[90] Krótka rozmowa o czekoladzie

895 100 190
                                    

Haruto

Po załatwieniu wszystkich formalności z kupowaniem książek, obaj wyszliśmy z księgarni. Miałem ochotę już wracać, jednak podczas kierowania się w stronę wyjścia zobaczyliśmy sklep zoologiczny. Ritsuka chciał zatrzymać się, by pooglądać papugi, a ja uznałem to za okazję do kupienia Rosołowi jakichś przysmaków. Z tego powodu pędziliśmy w galerii ponad godzinę, a na dworze zaczynało zachodzić słońce, co znaczyło, że musieliśmy już wracać. Tata nie wybaczyłby mi, gdybym wrócił zanim zrobi kolację. Kiedy byłem mały częściej gotowała mama, ale nie narzekam, jak jest teraz. Kuchnia taty jest całkiem smaczna.

- Powiedz, Haruto... Masz jakieś plany na przyszły tydzień? - zapytał mnie przyjaciel, kiedy byliśmy w znajomej dzielnicy. Niedaleko była nasza szkoła, jednak my kierowaliśmy się w stronę naszych domów. Zastanawiałem się, czy bordowowłosy zaprosi mnie jak zwykle do siebie, żeby pokazać serię idealnych odbić.

- Przeżyć.

- Nie o to mi chodzi... Wychodzisz z kimś we wtorek przed 14-nastym?

- Hm... Momo mówiła, że chce kupić komuś czekoladę. Wiesz, jest dziewczyną i z jakiegoś powodu uważa, że będę dla niej najlepszym towarzystwem do tego.

- Mogę iść z wami? - na to pytanie zdziwiłem się, a z mojego nosa spadły lekko okulary. Poprawiłem je, patrząc na wyższego i zastanawiając się po co pragnie kupować jakieś durne czekoladki. Są dostępne codziennie, nie musi czekać do walentynek.

- Ciebie też dopadła wiosna?

- C...! Nie, nie! Ja... Mam ochotę na walentynkową czekoladę! Można ją dostać raz w roku!

- Nieprawda, w internecie możesz ją kupić kiedy tylko chcesz. Masz dziewczynę? Nie, to kiepskie pytanie... Żadna by z tobą nie wytrzymała.

- Proszę, nie dokuczaj mi...

Obaj po tej wypowiedzi przestaliśmy się odzywać. Nie miałem ochoty mówić temu wielkoludowi, że nie dokuczam mu, gdyż on doskonale wiedział, że to była czysta prawda. Jeszcze w 2 klasie Ritsuka miał dziewczynę, która zostawiła go po 4 miesiącach, ponieważ nie mogła wytrzymać jego zachowania. Chyba potrzebowała dorosłego związku, ale nie przewidziała tego, że brunet jest 14-letnim dzieckiem. Ritsuka ją lubił i dlatego pozwolił jej odejść. Pocieszałem go po tym, jak mogłem, jednak nie byłem w tym mistrzem. Jedyną miłość, którą doświadczyłem pochodziła od rodziny. Nie jestem pewien, czy w przeciągu najbliższych lat to się zmieni.

- Ritsu, ja nie mam nic przeciwko, jeśli chcesz z nami iść - dotarłszy pod dom przyjaciela położyłem mu rękę na bark, klepiąc go delikatnie w jednym miejscu. Moje wcześniejsze zachowanie było odrobinę wredne, postanowiłem tym gestem go przeprosić. - Musisz się jedynie dobrze zachowywać. Ale ty i Momo jesteście jak klony, pewnie będę musiał pilnować was na zmianę...

- Naprawdę mogę?!

- A co przed chwilą powiedziałem?

Chłopak przede mną zaśmiał się i ku mojemu zdziwieniu odwrócił dość szybko w moją stronę, wyciągając do mnie swoje ręce. Przestraszyłem się na to, nie wiedząc, co ten ma zamiar zrobić. Po mniej niż sekundzie jego ręce oplotły moje ciało, przytulając mnie, jak za dziecięcych lat, gdy kontakt fizyczny jeszcze nie był tak ograniczony jak teraz. Oddałem nieśmiało uścisk, zastanawiając się, czy nikt nas nie widzi. Dzisiaj pozwolę mu na takie zachowanie, ale następnym razem dostanie w żebra.

Ritsuka puścił mnie może minutę później. Swoją twarz zakrył szalikiem i migiem skierował się do swojego domu, ignorując moje pożegnanie. Dzięki temu jeszcze bardziej uznałem go za dziwaka i wtedy poszedłem pod swój dom, który znajdował się posesję dalej. Pod garażem nie było auta, dlatego mogłem domyślić się, że tata gdzieś pojechał. Nie mógł jednak zostawić Tsubaki samej, więc musiała mu ona towarzyszyć. To znaczyło, że miałem dla siebie cały dom. Niestety po przekroczeniu drzwi zobaczyłem nie jedną, ale aż dwie pary dziewczęcych butów zimowych oraz jedną męską, w ogóle nie należącą do mojego ojca. Nimi się nie martwiłem, ale przeczuwałem, że i z nimi wiążą się kłopoty.

