[113] Pudełka z pizzą

725 86 187
                                    

Haruto

Wszedłem w zupełnie inny świat po opuszczeniu domu swojej przyjaciółki. Przez 2 godziny, które u niej spędziłem nauczyłem się dostatecznie wiele, żeby zrozumieć jakie miałem braki. Mimo zażenowania, które czułem z każdym pokazywanym przez nią obrazkiem i tak na nie patrzyłem, wyobrażając sobie, że robię podobne rzeczy z Ritsuką. Nie wiem, czy takie zachowanie jest odpowiednie, ale inaczej moja wiedza na temat związków dalej stałaby w miejscu (w najgorszym przypadku zobaczyłbym jak wszystkie te rzeczy robi się w internecie). To udowadnia jakim jestem jeszcze dzieciakiem...

Gdy po całym domu rozniósł się dźwięk otwierania drzwi, Kirara wystrzeliła jak z procy i pognała na korytarz. Zrozumiałem dzięki temu, że jej tata musiał wrócić i poszła go przywitać. Nie chcąc wyjść na źle wychowanego poszedłem za nią. Denerwowałem się, jednak widząc spokojną twarz mężczyzny, podającego córce zakupy uspokoiłem się. Wyższy ode mnie nie wyglądał wcale strasznie, mogłem porównać go do jednego z moim wujków. Najbardziej tego łysego, bo o nim najpierw pomyślałem.

- Ty musisz być Kageyama, tak? Kirara wspominała, że z kimś się zaprzyjaźniła, za co ci dziękuję - powiedział do mnie blondwłosy mężczyzna, który już odrobinę siwiał. Pokłoniliśmy się przed sobą wyrażając tym nasze dobre maniery.

- To naprawdę nic takiego...

- Skoro tak mówisz. Zostaniesz na obiad? Zamierzam zrobić pieczoną makrelę, Kirara ją uwielbia.

- Musiałbym spytać rodziców... Nie wiem, czy mają jakieś plany.

Mężczyzna uśmiechał się do mnie miło, sprawiając że polubiłem go. Gdy Kirara wróciła powiedziałem, że idę do toalety. Tam napisałem do mamy, pytając czy powinienem wrócić na obiad. Odpowiedź dostałem niemal od razu. Musiałem wrócić. Okazało się, że przychodzili do nas wujkowie, chcąc świętować to, że rodzice kolejny raz dostali się na krajowe. Było mi z tego powodu przykro, chciałem spróbować smażonej makreli, skoro przyjaciółce smakowała i było to jej ulubione danie. Powinienem ich o tym powiadomić.

***

Droga powrotna zajęła mi jakąś godzinę. W tym samym czasie upociłem się, jak świnia, w takich momentach żałowałem, że dorastałem, a moje hormony ciągle się zmieniają. Po wejściu do mojego domu w holu zobaczyłem mnóstwo butów. Nie miałem ochoty ich liczyć, więc po prostu poszedłem w kierunku kuchni. Wyłoniłem się powoli zza ściany i wtedy pierwszy zobaczył (chociaż chyba bardziej wyczuł) najmniejszy z wujków, który był mniej więcej wzrostu mamy. Czekało mnie głośne powitanie.

- Mini Kageyama! - krzyknął, rozpościerając ramiona i biorąc mnie w nie. Zrobiłem to samo, jednak ta reakcja była mimowolna. Wiele lat zajęło mi dostosowanie się do szybkości wujka i dopiero od roku nie cierpię od jego uścisków, które mnie przyduszają. Skąd on ma tyle siły?

- Możesz mówić do mnie po imieniu... wujku...

- Wujku Grzmocie!

- Tak...

- Nishinoya-san, proszę zostawić mojego syna - mój tata wstał i podszedł do nas, dając mi szansę na wzięcie oddechu. Całkiem dobrze sobie wcześniej radziłem, nie musiał ingerować, ale doceniałem jego pomoc.

Mój wzrok powędrował na stół. Były na nim przynajmniej 4 pudełka pizzy, każdy już się na nie łasił (szczególnie najmłodszy członek tego grona, mała Suika siedziała na kolanach wujka Tsukishimy, sięgając do pudełek). Dalej błądziłem oczami po wszystkich siedzeniach, kiedy nagle spostrzegłem znajome bordowe włosy. Na mój widok Ritsuka się uśmiechnął i pomachał mi, zupełnie jakby wszystko było okej. Nie było, ponieważ jego obecność nie została podana w informacji sms-owej.

Królewicz [5] |KageHina|Where stories live. Discover now