[94] Osaczeni przez uliczne jedzenie

762 91 66
                                    

Haruto

13 lutego, niedziela. W takie dni tygodnia śpię do południa, gdyż w soboty zarywam najwięcej nocy, siedząc do 4 rano i próbując wymyślić fabułę do jednego z moich opowiadań, które piszę na internetowej platformie. Moje plany zostały zachwiane, gdyż Ritsuka zadzwonił do mnie koło 8, mówiąc coś o zbieraniu się do wyjścia. Nie byłem do końca przytomny, więc powiedziałem, że wszystko okej i po rozłączeniu się dalej poszedłem spać. Zasnąłem jeszcze raz i powróciłem do świata snów, gdzie mieszkałem w kolorowej Anglii, przyjaźniąc się z królową. Nie spodziewałem się, że po 30 minutach ktoś postanowi mnie z tego dziwnego i dość miłego snu wybudzić.

Usłyszałem otwieranie drzwi, co sprowadziło mnie do świata rzeczywistego. Już nie widziałem królowej ani nie popijałem z nią herbatki na platformie paradowej. Zamiast tego czułem obecność drugiego człowieka, którym na pewno musiał być Ritsuka (rodzice i siostra od razu po wejściu by coś do mnie powiedzieli). Nie otworzyłem oczu, ponieważ nadal byłem na to zbyt zmęczony. Mimo to wiedziałem, że bordowowłosy zniżył twarz na wysokość mojego łóżka i mnie obserwował.

Przez pierwsze minuty Ritsuka ze mną nic nie zrobił. Postanowił chyba się na mnie patrzeć, dopóki się nie obudzę. Denerwowało mnie to powoli, więc otworzyłem oczy. Zobaczyłem przed sobą jego niewyraźną twarz, która odsunęła się ode mnie z przerażeniem. Może zacznę nakładać do snu opaskę na oczy?

- Czemu tu jesteś...? Nie przypominam sobie, bym cię zapraszał... - powiedziałem ospale, podnosząc się z pozycji leżącej. Sięgnąłem ręką po okulary, dzięki którym mogłem zobaczyć odrobinę czerwoną twarz przyjaciela. Zagrzał się?

- N-no bo... Mieliśmy iść z Momo po walentynkową czekoladę!

- Ah, faktycznie... Daj mi 10 minut.

Kilka sekund minęło zanim wyższy wyszedł z mojego pokoju. Od razu po tym wstałem, rozciągając się. Wyrzuciłem z głowy reakcję Ritsuki, nie była mi potrzebna w wybieraniu sobie ubrań. Wziąłem pierwsze lepsze. Zostawiłem je na łóżku, wychodząc z pokoju do toalety, a zaraz potem zszedłem na dół, gdzie Tsubaki przytulała się do Ritsuki. Ominąłem ich, kierując się do kuchni.

- Dzień dobry, śpiochu! - przywitała mnie mama, podając mi na talerzu dwa tosty ze smażonymi jajkami na nich. Zdziwiony przyjąłem je, siadając do stołu.

- Dzień dobry...

- Wyspałeś się?

- Niezbyt... Może kawa mi pomoże?

- Nie pozwalam ci jej pić! Tylko ja i twój tata możemy. Kupisz sobie jakiś soczek. I dlaczego nic nie wiem o waszym wyjściu po czekoladę?

Mama jeszcze trochę gadała na temat walentynek i czekolady, jednak ignorowałem ją, skupiając się na próbowaniu nie zrzucenia z tosta jajka. Żółtko w nim było płynne, przez co trudno było się nim nie pobrudzić. Po zjedzeniu zacząłem się ogarniać oraz przygotowywać na wyjście. Ritsuka wcale mnie nie pospieszał (głównie dlatego, że trzymał się ode mnie z daleka, ponieważ miał przy nogach moją siostrę). 20 minut później byłem już gotowy.

- Haruto, poczekaj - przy ubieraniu butów złapał i zabrał mnie pod swoje ramię tata. Wręczył mi dwa banknoty 1000 yenowe, zbliżając twarz do mojego ucha. - Jeśli Ritsuce nie będzie starczyło, możesz mu dopomóc.

- Chętnie, ale nie wiem, czy by się na to zgodził.

- Więc powiesz, że znalazłeś pieniądze na ulicy.

Machnąłem ręką na słowa mojego taty i razem z Ritsuką wyszliśmy. Od razu zawiał na nas zimny wiatr, przez co poprawiłem czapkę na swojej głowie. Dość szybkim krokiem ruszyliśmy na przystanek autobusowy, skąd pojedziemy do żywszej części miasta.

***

Momo miała na nas czekać przy wyjściu ze stacji. Znalezienie jej nie było takie łatwe, jak na początku myślałem. Wychodziło na to, że albo się mijaliśmy, albo mieliśmy na myśli dwa inne miejsca, przy których znajdowały się szczegóły mające ułatwić nam szukanie. Wysyłaliśmy sobie nawet zdjęcia i dopiero po nich zaczynaliśmy zbliżać się do siebie. Sądzę, że po włączeniu map Google byłoby nam łatwiej.

