5- TYRAN

1.1K 26 2
                                    

Alora Lin

To była piękna niedziela i byłam wdzięczna, że nie musiałam spędzić całego ranka uwięziona w środku na szlaban, jak to zrobiłam wczoraj.  Słońce wisiało wysoko i nie było widać żadnej chmury;  ziemia błyszczała za każdym razem, gdy promienie słoneczne padały na zroszoną trawę. 

Cho, Marietta, Padma i ja pomyślałyśmy że wykorzystamy tę piękną pogodę i odrobimy lekcje nad Wielkim Jeziorem.  Wyruszyłyśmy po obiedzie i rozłożyliśmy nasze podręczniki w cieniu wysokiego drzewa. 

„Nie mogę uwierzyć, że Snape zmusza nas do napisania eseju o odtrutkach. To jest sprawa na poziomie N.E.W.T! nie powinnam martwić się o antidotum, dopóki nie skończymy szóstego roku życia - jęknęła Marietta.

- Nie mogę nawet próbować spieprzyć sobie tego eseju na wypadek, gdyby Snape naprawdę próbował otruć jednego z nas, żeby zobaczyć, czy nasze antidotum zadziałało - jęknęła Padma. 

- Cóż, Alora - zaczęła Cho.  - Twoja matka jest uzdrowicielką w Świętym Mungu. Mogłabyś  wysłać jej sowę i zapytać o antidotum? 

Moje oczy rozszerzyły się, gdy uśmiech pojawił się na mojej twarzy.  „To wspaniały pomysł! Dlaczego o tym nie pomyślałam,” zaśmiałam się.  „Zrobię wszystko na skróty, aby uniknąć czytania wszystkich książek w bibliotece o antidotach”.

Nasza czwórka pracowała nad naszymi esejami i ćwiczyła zaklęcia na innych zajęciach przez około godzinę, zanim usłyszałyśmy w oddali paskudne parsknięcie śmiechu.

- O nie - powiedziała Marietta, podnosząc głowę znad podręcznika Zaklęć.  "Nadchodzi mopsica." 

„Hmm, bardziej jak wkładka higieniczna” - wykrzyknęłam.  „Czuję, że to brzmi lepiej”.

  Padma i Cho próbowały stłumić śmiech, kiedy w ich zasięgu pojawiła się Pansy Parkinson i jej przyjaciele ze Slytherinu, zatrzymując się zaledwie kilka stóp od miejsca, w którym siedzieliśmy. 

- Zobacz, kogo tu mamy - uśmiechnęła się Pansy, gdy jej oczy spoczęły prosto na mnie.  - Czwórka krukonek rozmawiających o mnie.

Żaden z przyjaciół Pansy nie śmiał się z jej kiepskiej próby żartu, więc szturchnęła ich łokciem w żebra, co skłoniło ich do wybuchu fałszywego śmiechu..

- Czy twoim jedynym hobby jest zastraszanie ludzi, którzy nie są w Slytherinie?  Cho warknął.

- Cóż, oczywiście, że nie - zakpiła Pansy, owijając pasmo tłustych czarnych włosów wokół palców.  - Uwielbiam spędzać noc w dormitorium chłopców Slytherinu… To znaczy, czy widziałeś naszych chłopców? 

- To nie jest do końca hobby - mruknęłam pod nosem.

- Co to było, Lin?  Pansy prychnęła, zwracając swoją uwagę z powrotem na mnie.  Prychnęła, podchodząc kilka kroków bliżej, zanim stwierdziła: „Jesteś po prostu zazdrosna, że chłopak nigdy nie będzie chciał z tobą być. To znaczy, może chłopak z Puchonów… Ale powodzenia w znalezieniu chłopca Slytherinu, który by chciał  dostać się w te spodnie

”.- Świetnie, i tak nie jestem zainteresowana żadnym z twoich oślizgłych chłopców Slytherinu - splunęłam.  - Poza tym, w przeciwieństwie do ciebie, moje życie nie kręci się wokół chłopców. Mam lepsze rzeczy do roboty. 

Pansy zadrwiła: - Jestem pewna, że tak, Lin. A teraz przypomnij mi, czy nadal…

- Merlinie, zamkniesz się do cholery, Parkinson? 

Wszyscy odwróciliśmy głowy w kierunku głosu.  Moje oczy rozszerzyły się, gdy zobaczyłam Draco zmierzającego w naszą stronę, z grymasem na twarzy.

𝐌𝐮𝐟𝐟𝐥𝐢𝐚𝐭𝐨 (𝐃𝐫𝐚𝐜𝐨 𝐌𝐚𝐥𝐟𝐨𝐲)Where stories live. Discover now