ROZDZIAŁ 10

5.9K 146 26
                                    

Słońce świeciło jasno... Już dawno nie czuła energii do życia, w końcu porządnie się wyspała. Otwarła szerzej oczy i sprawdzała w pierwszej kolejności czy spotkanie z Felixem to był tylko sen, ale nie... To się stało naprawdę. Pod dłonią poczuła znów ten miękki materiał materaca i wstała powoli do pozycji siedzącej.
Przelotnie spojrzała na swój wygląd. Miała na sobie nadal postrzępione ubrania.

Ubiegłego dnia Baxter przeniósł ją z auta do jej pokoju i nie chciał jej budzić, więc zostawił ją w starych ubraniach. Wiedział, że dziewczyna może nie chcieć aby ktoś ją przebierał. Chciał jej się późnej spytać o to co się z nią działo.

Siedziała na łóżku z rękami opartymi z tyłu a do pokoju wszedł Felix w śnieżno- białej koszuli. Chwilę wpatrywał się w jej zielone tęczówki a następnie zamknął drzwi i podszedł do Stelli.

- Mogę?- spytał.

- Tak, jasne...- odparła spuszczając wzrok.

Usiadł na rogu łóżka i położył swoją dłoń na dłoni dziewczyny. Zdziwiła się, bo zrobił to bardzo delikatnie. Spojrzała ponownie w jego czarne oczy a po chwili na jego malinowe usta, które miała okazję raz posmakować.

- Przyniosłem Ci ubrania... Chodź, pomogę Ci dojść do łazienki- mruknął i wyciągnął do niej ramię, które ona po chwili ujęła.

Viser wzięła długą relaksującą kąpiel i ubrała na siebie białą, koronkową bieliznę i białą luźną sukienkę. Umyła zęby oraz uczesała włosy. Myślała nad tym aby zakryć siniaki, ale pomyślała, że to przecież nie ma sensu, bo po co miała to robić? Trzeba je opatrzyć z resztą tak samo jak rany i kostkę.

Gotowa wyszła z łazienki i ujrzała na łóżku siedzącego Felixa.

- Wiesz co Cię teraz czeka kochanie?

- Tak, od razu mówię, że nie jest tak jak ostatnio...- mruknęła zrezygnowana.

- Spodziewam się tego i będziesz mi musiała trochę rzeczy opowiedzieć, ale to później. Nie będę Cię na razie niepotrzebnie męczył.

Podszedł do niej i mruknął do ucha:

- Wyglądasz kurewsko pięknie w tej sukience - jego zmysłowy ton przyprawił kobietę o dreszcze a jego ręka od góry zaczęła sunąć w dół po jej odkrytym ramieniu.

Jego dotyk był dla niej przyjemny, ale miała przed oczami karę od Olivera i Ricarda.

Szatynka zacisnęła powieki i nabrała dużo powietrza do płuc.

- Nie musisz mówić, wiem o co chodzi- szepnął do jej ucha i przeniósł ręce na jej talię- opatrzę twoje ciało, ale najpierw coś zjesz.

Wziął ją powolnym ruchem na ręce aby sprawić jej jak najmniej bólu. Na twarzy kobiety mimowolnie pojawił się grymas.

Zszedł z nią na dół do kuchni i postawił przy stole. Usiadła na krześle a przed nią Felix postawił talerz z jedzeniem i szklankę soku jabłkowego.

On sam usiadł naprzeciwko niej i świdrował wzrokiem każdy jej ruch.

Zjadła pięć pierogów i odstawiła widelec.

- Zjedz jeszcze trochę- rozkazał.

- Nie mogę- oznajmiła.

- Jeszcze dwa, proszę... Musisz odzyskać siły.

Wzięła z powrotem widelec i zjadła dwa pierogi. Napiła się chłodnego soku i oparła o krzesło.

- Strasznie wyglądasz... Cholera!- zaklął- ale spokojnie. Już żaden z nich nic Ci nie zrobi.

Uprowadzona- bo zakazany owoc smakuje najlepiej[ZAKOŃCZONE]Where stories live. Discover now