[114] Zabawa w chowanego

662 89 132
                                    

Haruto

Zazwyczaj w szkołach podczas wakacji wszystkie kluby sportowe wyjeżdżają na obozy treningowe. Nekoma to jedna z popularniejszych szkół i także powinna coś takiego zorganizować, jednak... obfite opady nam to uniemożliwiły. Mimo to trener oraz kapitan postanowili coś na to zaradzić. Cała drużyna (oraz ja, jako menadżer) została wezwana do szkoły. Był 17 lipca, środa. Wstawanie tego dnia było dla mnie ciężkim wyzwaniem. W dodatku przypoemnienie, co dzisiejszego dnia jest odezwało się od 6 rano, przez co miałem zły poranek. Nie, że urodziny Ritsuki zepsuły mi całkowicie dzień... Rozpoczęło się po prostu głośno.

O 10 miała być zbiórka. Zawodnicy przez kolejne 6 godzin mieli mieć trening z przerwą, a ja w tym czasie mogłem robić wiele rzeczy. Spać, czytać książkę, którą ze sobą przyniosłem, rozmawiać z trenerem o najbliższych zawodach... Do wyboru fo koloru. Przez te kilka miesięcy zagraliśmy dosłownie kilka meczy (naliczyłem ich chyba 3), a najbliżej były narodowe, na które mogliśmy się dostać po pokonaniu jeszcze 4 drużyn. To były eliminacje, więc wiadomo było, że zajmą one więcej czasu. Dzięki temu forma zawodników nie spadnie. Tak przynajmniej mówił trener.

- No dobrze, skoro już wszyscy są... Takayama, masz dziś urodziny - powiedział trener po rozpoczęciu, a nasi koledzy zaczęli klaskać i wiwatować. Dotykali go niemal po całych ramionach, co sprawiło mi mały dyskomfort, którego nie potrafiłem nazwać.

- Chciałem przynieść jakieś cukierki, ale wszystkie się rozpuściły na moim kuchennym blacie pod oknem!

- Nie przejmuj się! Postawisz wszystkim lody w sklepie!

- Lody zamrożą nam mózgi!

- Szczegóły omówicie po treningu - trener pokazał dłonią bym do niego podszedł, co zrobiłem w kilka sekund. Podał mi teczkę z jakimiś kartkami i kazał wszystkie je wyjąć. - Spędzimy dzisiaj ze sobą ponad 5 godzin, z czego 2 przeznaczymy na integrację. Ma ktoś jakiś pomysł?

- Zapasy!

- Rozmowa o uczuciach!

- Drzemka!

Wszyscy siatkarze zaczęli się przekrzykiwać i przez to ani ja, ani trener nie mieliśmy szansy na uspokojenie ich. Wszystkie głosy się ze sobą mieszały, co powodowało niezły harmider. Dopiero ingerencja wice kapitana i jego gwizdka zadziałała. Na sali ponownie zapanowała cisza, przez którą wpadłem na pewien pomysł.

- A może zabawa w chowanego? - zaproponowałem, a oczy wszystkich skierowały się na mnie. Poczułem dreszcze oraz poczerwieniałem. - Znaczy... Można zmienić trochę zasady i połączyć to z policjantami i złodziejami...

- Hm... Mi ten pomysł pasuje. A wam?

- Mnie także!

- Będziemy się chować po całej szkole?

- Są jakieś limity w kryjówkach?

Cisza ponownie została zachwiana i tym razem nawet gwizdek wice kapitana nie zadziałał (ponieważ sam zadawał pytania, na które oczekiwano odpowiedzi ode mnie). Odpowiadałem im na tyle, ile pozwalał mi trener. W szkole były jeszcze inne kluby, którym nie mogliśmy zbytnio przeszkadzać, toteż postanowiliśmy porozmawiać o tym za półtorej godziny, podczas naszej przerwy. Chłopaki rozpoczęli rozgrzewkę, a ja cały czas patrzyłem na Ritsukę. W końcu dzisiaj są jego urodziny, miałem przygotowany dla niego prezent, który jakimś sposobem zamierzam mu podarować pod koniec dnia. Oby nauki Kirary nie poszły w las...

***

Godzina i 45 minut. Tyle minęło od rozpoczęcia treningu. Chłopaki po tym czasie nie zmęczyli się na tyle, by przez następne paręnaście minut biegać po całej szkole w poszukiwaniu całej drużyny oraz idealnych kryjówek. Po krótkim wypoczynku, trwającym maksymalnie 5 minut zostały ustalone zasady:
- cała szkoła jest polem "bitwy", tudzież terenem na którym można się schować
- nie można chować się na zewnątrz
- ten, kto opuści szkołę będzie biegał w deszczu
- jedna runda będzie trwała 30 minut
- szukającym jest pierwsza znaleziona osoba

