To wszystko wina Hamiltona.

10 3 0
                                    

No przecie, nie mogło zabraknąć i tego tematu, w końcu to profil prowadzony przez geeka. Ale na samym początku mojej historii,  wcale się na to nie zapowiadało.

Zaczęło się nie winie, po szkole jak zawsze zamykałam się w jaskini, odrabiałam wszystkie zadanie, a potem serfowałam po sieci. I nagle, nie wiem jak, ale odpaliłam se Studio Accantus, do tej pory nie wiem jak to się stało, to jest ta sama sytuacja jak chcecie poczytać o studiach w Iraku, ale trafiacie na stronę porno. No więc wchodzę na ten kanał i klikam najnowsze wideo, i chyba jak na złość los chciał, żeby to był, najzajebistrzy musical tego tysiąc lecia, czyli Hamilton.

I powiem wam tak... wkręciłam się  w tą piosenkę. Oczywiście nie pobiegłam od razu do oryginału, bo... to chyba jest taka moja tradycja, że jaki mi się spodoba jakaś piosenka z animacji, albo fanart z anime, to muszę odczekać jakiś czas, zazwyczaj to jest od 3 miesięcy do 5 lat, a dopiero później jak mi się zachcę to sobie pochłonę całość (zazwyczaj w jeden dzień). I tak samo było w tym przypadku, bo kiedy Accantus wrzucił dwie nowe piosenki z Hamiltona (czyli, "Tonę" i "Czegoś brak"), to powiedziałam w końcu: "Dobra przesłucham całość!".

Przeczytałam zarys fabuły na angielskiej Wikipedii, jestem przygotowana, wiem mniej więcej co  się w jakiej piosence dzieje, a że to były jeszcze czasy gdy YT nie by jeszcze tak dużym skurwysynem jak jest teraz, to znalazłam też filmik gdzie cały musical jest animowany z polskimi napisami. I tak przez dwa miesiące, co dziennie, przez dwie i pół godziny, ryłam sobie banie Hamiltonem tak, że jakby ktoś o trzeciej nad ranem mnie zerwał z łóżka i rzucił coś w stylu: "Wyrecytuj refren "Wait for it", to ja bez zastanowienia zaczęła śpiewać na najwyższych obrotach całą piosenkę. I myślałam, że na Hamiltonie stanie, w końcu to pewnie tylko jakaś zajawka, która mi z czasem minie.

Ale potem Accantus wstawił "Jestem tutaj" i mi pościły hamulce. Po kilku miesiącach przesłuchałam całego Dear Evana Hansena, następnie, podczas zapalenia ucha, YT wyświetlił mi "Beautiful" z Heathers, to akurat był wyjątek, bo cały musical przesłuchałam następnego dnia. Po roku, na przystanku autobusowym, przyszła pora na Wicked, które na początku nie zrobiło na mnie aż tak wielkiego wrażenia jak wszyscy mówili, ale w lipcu 2020, gdy moja sunia była już na łożu śmierci "What is this feeling" poprawiało mi humor i pomagało przetrwać żałobę. Potem z ciekawości, tak gdzieś w połowie soundtracku Hadestown, które poleciły kiedyś Bestselerki, włączyłam pierwszą lepszą piosenkę z musicalu, który wydawał mi się na samym początku, opowiadać o striptizerkach i w sumie "All you wanna do" było o sexie, ale tak to byłam w totalnym szoku, gdy dowiedziałam się, czym tak na prawdę jest Six. W styczniu, kiedy składałam sobie nowe meble do pokoju, przypomniało mi się, że Accantus niedawno wstawił taką ciekawą piosenkę o śmierci z jakiegoś Betlujem (autentycznie, wtedy myślałam że tak się nazywa Beetlejuice), więc tradycyjnie, najpierw przeczytałam opis fabuły na wiki i se puściłam. I to był praktycznie mój drugi Hamilton, słuchałam tego dzień w dzień, aż Roma nie oświadczyła, że wystawiają Waitress, o której coś tam słyszałam, ale musiała jeszcze poczekać rok bym spróbowała ją przesłuchać. Ale żeby zachować swój honor Fanki Musicali, zebrałam Drużynę Przegrywa i zaplanowaliśmy se wyjazd, który zjebały obostrzenia i przenieśli nasz spektakl na czerwiec. Ale tak na serio to dobrze się stało, bo dzięki temu byłam w stanie nacieszyć się Beetlejuce'm do wyrzygu, a Waitress zapamiętałam na pamięć tydzień temu. Aktualnie wróciłam do trochę zapomnianego Hadestown i jestem w siódmym niebie kiedy muszę swojej mamie wyjaśniać czym jest ten musical początkowo odświeżając jej pamięć z podstawówki o historii Orfeusza i Eurydyki.

I tak oto trwała moja przygoda z musicalami. Jak widać jest tego sporo, a w schowku czekają jeszcze Bonny i Clyde, Rudolf: Afera Mayderling, Noter Dam de Paris, Mozart Opera Rockowa, Nędznicy i Be More Chill (które już trochę posłuchałam, ale nie jestem jeszcze gotowa by zaangażować się w całą historię, tylko w poszczególne piosenki).

Jeśli mam być szczera, to musicale bardzo na mnie wpłynęły. Dzięki nim zaczęłam bardziej się interesować rzeczami, które kiedyś pewnie przez głowę by mi nie przeszły, jak historie żon Henryka VIII, czy książki i filmy na ich podstawię jak na przykład Wicked (swoją drogą kupiłam wersję z 2010 i 2021 i nawet zachęciłam mamę do przeczytania) lub Hrabia Monte Christo (którego przesłuchałam nieświadomie, za dzieciaka mając iloraz inteligencji równy strusia i dopiero teraz zaangażowałam się w całą opowieść). I dzięki nim bardziej zaczęłam interesować się teatrem i powoli właśnie z nim zaczynam wiązać swoją drogę życiową.

Także to była moja historia jak to musicale mnie doszczętnie pochłonęły i... nie wiem. Może też macie podobną historię, może chcecie się nią pochwalić... albo nie. Tak czy siak ja już kończę, bo nie mam pomysłu jak ładnie zakończyć ten rozdział, dzięki za przeczytanie tego i tym podobne.

Dopóki jestem w swojej piwnicy... jest dobrze.Where stories live. Discover now