18

8.8K 224 22
                                    

Chaos tylko u mnie:)
*

•••

Przyjęli wymianę.

Wszytko poszło dobrze, oczywście długo nie odpowiadali, ale jednak moje myślenie się powiodło.

Dziś o dwudziestej trzeciej mają przyjechać. My będziemy tam godzinę wcześniej. Ludzie mojego taty, jak i Luciana przylecieli dziś rano. Dlatego gdyby odmówili wymiany to by nie mieli szans. Jest nas za wiele.

Za godzinę wyjeżdżamy. Ochroniarze oraz żołnierze są już na miejscu tam gdzie kazaliśmy być, a z nimi pojechał też Luke, aby wszytko popilnował i pomógł im w razie jakiś komplikacji. Będą musieli przygotować sprzęt. I się ustawić na miejscu.

Otoczymy ich ze wszystkich stron, ale będziemy wszystko śledzić z wysokich parkingów, bloków, mieszkań. W których mieszkają jakieś małe gangi albo starcy. To osiedle wygląda na opuszczone, dlatego je wybrałam.

Pierwszy od kilkunastu lat tak bardzo się stresuje. Zawsze może coś pójść nie tak. Mogą również być przygotowani jak my, a może nawet lepiej od nas. William może być za słaby albo co gorsza mógł nas zdradzić.

Jak w ogóle mogłam dopuścić do takiej myśli. Jestem na siebie zła za to, że gdy się stresuje za dużo myśle albo wymyślam czarne scenariusze.

Muszę się odstresować, tylko teraz pytanie. Co mnie relaksuje? W zasadzie to sztuki walki albo szybka jazda albo... hm, chyba nic.

W zasadzie mogłabym teraz z kimś się pobić, ale po pierwsze nie mamy na to czasu. Po drugie jedna osoba mniej, no... albo i więcej.

Wszyscy są zrelaksowani i wygląda na to, że tylko ja chodzę od ściany do ściany w tej jadalni. Nawet nie zwracam na nich uwagę. Może też by byli zestresowani gdyby chodziło to o ich brata, który zmarł, a potem się dowiadujesz, że żyje i jest torturowany. I tęsknie za nim, tak strasznie tęsknie. Brakuje mi naszych docinek i śpiewania albo raczej fałszowania piosenek albo jak się ścigaliśmy na jezdni i gdy wygrałam Will oblał mnie wodą.

Przez te wspomnienia się uśmiechnęłam, ale tylko na chwile, ponieważ znów mam obawy naszego planu.

Przez te myślenie, nie zauważyłam jak każdy na mnie patrzy, ale nadal krążyłam po pokoju, nie zauważając osobę, na którą wpadłam. Spojrzałam górę i ujrzałam tylko Luciana, który mi się przygląda.

— Och, to tylko ty. — westchnęłam i miałam już go ominąć, ale zagrodził mi drogę. Zmarszczyłam brwi i ponownie chciałam go wyminąć, ale znów zagrodził mi przejście. Spojrzałam na jego twarz. — Czy możesz mnie przepuścić? — warknęłam, przesuwając się w prawo, na co on również.

— Nie, nie mogę. — powiedział, łapiąc mnie za ramiona, na co zaczęłam się szarpać, ale to tylko pogorszyło sytuacje, bo zacisnął mnie bardziej, na co syknęłam. — Denerwujesz się. — zauważył, na co parsknęłam.

— Też byś się denerwował gdyby chodziło o twojego brata, który jak się okazało zmartwychwstał i na dodatek był torturowany. A jak mu podali jakąś trutkę i później umrze? Albo jak go przekupili czymś wartym, żeby mogł nas zdradzić? Nie, nie mogę tak myśleć, nie mógłby mnie zostawić, jak i zdradzić. A jak... — nagle poczułam miękkie usta na swoich wargach, przez co przymknęłam mimowolnie oczy. Luciano poruszał bardzo wolno, ale natarczywie. I aktualnie mogę stwierdzić, że to jest trzecia rzecz, która mnie uspokaja. Jego usta. Nasz pocałunek.

Po chwili się od siebie oderwaliśmy i spojrzeliśmy sobie w oczy.

— Musiałem jakoś uciszyć tą gadułę. — powiedział, na co przytaknęłam, po czym obróciłam się na pięcie i upadłam na krzesło, przymykając oczy.

Feel it Onde histórias criam vida. Descubra agora