Pojawiła się między nami nić niezgody, kiedy mieliśmy wybierać pierwszą osobę do szukania. Zaczęliśmy grać w kultową grę, czyli papier, kamień i nożyce, żeby wyłonić przegranego. Każdy kto przegrał ze swoim partnerem musiał walczyć z kolejnym, a finałowa para będzie o miejsce znajdowacza. Nie byłem może mistrzem w tej grze, jednak trafiłem na kapitana (który nie myśli za dużo) i dzięki sztuczce psychologicznej zmusiłem go fo pokazania kamienia, kiedy ja pokazałem papier (robiliśmy po 2 rundzie, żeby wyszło szybciej). W finale wylądował Ritsuka oraz wice kapitan. Obaj zażarcie pragnęli wygrać i nie zostać szukającym, widziałem to w ich oczach (u Ritsuki pojawiła się nawet żyła czołowa). Koniec końców to Ritsuka wygrał i nie musiał szukać. Był z tego powodu szczęśliwy (pogratulowałem mu w myślach, bo w końcu wygrał).

Na znak kapitana wszyscy (w tym ja, bo zaproponowałem tą grę, więc musiałem wziąć w niej udział) ruszyli do wyjścia, rozpoczynając tym odliczanie do 100. Nie było to dużo czasu, zważywszy na wielkość budynku szkoły, ale jakoś musieliśmy sobie poradzić. Ritsuka i ja się rozdzieliliśmy. Nie było to w moim planie, jednak tłum porwał go w innym kierunku ode mnie. Trafiłem na trzecie piętro, gdzie było najwięcej zapleczy i takich tam. Uznałem, że jedno z takich pomieszczeń będzie dla mnie odpowiednie i wszedłem do tego, które było otwarte. Drzwi otwierały się wewnątrz, co mogło mi wyjść na dobre (nie miałem na myśli oszukiwania, a schowanie się za nimi w ostateczności). Po wejściu do pomieszczenia zapachniało mi chemikaliami.

Myślałem, że przegrałem, gdy po nie mniej niż minucie drzwi kolejny raz zostały otworzone (nie przeze mnie, ktoś z zewnątrz to zrobił). Pojawił się w nich Ritsuka, którego w ogóle się nie spodziewałem.

- Co ty tu robisz? To moja kryjówka - wyszeptałem, gdy chłopak zamykał drzwi i przysiadał się do mnie. Było ciemno, prawie nic nie widziałem. Ciekawiło mnie, czy sprzedają licealistom noktowizory.

- Zobaczyłem cię i moje nogi same tu przyleciały! Proszę, nie gniewaj się...

- Nikt cię nie śledził? Szczególnie wice kapitan?

- Było czysto. Żaden z zawodników nie pomyślał o 3 piętrze.

- Przynajmniej tyle - westchnąłem, czując jak Ritsuka obejmuje moją rękę swoją. Oddałem ten uścisk, patrząc na niego w ciemnościach.

Między nami pojawiła się cisza. Wiadomo, że musieliśmy ją zachować dla nie spalenia naszej kryjówki, jednak czułem się niezręcznie, gdy obaj nic nie mówiliśmy. W mojej głowie zacząłem tworzyć monolog, który tworzył scenariusz w jaki sposób złożyć brunetowi życzenia. Przybliżyłem się więc do jego twarzy.

- Ritsu... Wszystkiego najlepszego - wyszeptałem do jego ucha, na co ten się wzdrygnął. Chyba zwrócił twarz w moją stronę i na pewno obdarował mnie uśmiechem.

- Dziękuję. To od ciebie najbardziej chciałem usłyszeć dzisiaj te słowa.

Poczułem się miło, gdy chłopak to powiedział. Z tego powodu owinąłem ramiona wokół jego szyi, przybliżając się do niego. Ucałowałem delikatnie jego usta, aby po chwili połączyć je w o wiele dłuższym pocałunku.

W pomieszczeniu było słychać nasze oddechy. Co jakiś czas łapałem się na tym, że mój głos mruczał bardzo cicho  jednak Ritsuka musiał to słyszeć. Jego ręce powędrowały na moje łopatki. Objął mnie, w ogóle nie przerywając całowania ze mną. Jedną z moich rąk zrobiłem sobie miejsce i nim się obejrzałem, siedziałem na nim okradkiem. Odsunąłem się, gdy to sobie uświadomiłem.

- Nie spodziewałem się, że będziesz w stanie zrobić coś takiego... - wysapał cicho bordowowłosy, dotykając mojego policzka. Chyba dalej się uśmiechał. - Haruto... Kocham cię. Bardzo, bardzo mocno.

- Ja... też cię kocham... równie mocno... i dlatego... mam dla ciebie prezent... od serca...

- Jaki? Czy to coś do jedzenia? Tort? A może coś związanego z siatkówką? Powiesz mi, co to jest?

- Dopiero gdy będziemy wracać do domu... - zaśmiałem się pod nosem, chwytając go za uszy. Był zbyt ciekawski, ale musiał wytrzymać. Jego prezent jest bliżej, niż mógł to sobie wyobrażać, a rozpakuje go dopiero za jakiś czas. Obym tego w żaden sposób nie zepsuł...

Królewicz [5] |KageHina|Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz