli nie będzie mnie przy tobie fizycznie, to ja i tak czy siak będę tuż obok.
Kiyotaka: Nie dałbym rady, gdyby zabrakło cię, jak to określiłeś, fizycznie. - odparł i podczas tego w jego oczach było widać strach.
Ta rozprawa naprawdę negatywnie na niego wpłynęła. Zrobię wszystko co będzie trzeba, byle by pomóc mu dojść do siebie.
Mondo: Po prostu o tym nie myśl, dobrze?
Kiyotaka: Ale... Skąd będę wiedział co powinienem zrobić, gdy... gdy umrzesz.
Mondo: Już chcesz się mnie pozbyć? Gościu, ja nie zamierzam umierać. Jestem silny, nikt mi nic nie zrobi, a ponadto zdrowy też jestem i mam dobrą kondycję, więc jestem praktycznie nieśmiertelny. - odparłem radośnie czochrając go po głowie, chcąc w ten sposób go rozweselić.
Kiyotaka: To dobrze. - uśmiechnął się, a następnie poprawił włosy.

Niestety naszą rozmowę przerwał nam Monokuma, który kazał nam dołączyć do reszty.
Monokuma: WY TAM, KOCHASIE. Zapraszam tutaj!!!!!!! Co to ma być za nie uczestniczenie w rozmowie!! Na zajęciach lekcyjnych już dostalibyście uwagi!!!
Kiyotaka: Przepraszamy!!!! - odpowiedział i błyskawicznie dołączył do reszty, więc po chwili i ja niechętnie przyłączyłem się do nich.
Monokuma: No! I tak ma być. Macie być posłuszni jak Taka. Bierzcie z niego przykład!!!!!
Byakuya: Każesz MI brać przykład z tego nadpobudliwego, niedorozwiniętego psa?? - odparł oburzony.

Co ten szmaciarz sobie myśli do chuja? Za kogo on się uważa? Celestii, już nie ma to teraz on będzie mnie wkurwiał!
Mondo: Co ty kurwa powiedziałeś?? - powiedziałem składając dłonie w pięści.
Kiyotaka: Mondo... - powiedział cicho, łapiąc mnie za przedramie.
Byakuya: Oh, wybacz. Czyżbym obraził twojego kundla? Zapewne takiego niestabilnego chłopczyka musiało to bardzo zaboleć. Lecz widzisz... ja po prostu stwierdzam oczywiste fakty. Jakbyśmy zaczeli brać przykład z jakże "idealnej" osoby jaką jest Taka, to doszłoby do masowego samobójstwa. Ten pachołek potrzebuje opieki niczym brudny kundel. Gdyby nie miał jakiekolwiek towarzystwa, to zapewne już dawno widzieli byśmy go na sznurze, bo jest słaby. Ugh, irytuję mnie to, że określacie to nie umiejące w kontakty międzyludzkie ścierwo, jako idealną osobę do naśladowania. To że raz wydrze mordę nie znaczy, że w ogóle jest wart czyjejkolwiek uwagi. Zgaduje, że nawet i ty, Mondo, nie masz w ogóle ochoty i chęci zadawać się z nim, a co dopiero być z nim w związku. Swoją drogą nie uważasz to za ohydne? Naprawdę podziwiam cię, że aż tak się poświęcasz. Pewnie to wszystko robisz tylko po to, by wykorzystać go i móc stąd wreszcie wyjść. Z chęcią bym to zobaczył, lecz zasmucę cię, ponieważ również zamierzam z tego pierdolca wyjść, więc niestety nie będzie nam dane doświadczyć twojego wspaniałego planu.

Taka rozluźnił chwyt, a następnie spuścił wzrok w dół przez poniżające słowa Byakuyi. Próbował stać pewnie, by również i tak wyglądać, ale nie wychodziło mu to, ponieważ cały drżał i był bliski płaczu. Nie dziwię się, że dotknęły go słowa tego pojebanego śmiecia.
Rozumiem, że Byakuye, czyli debila z wyjebanym ego, mogły oburzyć słowa wypowiedziane przez Monokume, na temat Taki, ale to chyba nie powód, by mówić, aż tak obrzydliwe słowa?! On jest kurwa serio popierdolony. Może tamta wariatka, czyli Celestia, go opętała?
Tak czy inaczej, zgaduję, że Taka wolałby, żebym nie kontynuował rozmowy z Byakuyą, więc z szacunku do Taki postąpiłem według jego woli i skończyłem tą zbędną konwersje.

Wkurwiony podszedłem do tego szczeniaka i z całej siły uderzyłem go pięścią w twarz. Zaskoczony Byakuya upadł na ziemię, a zaraz po tym Makoto chciał do niego podejść, lecz Toko była pierwsza.
Toko: Mistrzu!!!!
Mondo: Jeszcze raz powiedz coś o Tace to cię zajebie.
Byakuya: Ty śmieciu... - powiedział przecierając krew lecąca mu z nosa. - Proszę bardzo, możesz próbować. Jednakże, wątpię, że to ucieszy twojego kundla.

Kopnąłem z całej siły wciąż znajdującego się na ziemi Byakuye.
Toko: ZOSTAW MISTRZA, BO INACZEJ POĆWIARTKUJE CIĘ NA DROBNE KAWAŁECZKI.
Byakuya: Nie potrzebuje, by osoba twojego pokroju się o mnie troszczyła. Odsuń się ode mnie i się nie mieszaj w nie swoje sprawy wariatko. - ledwo podniósł się z podłogi. - A tobie, współmorderco, nie daruję naruszenia mojej przestrzeni osobistej i tego obrzydliwego zachowania. Jeśli kręci cię bicie innych, to rób to na swoim chłopaku, a nie na innej osobie i to w towarzystwie twego kochasia.
Mondo: ZA SŁABO CI PRZYŁOŻYŁEM?
Byakuya: Ah, oczywiście. Zapomniałem, że nie umiesz dyskutować, bez stosowania przemocy.
Mondo: W twoimi przypadku tak.
Byakuya: Naprawdę nie sądziłem, że da się upaść, aż tak nisko. Przynajmniej dobrze, że ty i Taka jesteście razem na dnie.

Po raz kolejny uderzyłem Byakuye, ale tym razem w brzuch. Nie miałem już ochoty słuchać jego obrzydliwego pierdolenia, a zwłaszcza wolałem, by Taka tego nie słuchał. Chłop już dawno miał ogromne problemy z psychą, a teraz zapewne jest z nim jeszcze gorzej przez tę rozprawę i tego skuriwiela - Byakuye.
Kiyotaka: PRZESTAŃ! - krzyknął mniej więcej w tym samym czasie, gdy znów przyłożyłem blondasowi.

Spojrzałem na roztrzęsionego chłopaka. Był w okropnym stanie. Mimo, że nawet nie płakał, to dało się odczytać z jego twarzy jego koszmarne samopoczucie i strach. Podczas tego Makoto podbiegł do kaszlącego krwią Byakuyi, a zdenerwowana Toko patrzyła się na nich nie mogąc pomóc swojemu "mistrzowi", gdyż ten jej tego zakazał. Wszyscy inni uczniowie w trakcie tego całego incydentu stali w bezruchu, zdezorientowani obserwując tę niecodzienną sytuację.

Czy to jeszcze 'braterska' miłość?♥️Ishimondo//Kiyotaka x Mondo♥️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz