[104] Świadek nieprzyjemnej sytuacji

735 90 91
                                    

Haruto

Tamtego dnia wróciłem do domu z wciąż bolącym sercem i nawet lody wyjęte z zamrażarki nic na to nie pomogły. Słowa Ritsuki weszły we mnie dogłębnie, sprawiając, że zacząłem się zastanawiać nad swoimi uczynkami. Chciałem wtedy zmusić się do przyjęcia jego uczuć... Ale co byłoby potem? Zaczęlibyśmy ze sobą chodzić? Czy czasami byśmy się całowali jak chłopak spróbował zrobić? Dostawałem nieprzyjemnych ciarek na samo myślenie o tym... Czy ze mną było coś nie tak?

Następne dni w szkole wydawały się ciężkie. Coraz częściej przyłapywałem się na nie uważaniu na lekcjach, co nie tylko mnie denerwowało, ale także nauczycieli, ponieważ nie znałem odpowiedzi na pytanie, które mi zadali. Na całe szczęście nie dostałem złej oceny, a zostawałem jedynie pouczany. Można było powiedzieć, że mi się upiekło (ale nie ciasto). Moja nowa koleżanka zainteresowała się moim stanem, dlatego próbowała mnie pocieszyć śmiesznymi rysunkami, które robiła w trakcie nudnych lekcji. Były naprawdę zabawne, więc one w jakiś sposób poprawiały mi humor. Niestety nie na długo.

- Haruto, dlaczego nie jesz? Nie masz apetytu? - zapytała mnie Kirara podczas wspólnego drugiego śniadania. Spojrzałem na nią przez szkła okularów, które postanowiłem dzisiaj założyć. Z rana nie miałem ochoty na nakładanie kontaktów, właściwie na nic nie miałem ochoty, włącznie z wstawaniem. Chyba zamieniałem się we wrak człowieka.

- Nie, po prawdzie jestem bardzo głodny... Ostatnio czuję się źle i nie wiem dlaczego.

- Nie wysypiasz się w nocy? Masz koszmary?

- Śpię, jak zawsze... Ludzie czasami mają taki czas, w którym nic im się nie chce, prawda?

- Tak... Nie wolałbyś porozmawiać z jakimś dorosłym? Może on ci pomoże?

- Naprawdę, nie trzeba... - westchnąłem przez dobroć tej dziewczyny i zrobiło mi się głupio, że ona się o mnie martwi na tyle, by proponowała mi pójście do kogoś innego. Cieszyłem się, że udało mi się z nią zaprzyjaźnić. 

Kirara i ja nie jedliśmy w klasie. Nasi koledzy patrzyli wtedy na nas, a to przeszkadzało nam obojgu, więc postanowiliśmy wychodzić na dziedziniec, gdzie znajdowały się ławki. To na nich właśnie siedzieliśmy.  Nie były specjalnie wygodne, ale nam to z zupełności wystarczyło. 

- Powiedz, Kirara... Czy ktoś wyznawał ci już miłość? - zapytałem znienacka, na co dziewczyna zadławiła się swoim omletem, którego jadła. Spojrzała na mnie zdziwiona i chyba nawet lekko zdegustowana pytaniem. - Znaczy... Nie musisz odpowiadać, jeśli nie masz na to ochoty...

- Nie, to po pytanie było po prostu... Niespodziewane. Nie myślałam, że będziesz w stanie rozmawiać o takich rzeczach. 

- Ja także...

- Ale odpowiadając na twoje pytanie... Nie. Do tego momentu nie zdarzyło mi się, by ktoś w ogóle mnie lubił. I tak jesteś pierwszą osobą, z którą rozmawiam więcej, niż raz na miesiąc... To znaczy...

- Nie miałaś wcześniej przyjaciół? Byłaś samotna?

- Powiedzmy, że ludzie uważają mnie za kogoś, kim w ogóle nie jestem i to ich odstrasza... - powiedziała, ponawiając jedzenie swojego drugiego śniadania, a mi zrobiło się jej przykro. Odłożyłem swoje pudełko na bok i tak jakby zmusiłem ją do tego samego. Złapałem ją za ręce, chcąc by na mnie spojrzała.

- Teraz nie jesteś sama. Masz mnie i jestem pewien, że nasza przyjaźń będzie trwała długie lata.

- Jesteś dla mnie zbyt miły... Ale zgoda. Ta... przyjaźń jest całkiem fajna - Kirara uśmiechnęła się, przez co zobaczyłem w jej oczach promyki szczęścia. Nie znałem jej przeszłości, ale myślę, że musiała być przepełniona bólem, skoro powiedziała mi takie rzeczy. 

Królewicz [5] |KageHina|Where stories live. Discover now