- Ale jesteście kiepscy w geografii miasta... - powiedziała Momo, krzyżując ręce i robiąc minę, jakby była na nas zła. Ritsuka spróbował ją spapugować, ale wyszło na to, że wyglądał głupio.

- Ty także nie mogłaś nas znaleźć.

- Ale to co innego!

- Nie wydaje mi się.

Blondynka prychnęła na nas obu, mimo że Ritsuka w ogóle się nie odzywał ( chociaż mógł zirytować ją tym papugowaniem). W ciszy ruszyliśmy po tym do dzielnicy ze sklepami otwartymi, czyli takimi, gdzie stoiska nie są za drzwiami, a na świeżym powietrzu. Nie miałem pojęcia, po co, skoro moim zdaniem czekoladę można kupić w zwykłej sieciówce. Momo po prostu chciała spróbować ulicznego jedzenia (bo po dotarciu tam właściwie tylko to zastaliśmy).

Zostaliśmy osaczeni. Nasza przyjaciółka wydawała się ucieszona wszystkimi straganami, podchodziła do każdego z nich, kupując po jednej porcji tego, co sprzedawali. Wydawało mi się, że właśnie po to tu z nami przyszła. Nie chodziło już tylko o czekoladę (jeśli w ogóle miała zamiar ją kupić), gdyż jej pragnienie słodyczy zaczęło być wkurzające, gdy zaczęła oddawać nam swoje niedojedzone łakocie (chciała w ten sposób zrobić miejsce na inne). Cała nasza trójka w ten sposób się objadła. Moje usta dostały tak dużej dawki cukru, że na pewno nie zjem nic do kolacji, podobnie jak Ritsuka (on nawet prawie zwymiotował, czego bardziej spodziewałem się po sobie).

- Momo, błagam, nie kupuj już nic więcej... - poprosiłem dziewczynę, pomagając bordowowłosemu stać. Sam nie dał rady, a ja mogłem dłużej nie wytrzymać z jego ciężkim ciałem na swoim ramieniu.

- Ale tam na końcu jest stragan z naleśnikami!

- Zaproszę cię do siebie na naleśniki, tylko już przestań...

- Haruto... - odezwał się nagle Ritsuka, chwytając mnie za szalik. Pociągnął nim w swoją stronę, zmuszając moją głowę do przesunięcia pod swoje usta. Poczułem jego oddech na swoim policzku. - Muszę do łazienki...

- Nie znowu...

Tym razem zmusiłem Momo by poszła z nami w ustronne miejsce (wcześniej poszliśmy sami, ale musieliśmy szybko wrócić, gdyż dziewczyna prawie by nam się zgubiła). Odstawiłem Ritsukę do jednej z publicznych toalet i wróciłem do Momo, która czekała na nas pod jedną z ławek (nie siadała na niej, miała na sobie pozostałości śniegu).

- Czemu dostałaś nagle bzika na punkcie jedzenia? Mieliśmy iść tylko po czekoladę - powiedziałem do niej lekko wkurzonym głosem, a wyższa spuściła wzrok na swoje buty. Musiało jej być z tego powodu wstyd.

- Przepraszam... Ja... Zamierzałam kupić czekoladę, przysięgam! Chciałam dać ją Kamiemu, ale boję się, że mi się nie uda...

- Nie, jeśli dostaniesz niestrawności. Masz prawie 24 godziny na danie mu tego. Mam ci pomóc?

- Nie mogę cię o to prosić...

- Więc wolisz pomoc Ritsuki? Na pewno zrobi ci z tego bajzel.

- Ja po prostu...  Martwię się, że Kami nie zareaguje w ten dobry sposób... On pewnie nie lubi mnie w ten sposób...

- No jasne, że nie lubi. Jestem pewny, że nawet nie myślał o takim lubieniu cię. Dlatego powinnaś mu uświadomić, że ty również jesteś dziewczyną i to nawet lepszą od tych innych, z którymi się spotyka - po moich słowach Momo się uśmiechnęła i przytuliła mnie. Była ode mnie wyższa, dlatego ten uścisk z wizji kogoś innego mógł wyglądać trochę dziwacznie.

- Dziękuję, Haruto... Jesteś naprawdę dobrym przyjacielem.

- Miło mi to słyszeć.

Odsunęliśmy się, kiedy blondwłosa zobaczyła idącego w naszą stronę Ritsukę. Wycierał papierem toaletowym pozostałości po wymiocinach z twarzy, co sprawiło że martwiłem się o niego bardziej, niż chwilę temu. Teraz na pewno było mu lepiej i możemy w końcu pójść kupić czekoladę. Podczas tego spaceru, zastanawiałem się komu najwyższy z nas da swoje oraz czemu w ogóle to robi (zazwyczaj jest odwrotnie). Ten człowiek czasami jest dla mnie zagadką i chciałbym poznać jego myśli, o ile będą normalne.

Królewicz [5] |KageHina|Where stories live. Discover now