- Wróciłem? - powiedziałem zaglądając do salonu i myśląc, że mówię do siebie, jednak po zobaczeniu blond czupryny swojego ulubionego wujka zrozumiałem jak bardzo bezcelowa była moja wypowiedź. Wujek Tsukishima siedział spokojnie na kanapie, pijąc z kubka jakąś substancję, którą najpewniej była herbata. O tej porze nikt nie pija kawy, chyba że tata, jeśli czeka na telefon od mamy z drugiego końca świata.

- Witaj w domu. Zawsze wracasz o takiej porze?

- Nie, dzisiaj był wyjątek. Przyjaciel chciał kupić nowe nakolanniki.

- Ten hałaśliwy?

- Tak... - podszedłem bliżej mężczyzny, by przybić z nim żółwika. Witaliśmy się tak w tajemnicy, ponieważ obaj nie chcieliśmy, by ktoś nas widział, jak to robimy. Nikt nie musiał wiedzieć, jak dobrze się dogadujemy. - Tata gdzieś pojechał?

- Do weterynarza. Wasz pies zwymiotował na Tsubaki.

- Rosół pewnie się czymś zatruła... Przyjechałeś z Tayuzu?

- Tak, jest tu towarzystwem dla twojej siostry. Głodny?

- Jak wilk.

- Więc tam jest kuchnia - wujek wskazał ręką na pomieszczenie za mną, na co się zaśmiałem. Nasze charaktery były w pewnym sensie do siebie podobne i to dlatego tak się ze sobą dogadujemy. Tata na widok naszej pierwszej długo minutowej rozmowy nie mógł uwierzyć i przez 2 tygodnie pytał się jakim sposobem udało mi się tyle przetrwać rozmawianie ze starszym. On chyba dalej nie umiał z nim normalnie rozmawiać, mimo że zna go dłużej ode mnie.

Odłożyłem swoją szkolną torbę przy stole, opierając ją o jedną z nóg. Zajrzałem do lodówki i od razu zobaczyłem przygotowane chyba kilka godzin temu curry. Teraz wystarczyło je jedynie podgrzać i na nowo zyska swój idealny smak. Wstawiając je do mikrofalówki (zrobiłem to z lenistwa, nie miałem ochoty pilnować garnka na kuchennym palniku) wróciłem do wujka, siadając obok niego. Mężczyzna zdziwił się, a mi na myśl przyszło teraz bardzo dziwne pytanie. Być może powinienem pytać o coś takiego rodziców, ale wujek wydawał się bardziej ogarnięty od nich.

- Jak smakuje walentynkowa czekolada?

- Jak czekolada - odpowiedział niemal natychmiast, skupiając na nowo wzrok za oprawką okularów na ścianie. Mógł włączyć sobie telewizor, jednak chyba tego nie chciał, skoro siedział w kompletnej ciszy do czasu mojego powrotu. Rozumiałem go, niektóre programy ogłupiają nie tylko dzieci, ale też dorosłych.

- Nie ma w sobie jakiegoś tajnego składnika?

- Jeśli masz na myśli miłość, zawiodę twoje oczekiwania, mówiąc nie. Czemu zadajesz takie głupie pytania? Zaskoczyłeś mnie nimi.

- No bo... Kolega pytał...

- Na mnie taka wymówka nie działa. Chcesz dać komuś czekoladę? A może dostać? Nie wstydź się, lepiej obgadaj to ze mną niż ojcem. On nie umie mówić o takich rzeczach, w liceum wiele razy spier... zepsuł swoje szanse.

- Możesz przy mnie przeklinać, nie powiem tacie - uśmiechnąłem się lekko do wujka, patrząc z daleka ile jeszcze zostało czasu do końca podgrzewania w mikrofali. Ustawiłem licznik na 4 minuty, miałem jeszcze 2. - Nie za bardzo interesuję się walentynkami. Ciekawi mnie jedynie ta czekolada. Do tej pory nie kupowałem sobie żadnej, ale w tym roku chyba się pokuszę.

- Rób jak uważasz. Nie daj się tylko pokusić o więcej niż jesteś w stanie zjeść.

- Oczywiście.

Wraz z oznajmieniem przez urządzenie grzewcze, że mój posiłek jest gotowy, usłyszałem ciche tupanie po schodach. Odwróciłem się w kierunku hałasu, by po chwili zobaczył biegnące w moją stronę 2 dziewczynki, mające na swoich policzkach naklejki z tęczą. Widząc mnie zaśmiały się z radością, wskakując na mnie, jakbym był łóżkiem lub materacem. Na pewno by mnie to nie spotkało, gdyby Ritsuka zaprosiłby mnie na chwilę do siebie.

Królewicz [5] |KageHina|Where stories live. Discover now