[99] Zakończenie gimnazjum

692 94 78
                                    

Haruto

Nadszedł marzec. Wiosna przychodziła do całego kraju w zastraszającym tempie, nim się obejrzałem, nie musiałem nosić zimowej kurtki. Mogłem zamienić je na bluzy. Nie to było jednak najważniejsze w marcu. Wtedy kończył się rok szkolny, a trzecie klasy 1 kwietnia szły do liceów. Cieszyłem się, że opuszczę miejsce, przez które cierpiałem, ale zdając sobie sprawę, że nie będę miał przy sobie przyjaciół na nowo się smuciłem. W dodatku nadal nie wybrałem szkoły. Miałem na to niecały tydzień, gdyż w drugim tygodniu nie przyjmują już zgłoszeń. Podjęcie decyzji zajmie mi mnóstwo czasu...

Wyszedłem z domu odrobinę wcześniej, niż zazwyczaj. Tsubaki jakimś sposobem zmusiła rodziców do pójścia na jej zakończenie roku w podstawówce. Jedno z nich musiało to zrobić, ponieważ 10-latka nie powinna sama chodzić na takie uroczystości. U mnie było inaczej, więc rodzice dali mi wolną rękę. Po przejściu tych kilku metrów, zobaczyłem wychodzącego Ritsukę z terenu jego domu. Ciągnął ze sobą rower. Zatrzymał się, patrząc na mnie. Wzdrygnąłem się ze zdenerwowania.

- Cześć... - powiedziałem do niego, żeby przełamać lody. Zastanawiałem się, czy mu nie pomachać, ale wyjdę wtedy na desperata, którym nie byłem.

- Hej...

Ritsuka zaczął przestawiać biegi w swoim rowerze, a ja pomyślałem, że dobrym pomysłem będzie podejście do niego bliżej. Gdy to zrobiłem, brunet ponownie na mnie spojrzał, najpewniej zastanawiając się, co robię. Chwyciłem za bagażnik, a mina Ritsuki wyrażała pewnego rodzaju złość.

- Podwieziesz mnie? I tak jedziemy w tym samym kierunku...

Ritsu nic nie odpowiedział. Skinął do mnie głową, pokazując na bagażnik, którego ciągle się trzymałem. Wsiadł na siodełko, czekając aż ja zajmę miejsce za nim. Zrobiłem to, umieszczając nogi na metalowych krótkich prętach z boku tylnego koła. Było mu twk wygodniej ruszyć. Chwyciłem mocniej za bagażnik, patrząc się dookoła, jakby trasa do szkoły była dla mnie zagadką. Lubiłem jeździć jakimkolwiek pojazdem, więc podziwianie widoków była dla mnie normą.

- Powiedz... Nawet dzisiaj nie zamierzasz się do mnie odzywać? - zapytałem chyba w połowie drogi, nie chcąc by cisza między nami się powiększyła. Była ona męcząca i Ritsuka musiał to przyznać (choć nie musiał, przecież pedałował i miał na czym skupioną uwagę).

- Niekoniecznie mam ochotę...

- W porządku... Ale... Ten... Nasza przyjaźń nie może się tak skończyć.

- Więc jak powinna? To naprawdę nie ma sensu. Nie rozpraszaj mnie podczas jazdy.

Chciałem jeszcze coś powiedzieć, ale jeśli Ritsuka naprawdę tego nie chciał, zamknę jadaczkę i już nic nie powiem. Zrobiłem tak do czasu dojechania pod szkołę. Wtedy chłopak kazał mi zejść i skierował się do stojaków na rowery. Gdybym na niego poczekał, ten by się zezłościł, więc poszedłem do klasy, zastanawiając się, czy ten koniec roku może być jeszcze gorszy.

***

Obserwowałem Ritsukę niemal przez cały apel. Ten wydawał się mnie nie zauważać i jedyne na czym skupiał swoją uwagę było nudne gadanie dyrektora o tym, jak to trzecie klasy są nadzieją przyszłości. Co roku mówi to samo, więc nie słuchałem go. Ciągle miałem w myślach ponownie zagadanie do (chyba już dawnego) przyjaciela z nadzieją, że uda nam się jeszcze raz porozmawiać. Tyle, że wokół niego ciągle kręciło się mnóstwo ludzi. Nie miałem okazji podejść nawet na metr (kilka dziewczyn poprosiło go nawet o guziki od mundurka). Czułem się z tym dziwnie.

- Haruto! - usłyszałem za swoimi plecami głos Kamiego zanim przekroczyłem wyjście ze szkoły, dlatego odwróciłem się w jego stronę. Stał razem z Momo i oboje machali mi swoimi dyplomami. Odmachałem im, czekając aż do mnie przyjdą.

