[101] Początek liceum

717 91 95
                                    

Haruto

Podczas przerwy wiosennej uświadomiłem sobie mnóstwo rzeczy. Jedną z nich było to, że moje włosy wyglądały jak krzak. Nie było opcji, że nie wybiorę się do fryzjera. Druga natomiast było to, ze dzięki rozmowie z ciocią Natsu zrozumiałem jak bardzo musiałem skrzywdzić Ritsukę po odrzuceniu go i właśnie przez to nasza przyjaźń się zakończyła (co nie znaczy, że nadal by trwała, gdybym go wtedy nie odrzucił). Dzięki panu Takayamie dowiedziałem się do jakiego liceum Ritsuka się zapisał i postanowiłem pójść w jego ślady (gdy powiedziałem o tym rodzicom byli trochę zdziwieni, a mama zaczęła się śmiać). Naprawienie wszystkiego samemu nie będzie łatwe.

Kami i Momo poszli do innych liceów (co nie było czymś niezwykłym, oboje chcieli przecież robić co innego). Mimo to, myślę, że nadal będziemy się czasem spotykać, nawet całą czwórką, jeśli sprawię że Ritsuka mi wybaczy (czy on w ogóle jest na mnie zły?). Nie byłem tego pewny, ale ta wersja myśli pojawiła się w mojej głowie i nie chciała odejść.

Z nową fryzurą i kontaktami w oczach stałem przed lustrem w łazience, podziwiając swój nowy mundurek. Był odrobinę podobny do tego gimnazjalnego, co mi się nie podobało. Mama wzięła mi odrobinę za dużą koszulę, przez co musiałem mieć podwinięte rękawy. Dziwnie przez to wyglądałem. Zacząłem powoli rosnąć i z mojego 155 cm urosłem do 162 cm. Picie mleka po tak długim czasie w końcu mi się opłaciło i miałem nadzieję, że urosnę jeszcze wyżej, by nie uważano mnie za niziołka. Chociaż może to lepsze, niż żeby spoglądali na mnie dziwnie przez mój ubiór...

- Haruto, tata ma cię odwieźć? - do pokoju nagle weszła mama. Widząc mnie oczy jej się zaszkliły i nim się obejrzałem, byłem przytulany (dość mocno, niemal się dusiłem). - Jak ty uroczo wyglądasz! Mundurek Nekomy pasuje ci do oczu!

- Nie ma pasować mi do oczu, tylko sprawiać, bym nie odstępował od reszty uczniów...

- Mów, co chcesz, moim zdaniem ślicznie ci w nim!

- Chyba pojadę sam...

Kiedy mama wypuściła mnie ze swoich ramion, poprawiłem ułożenie swoich włosów, w czym mama chciała mi pomóc, ale nie pozwoliłem jej (zapewne moja fryzura zostałaby uszkodzona bardziej). Wziąłem torbę szkolną z kilkoma rzeczami na ten pierwszy dzień i zacząłem wychodzić. Śniadanie zjadłem już dawno, dzięki niemu dostanę masy energii, która pozwoli mi dojść na autobus, a potem na pociąg (o dziwo szkoła znajdowała się dalej, niż się spodziewałem, nie jestem pewien, czy dotrę tam na czas). Musiałem się pospieszyć.

***

Cały zmęczony zatrzymałem się przed wejściem na teren szkoły. Do apelu rozpoczynającego rok szkolny zostało jeszcze kilka minut, ale byłem pewien, że zdążę. Inni uczniowie idący spokojnie w stronę sali gimnastycznej zerkali na mnie, jakbym wyglądał nie wiadomo jak. Przepocony licealista  nie jest czymś wyjątkowym, powinni zainteresować się sobą! Poczułem na swoim ramieniu rękę, więc odwróciłem się. Przede mną stała wysoka dziewczyna z brązowymi włosami. Miała wyciągniętą w moją stronę opakowanie chusteczek.  

- Proszę. Przydadzą ci się - powiedziała miłym głosem, a ja wziąłem od niej chusteczki. Korzystając z okazji przyjrzałem się jej bardziej. Nie wyróżniała się niczym specjalnym, była jak każda inna dziewczyna w tej szkole (może poza wzrostem wszystko inne miała normalne). Uśmiechnąłem się do niej lekko.

- Dziękuję...

Po odejściu dziewczyny wytarłem się dostanymi chusteczkami i ruszyłem za innymi uczniami. Dotarłszy na miejsce, spostrzegłem, że sala gimnastyczna jest duża, co na pewno spodoba się Ritsuce (on na pewno dołączy do klubu siatkówki). Próbowałem znaleźć w tłumie jego bordowe włosy, jednak gdy już jakieś znalazłem, okazywało się, że nie jest to osoba, której szukam. Pierwsze klasy miały stanąć na przodzie, by móc widzieć dyrektora jak najlepiej. Zająłem krzesło w pierwszym rzędzie i wtedy się zaczęło. Z głośników poleciała muzyka, nakłaniająca do wstania.

Prawie łysy dyrektor mówił głównie o pierwszych klasach i tych trzecich, które w tym roku będą pisać egzaminy kończące szkołę. Tym razem starałem się go słuchać, co przychodziło mi z trudem (prawie zasnąłem, kiedy opowiadał o początkach założenia szkoły). Gdy wszystko się już skończyło, uczniowie zostali wypuszczeni, by zobaczyć do której klasy zostali w tym roku przydzieleni. Ruszyłem wolnym krokiem w tym kierunku, ponieważ wiedziałem, że i tak przy tablicy będą tłumy i nie warto iść tam zbyt szybko. Tacy niscy ludzie, jak ja mogli zostać rozdeptani przez innych, jeśli by się nie uważało. 

Zacząłem szukać swojego imienia kiedy przy tablicy zostało maksymalnie 30 osób. Nie przepychano się, jak zapewne na początku, więc miałem okazję zobaczyć wyraźnie do której chodzę klasy. Byłem w 1C. Jak na moje wyniki, nie było wcale tak źle. Zapamiętałem swoją salę i zacząłem szukać Ritsuki. Zajęło mi to dłużej, ponieważ w prawie każdych klasach był ktoś z nazwiskiem na "Taka", co sprawiło, że się pomyliłem. Ritsu dostał się do klasy 1A. Był 2 sale przede mną, co mogłem uznać za fart. 

Odwróciłem się z zamiarem pójścia do swojej klasy, jednak kilka metrów przed sobą zobaczyłem zaskoczonego oraz przerażonego Ritsukę. Wyglądał, jakby nie mógł uwierzyć, że mnie widzi, a ja ucieszyłem się na jego widok. Nie miałem pojęcia, co powinienem zrobić, toteż zwyczajnie do niego podszedłem (ale nie zrobiłem tego za blisko, nadal dzieliła nas spora odległość). Spojrzałem mu w oczy, gdy już przy nim byłem.

- Co tu robisz? - zapytał, ściskając ramię swojej torby. W jego głosie dało się wyczuć niechęć do mojej obecności. Zrobiło mi się przykro, dlatego spuściłem głowę, patrząc na to, co znajdowało się za jego plecami. On także urósł, więc było to trudniejsze.

- To samo, co ty... Jestem na rozpoczęciu szkoły.

- Skąd wiesz, że tu przyszedłem? Kto ci powiedział?

- Nieważne kto. Ritsu, porozmawiajmy jeszcze raz. Wszystko się wyjaśni.

- Wyjaśniliśmy sobie wiele jeszcze w gimnazjum. A tutaj... Udawajmy, że się nie znamy.

Ritsuka odwrócił się ode mnie szybko, idąc najpewniej w stronę swojej klasy. Dołączył do grupy pewnych uczniów i zgubiłem go z oczu. Jego chłodność sprawiła mi niewiarygodną przykrość, chciałem płakać, jednak wolałem tego nie robić, mając w oczach kontakty. Mogłem coś sobie zrobić, a nie pytałem lekarza, czy mając je, będę mógł płakać kiedy tylko chcę (to pytanie było nawet niepotrzebne, kto pyta lekarza o to, czy może płakać?). Uszczypnąłem się jedynie w policzek, idąc tam, gdzie wszyscy, czyli do budynku głównego. Dzisiaj mi się nie udało, ale byłem pewien, że za jakiś czas uda mi się poprawnie porozmawiać z Ritsuką. Naprawię naszą przyjaźń, wierzę w to.

Królewicz [5] |KageHina|Where stories live. Discover now