- Hej wam... Kami, masz wszystkie guziki. Myślałem, że dziewczyny będą się o nie bić.

- Niestety, ktoś mi tego zabronił...

- I to byłam ja - pochwaliła się Momo z uśmiechem, na co się zdziwiłem. Czyżby ich relacja zmieniła się na tyle, że Kami powoli stawał się pantoflem? Będzie się z czego śmiać za te kilka miesięcy.

- Już ze sobą chodzicie?

- Jak to "już"?! Wiedziałeś?!

- Domyślałem się... Serdecznie wam gratuluję.

- Dzięki... Chcesz iść z nami na ramen? Kami zapłaci za ciebie.

- Kto o tym decyduje?

- Nie, na tę chwilę wolę spokojnie wrócić do domu... Cieszcie się swoim towarzystwem - przybiłem z przyjaciółmi żółwika i starałem się uśmiechnąć do nich w miły sposób. Po ich minach stwierdziłem, że nie udało mi się to, jednak nie miało to znaczenia. Moim celem był dom, do którego jeszcze nie miałem ochoty wracać. Zakończenie szkoły trwało krócej, niż przypuszczałem...

Zacząłem opuszczać teren szkoły dość wolnym krokiem. Chmury na niebie zaczynały robić się szare, ale to nie sprawiło, że zacząłem przyspieszać. Deszcz w tym momencie wydawał się nieważny. Jak dla mnie mógł w każdej chwili mnie zmoczyć. Po kilku minutach poczułem na nosie pierwsze krople. Deszcz zleciał na mnie niczym woda z prysznica, przez co zrobiło mi się zimno. Ludzie mijający mnie otwierali parasole, zerkając, co takiego wyprawiam, idąc spokojnie w takim deszczu.

Nagle na swoim ramieniu poczułem czyjąś dłoń. Przestraszony odwróciłem się, myśląc że ktoś mnie atakuje, jednak po zobaczeniu ojca Ritsuki, trzymając jego nad sobą i mną parasol (nie słyszałem kapania deszczu o materiał parasola, zagłuszała je ulewa). Starszy mężczyzna uśmiechnął się do mnie delikatnie, a ja to odwzajemniłem. Kiedy przychodziłem do Ritsuki czasami zdarzało się, że jego ojciec i ja rozmawialiśmy na błahe tematy. Dogadywaliśmy się, a nasi rodzice również byli w dobrych stosunkach.

- Witaj, Haruto. Nie wracasz do domu z moim synem?

- Nie, proszę pana... Trochę się pokłóciliśmy...

- Ojej? A to dlaczego? Opowiedz mi o tym podczas chodzenia, okej? Jeszcze się przeziębisz.

Ruszyłem z panem Takayamą w stronę naszych domów. Po drodze dostałem od niego chusteczki, którymi wytarłem mokrą twarz oraz okulary, które miały na sobie mnóstwo kropel deszczu oraz parę. Zużyłem całe nieotwarte opakowanie.

Gdy moja wizja została naprawiona, zacząłem opowiadać ojcu Ritsuki (tak samo jak ostatnio mojej mamie), czemu ja i Ritsuka nie spędzamy ze sobą już tak dużo czasu. Nie było sensu mówić panu Takayamie o ukrytej miłość jego syna do mnie, więc ten temat ominąłem. Mężczyzna cały czas milczał (może za wyjątkiem jednego razu, kiedy zapytał się czy moje ramię nie moknie). Gdy dochodziliśmy pod dom starszego, zwolniliśmy kroki. Jeszcze nie skończyliśmy rozmawiać.

- Nie wiem, jak mógłbym ci doradzić... - powiedział, wycierając z czoła kropelki potu, które pojawiły się ze zmęczenia. Zwróciłem wzrok przed siebie, widząc już zarysy mojego domu. - Ritsuka naprawdę chce iść do innego liceum, niż ty? Mi mówił, że to ty chcesz je zmienić...

- Mi jest obojętne, gdzie chodzę. Ja... chciałbym się z nim pogodzić. Nie wiem do jakiego liceum chce pójść...

- Do Nekomy! Ułatwię ci próbę pojednania z moim synem! Nie musisz się martwić, na pewno uda wam się naprawić waszą przyjaźń!

- Bardzo panu dziękuję.

Takim sposobem dowiedziałem się, gdzie pójdzie Ritsuka. Posiadając tą informację będę w stanie zaskoczyć bruneta i to jest pierwszy krok do naprawienia wszystkiego. Mam przynajmniej taką nadzieję.

Królewicz [5] |KageHina|Where stories live. Discover now